Piękne oblicze szatana

A pielęgniarki trwają. Białe miasteczko tętni życiem, mieszkańcy Warszawy i przybysze z daleka mogą się w nim badać i uczyć udzielania pierwszej pomocy.

Hanna Samson
Hanna Samson

Część pielęgniarek od kilku dni głoduje, to już nie jest "niezjedzenie kolacji, które jeszcze nikomu nie zaszkodziło". Ani te słowa premiera, ani haniebne wypowiedzi, że ktoś za nimi stoi, a one nie wiedzą, co czynią, nie wytrąciły pielęgniarek z równowagi. Nie uwiódł ich szarmancki pocałunek w rękę. Dzielnie trwają i ani myślą rozjechać się do domów, nim załatwią swoje sprawy. Są wytrwałe, cierpliwe, konsekwentne. Zachowują spokój i dyscyplinę. Godność, od której jak od zbroi odbijają się słowa aroganckich polityków i gorliwych dziennikarzy. Nie dosięgają ich kpiny i szyderstwa. Groteskowo brzmią wypowiedzi dowcipnisiów, którzy z ich walki o należny im chleb i szacunek, próbują robić żarty. Tak o początkach protestu napisali we "Wprost" Mazurek z Zalewskim: "Tymczasem pielęgniarki dopadł nagły atak miłości do Jarosława Kaczyńskiego. Atak był tak nagły, że nie pozwolił im wyjść z kancelarii premiera, dopóki go nie ujrzą. Po prostu babki jak weszły, to taką miętę do Jarosława poczuły, że za żadne pieniądze wyjść nie chciały, i już." Dowcipne? Raczej żenujące.

Maciej Rybiński, felietonista "Dziennika", w swojej walce z "Gazetą Wyborczą" bez skrupułów używa pielęgniarek. Kpi, szydzi, naśmiewa się, obleśnie wymachując podpaską: "Okrucieństwo i cynizm rządu przerażają "Gazetę Wyborczą", której redaktorzy, gdyby jakiejś grupie zawodowej przyszło do głowy okupować redakcję, sami zmienialiby protestującym podpaski i robili przepierki. A w kancelarii premiera chłód społeczny bez podpasek. Posłanka Szczypińska z PiS na prośbę pielęgniarek o mydło, ręczniki, majtki i podpaski odpowiedziała podobno, że to nie Hilton. Jak to? Z zewnątrz wygląda podobnie, a nie ulega wątpliwości, że gdyby premier chciał zmienić podpaskę, to by mu ją dostarczono niezwłocznie." Niesmaczne? Owszem. Zwłaszcza w zderzeniu z kulturą pielęgniarek, o których równie błyskotliwie wypowiada się Paweł Zarzeczny na Interii: "Wreszcie pielęgniarki totalnie mi zaimponowały. Mianowicie w poniedziałek zaczęły głodówkę. Ja zabieram się do tego już lat kilkanaście i zawsze obiecuję sobie, że to właśnie już od następnego poniedziałku. I guzik, pękam jak cienka gumka. Na szczęście nie ja jeden. Ponieważ pielęgniarki zaczynają ten osobliwy (bo niczym poza nadmierną wagą nieuzasadniony) protest w tempie jedna na trzy godziny - wszystkie zaczną głodować gdzieś na początku następnego stulecia. Patrząc w kalendarz - nawet ja dołączę się wcześniej."

Sądząc ze zdjęcia, Zarzeczny nie dołączył. A pielęgniarki konsekwentnie głodują. Pierwszego dnia nie zjadły kolacji, ale potem były następne dni, kiedy nic nie jadły. I jest ich coraz więcej. Zarzeczny dokłada pielęgniarkom przez cały felieton i pokłada nadzieję w premierze, że zrobi z nimi porządek. Bo on, Zarzeczny, porządek ceni sobie najbardziej. I jeszcze kobiecą urodę.

W kolejnym felietonie znów wraca do pielęgniarek: "I muszę dodać do tego sprawę najgorszą. Pokićkało się nawet i z tymi pielęgniarkami. Mianowicie jak się na nie patrzy, trudno byłoby obronić tu i ówdzie powielaną opinię, że Polki słyną z urody." Śmieszne? Niestety, tylko prymitywne. Jak zwykle. Kolejny strzał, precyzyjnie wymierzony w to, co zdaniem Zarzecznego w kobiecie najważniejsze, chybił celu.

Pielęgniarek nawet nie drasnął. Trwają nieporuszenie w swojej sile i pięknie. Niezłomności i determinacji. Ich potrzeby zawsze były na końcu. Toż kobiety produkują opiekuńczość jak pszczoła miód, jak mawia Magda Środa. Czy trzeba im za to płacić? One mają troszczyć się o innych, a nie dopominać o swoje. I w końcu powiedziały dość. To nie szatani, Panie Premierze. To, czego Pan się przeląkł, to siła kobiecej solidarności. Ona potrafi zmienić świat. Kto nie wierzy, niech przejedzie się do białego miasteczka.

Hanna Samson

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas