Niechęć do miłości
W dążeniu do szczęścia, także tego najbardziej pożądanego, dotyczącego uczuć, nie możemy zdawać się wyłącznie na ślepy los. Przecież ten, kto nie gra, nie wygrywa. Pamiętajmy o tym dzisiaj, żeby jutro nie żałować...
Wydawać by się mogło, że w czasach lotów na Marsa, w dobie powszechnej komunikacji poprzez komórki i internet, w epoce wszechwładzy mediów ludzka nieśmiałość i brak zdecydowania w działaniu to już tylko wspomnienia z przeszłości.
Okazuje się, że niestety nie... Wręcz przeciwnie: wciąż nie brakuje osób - zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn - których bezradność wobec otaczającego świata bywa porażająca. Także ta bezradność, która dotyczy sfery kontaktów intymnych.
Oto kilka cytatów z maili, jakie do mnie dotarły w ostatnim czasie: "(...) Nie mam szczęścia w miłości. Co poznam chłopaka, to okazuje się, że po pierwszym bliższym kontakcie nie mam ochoty na następne. Blokada jakaś się pojawia i koniec. Co to może być? (...)"; "(...) Jest OK, zaczynamy, aż nagle uświadamiam sobie, że przecież za chwilę modę zostać rozebrana (...) i tracę ochotę (...)"; "(...) Już dawno przestałam się umawiać z facetami. Nie wiem, co to jest, ale w sytuacji męsko-damskiej dostrzegam jakąś filozoficzną, nieodpartą śmieszność (...) Po co mam się w to bawić? Wolę poczytać albo iść do kina (...)".
Jak czytam takie słowa, to włos mi się jeży na głowie! Czyżby to już? Czyżbym dożyła czasów jakiejś wypaczonej cywilizacji, w której kultura mediów wypierać zaczyna z kobiet i mężczyzn ochotę do zbliżeń wzajemnych?
Czy to możliwe, żebyśmy zaczęli odczuwać niechęć do seksu? Do wywołujących dreszcze w okolicy kręgosłupa i zapierających dech w piersiach spotkań? Do pieszczot, całowania itd....?
Mam nadzieję, że takie listy, jakich fragmenty zacytowałam, są wciąż jeszcze tylko incydentami. Że piszą je kobiety i mężczyźni, którzy doświadczyli jakichś naprawdę złych przeżyć, którzy powinni raczej szukać rady na swoje przypadłości, blokady i frustracje u psychologa lub seksuologa. I wreszcie, że takie listy są naprawdę wyrazem bezradności i nieśmiałości, a nie jakiejś nadchodzącej, coraz powszechniejszej frustracji.
Wierzę, że wciąż nie brakuje tych, którzy marzą o miłości, i którzy jednocześnie wychodzą jej naprzeciw. Takich, którzy walczą z nieśmiałością, którzy wolą działać niż narzekać, którzy chcą stanąć oko w oko z rzeczywistością, żeby ją przeżyć...
Ola