Miał widzieć ukrytą krainę na Ziemi. Nikt nie chciał mu wierzyć

Richard Evelyn Byrd Jr. Miał w 1929 roku zobaczyć coś, czego nikt się na Antarktydzie nie spodziewał. Podczas przelotu nad Antarktydą amerykański lotnik miał ujrzeć niezwykłe zwierzęta, nową cywilizację i inne cudowności. Wszystko, co widział, opisał w swoich pamiętnikach, które dziś są powszechnie dostępne. Jednak do dziś okoliczności wyjątkowego lotu i tego, co stało się później, nie są do końca jasne.

Czy Antarktyda jest portalem do innego świata? Taką tezę wysnuł Admirał Byrd w swoich niezwykłych dziennikach
Czy Antarktyda jest portalem do innego świata? Taką tezę wysnuł Admirał Byrd w swoich niezwykłych dziennikach Science Photo Library/EAST NEWSEast News

Ceniony amerykański lotnik odbył podróż… do innego świata?

Nie od dziś wiadomo, że nasz świat jest pełny teorii spiskowych, niewyjaśnionych historii i zjawisk, które nie mają często logicznego wyjaśnienia.

Z rozmaitych powodów zagadkowe historie lub teorie spiskowe mają się całkiem nieźle we współczesnym świecie, a jedna z nich przetrwała do czasów współczesnych całe lata.

Richard Byrd nauczył się latać w okresie I wojny światowej, gdy służył w US Navy. Jego sukcesy jako lotnika robiły na dowódcach niemałe wrażenie i szybko stał się on specjalistą w swoim zawodzie.

Po wielu udanych, brawurowych akcjach Richard Byrd otrzymał od USA nowe zadanie. W 1928 roku rozpoczął on wyprawę na Antarktydę, w której brały udział dwa statki i trzy samoloty.

Na Lodowcu Szelfowym Rossa udało się stworzyć wówczas bazę Little America. To właśnie stamtąd miało rozpocząć się badanie tego wyjątkowego obszaru ziemskiego globu.

Admirał Richard Byrd był niezwykle cenionym lotnikiem
Admirał Richard Byrd był niezwykle cenionym lotnikiem Everett Collection/Everett Collection/East NewsEast News

Jednak to rok później 1929 roku wydarzyło się coś, co mogło wstrząsnąć światem. To właśnie wtedy admirał Byrd odbył lot nad biegunem południowym i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie zapis meldunku, jaki wówczas złożył.

Przez radio przekazał on do łącznościowca niezwykły komunikat, którego nikt się nie spodziewał. Słynny lot trwał 18 godzin i 41 minut, a w jego trakcie Richard Byrd wraz z trzema członkami załogi: drugim pilotem Berndtem Balchenem, operatorem radiostacji Haroldem June i fotografem Ashleyem McKinleyem dolecieli do bieguna południowego i z powrotem do bazy na Lodowcu Rossa. Był to pierwszy w historii taki lot. To jednak niejedyny aspekt, który czyni ten lot wyjątkowym.

To właśnie podczas tej podróży 31-letni Byrd miał zakomunikować, że na Antarktydzie widział niestworzone rzeczy, a dokładnie to, co jego zdaniem naprawdę się tam znajduje, opisał po powrocie do Ameryki.

Tajemne dzienniki Admirała Byrda. Co takiego lotnik zobaczył na Antarktydzie?

Byrd podczas słynnego lotu miał dostrzec na terenie wiecznej zmarzliny... zielony, pełny zwierząt i cudowności świat, który od znanego nam wyglądu ziemi odgrodzony jest lodowym murem.

Wszystko to, co zobaczył, spisał w swoich dziennikach, które dziś są w pewnym stopniu dostępne publicznie.

Dziennik zaczyna się od opisu z dokładnością co do minuty od momentu startu. Następuje opis techniczny lotu, a także zapis tego, że wystąpiły chociażby turbulencje i czy był kontakt radiowy z bazą.

Richard Byrd był pierwszą osobą która odbyła podróż samolotem nad biegunem północnym
Richard Byrd był pierwszą osobą która odbyła podróż samolotem nad biegunem północnymLIBRARY OF CONGRESS/Science Photo Library/East NewsEast News

O godzinie 9.10 Byrd melduje w dzienniku, że różne narzędzia do nawigacji zaczynają wariować w samolocie.

Zapis z 9.15 zaskakuje:

"W pewnej odległości dostrzegam coś, co chyba jest górami" - napisał Admirał Byrd.

Po 45 minutach dalszego lotu miał on za łańcuchem górskim ujrzeć... rzekę i otaczającą ją zieleń.

"Pod nami nie powinno być żadnej zielonej doliny! Coś tu jest z pewnością nie tak i dzieje się tu coś bardzo dziwnego! Powinniśmy znajdować się nad lodem i śniegiem! Z lewej   burty widać olbrzymie lasy, porastające górskie zbocza" - czytamy zdumiewający opis w dzienniku Byrda.

Chwilę później lotnik miał dostrzec i niesamowite zwierzęta, podobne do mamuta. Po ich ujrzeniu Byrd decyduje się złożyć raport drogą radiową do bazy, ale radio, jak inne przyrządy odmówiło posłuszeństwa.

Raportu nie udaje się przekazać, ale maszyna leci dalej i Byrd może obserwować wyłaniające się świetliste miasto.

Spotkanie z innymi? Z kim rozmawiał Byrd podczas podróży w nieznane?

Czy Byrd przeżył spotkanie z obcymi, którzy żyją na Ziemi?
Czy Byrd przeżył spotkanie z obcymi, którzy żyją na Ziemi?123RF/PICSEL

To właśnie docierając do niesamowitego miasta, Byrd miał ujrzeć po obu stronach swojego samolotu inne maszyny, które jego zdaniem prowadziły go i przejęły kontrolę nad jego maszyną.

Wtedy też nawigowany przez obcych samolot Byrda miał wylądować, a po opuszczeniu na ziemię maszyny Byrd poznaje "obcych", którzy są ludźmi, pięknymi i wysokimi. Lotnik ma nie czuć przed nimi strachu i porozumiewać się z nimi w myślach.

Ci, którzy sprowadzili go na ziemię, prowadzą go do nieznanego mu miejsca, gdzie otrzymuje przepyszny napój, a który wypija bez zastanowienia.

Wszystko to poprzedza audiencję u "Mistrza". W niezwykłym budynku, do którego został zaprowadzony, wszystko zachwyca Admirała, a sam "Mistrz" ma go przyjąć pomieszczeniu mieniącym się tęczą.

"Mistrz" w dzienniku Byrda jest opisany jako mężczyzna o delikatnych rysach. Miał on siedzieć przy długim stole.

Po zaproszeniu Byrda, by usiadł razem z nim, tajemnicza istota miała zwrócić się do Admirała:

"Admirale, pozwoliliśmy panu wlecieć tu, gdyż ma pan szlachetny charakter i jest pan dobrze znany w Świecie na Powierzchni".

Richard Byrd nic nie rozumiał z tego, co przekazał mu "Mistrz". Po chwili wyjaśnił mu, że wleciał on do Domeny Arian w Wewnętrznym Świecie.

Zdaniem Byrda, "Mistrz" miał przekazać mu, że został on wezwany, by przekazać ważny komunikat "naszemu światu".

Niektórzy do dziś wierzą, że za wszystkim stoi pozaziemska cywilizacja
Niektórzy do dziś wierzą, że za wszystkim stoi pozaziemska cywilizacja123RF/PICSEL

"Wasza rasa osiągnęła już punkt bez wyjścia, albowiem są wśród was tacy, którzy raczej zniszczą cały wasz świat, niż zrzekną się swej władzy, którą, jak sądzą, posiadają..." - zaskoczył wypowiedzią "Mistrz".

Ponoć ludzkość stanęła na skraju przepaści w trakcie wojen. To zaniepokoiło Wewnętrzny Świat, który postanowił ostrzec ludzką rasę przed upadkiem.

"Epoka ciemności, która nadejdzie dla waszej rasy spowije Ziemię niczym całun, wierzę jednak, że niektórzy z was przeżyją burzę, nic innego nie jestem wstanie powiedzieć. Widzimy, jak w odległej przyszłości z ruin waszego świata powstaje nowy, szukający swych zagubionych, legendarnych skarbów, a one tu będą, mój synu, bezpieczne pod naszą opieką" - miał usłyszeć Byrd.

"Mistrz" zapowiedział, że gdy nadejdzie odpowiedni moment, powrócą do naszego świata, by pomóc w odrodzeniu po wielkim kataklizmie. Byrd został wybrany, by to wszystko przekazać ludziom.

Po tym spotkaniu Byrd został odprowadzony do swojej maszyny, gdzie mógł spokojnie powrócić do "naszego świata", a aparatura samolotu odzyskała zdolność o godzinie 2.20 w nocy.

Richard Byrd uznany za obłąkanego? Dziwne decyzje USA

Po powrocie do USA Richard Byrd niezwłocznie raportuje o swoich przeżyciach w Pentagonie, a przesłuchanie prowadzili Najwyższe Siły Bezpieczeństwa oraz personel medyczny.

Po zaraportowaniu swoich przeżyć, Byrd ma otrzymać rozkaz milczenia. Sprawa została ukryta i nikt przez lata o niej nie dyskutował.

Jednak sprawa powraca za sprawą ponownej wyprawy USA na Antarktydę kilkanaście lat później - w 1946 roku.

Wtedy to bardziej wyglądało, jak szykowanie się do wojny, a nie podróż naukowa w ramach badania Antarktydy.

Na misję został wysłany zespół uderzeniowy Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych.

Łącznie w tej wyprawie brało udział cztery tysiące ludzi. Jakie były powody wysyłania tak licznej misji na ląd skuty lodem?

Najważniejsze osoby w kraju nie chciały komentować tego, w jakim celu flotylla jest wysyłana tak nagle na Antarktydę, podkreślali tylko, że wyprawa ma charakter badawczy.

Po dotarciu na miejsce nad Antarktydą latały dziesiątki samolotów, by dobrze sfotografować teren.

Co dokładnie wydarzyło się w tamtym miejscu, jednak nie wiadomo do dziś. Faktem jest jednak to, że flotylla wracała zdziesiątkowana, choć z nikim nie walczyła, a pytani przez prasę o zdjęcia, odpowiadali, że nie wyszły tak jak powinny przez złe naświetlenie.

Rząd ponownie nie chciał zagłębiać się w sprawę i z czasem media straciły zainteresowanie tematem.

Dziennik Byrda ujrzał po latach światło dzienne

Byrd, trzymając się zakazu nadanego przez Najwyższe Siły Bezpieczeństwa, milczał. Zmarł on w  11 marca 1957 roku w Bostonie.

Pamięć o nim jednak przetrwała i o istnieniu Dziennika Richarda Byrda wspomniał jeden z jego kuzynów podczas wywiadu radiowego. Słowa poruszyły publiką i wokół sprawy na nowo zaczęło robić się głośno, czego z kolei przestraszyła się rodzina Byrda. Oświadczyli oni wówczas, że nie znają rzekomego kuzyna, a sam dziennik nigdy nie istniał.

Kim więc była osoba wypowiadająca się podczas programu radiowego i jak powstał Dziennika Admirała Byrda? Zagadka nie została rozwiązana do dziś.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas