Poznajcie Henry’ego. Kota - detektywa

Pies ratownik? Wiadomo. Ale żeby w ocalaniu zdrowia i życia pomagał kot? Wbrew pozorom, na świecie istnieją i takie mruczki.

Henry od sześciu lat szuka zaginionych kotów
Henry od sześciu lat szuka zaginionych kotówYouTube

Poznajcie Henry’ego. Futro czarno-białe, lśniące, łapy masywne, postawa wyprostowana. Rasa środkowoeuropejska, tzw. dachowiec, a więc kot wytrzymały, stworzony do radzenia sobie w trudnych warunkach. Można by rzec: na misjach specjalnych. A tych, w życiu Henry’ego nie brakuje. Henry bowiem jest kocim detektywem.

Jego kariera zaczęła się sześć lat temu. Wtedy to ze schroniska zabrała go Kim Freeman. Spotkanie nie było przypadkowe: dziewczyna, zajmująca się szukaniem zaginionych kotów, od dłuższego czasu szukała czworonożnego kompana do swojego biznesu. Pomysł zrodził się z inspiracji rozwiązaniami, stosowanymi przy szukaniu zagubionych psów: tych coraz częściej szukają wyposażone w doskonały węch czworonogi. W obrębie tego samego gatunku metoda daje dobre efekty, ale żeby pies szukał kota? Kim wolała nie ryzykować.

Henry’ego poznała w jednym ze schronisk. Jak czytamy na stronie catster, na której opisano historię zwierzaka, kot "leżał na trawiastym wzgórku, od czasu do czasu spoglądają na ludzi". Zaiskrzyło.

Zgubę znajduje w 10 minut

Firma, do której wszedł Henry nie była pierwszym lepszym biznesem. Freeman, która, jak przyznaje, poszukiwaniem zwierząt chciała zajmować się już od szkoły podstawowej, w swojej pracy wykorzystuje wiedzę z zakresu zwierzęcego behawioryzmu i sprzęt w rodzaju noktowizorów.

Henry, zanim powierzono mu pierwsze zadanie, przeszedł specjalny trening. "Zdaję sobie sprawę, że to może brzmieć śmiesznie, ale dlaczego miałam przynajmniej nie spróbować wytrenować go na kocią wersję psa tropiącego"? - cytuje Freeman catster.  - "Po roku starań pomyślałam, że jest już gotowy, by spróbować".

Henry okazał się pojętnym uczniem. Pierwszą zgubę: kotkę która uciekła od weterynarza, znalazł już po 10 minutach.

Henry ma na swoim koncie i inne osiągnięcia. Pomógł odnaleźć m.in. półrocznego kociaka, który zniknął w czasie przeprowadzki. Jego właściciele podczas czterogodzinnej podróży zatrzymali się na stacji beznynowej, a brak kociaka zauważyli dopiero po przyjeździe do nowego domu. Henry’ego na pomoc wezwano następnego ranka. Choć znalezienie małego zwierzęcia na odcinku kilkuset kilometrów wydaje się niewykonalne, większość domowych kotów po ucieczce jest tak przerażona, że wciska się w najbliższy, bezpieczny kąt. Tak było i w tym przypadku - Henry, po krótkim węszeniu odnalazł zgubę, ukrytą pod deskami tarasu.

***Zobacz także***

Kot i pies dla dobra dzieckaNewseria Lifestyle/informacja prasowa
Henry na koncie ma dziesiątki uratowanych kotów
Henry na koncie ma dziesiątki uratowanych kotówYouTube

Celebryta z misją

Henry specjalizuje się w poszukiwaniach kotów niewychodzących. Jak tłumaczy Freeman, nie chodzi tu o kocie gusta, ale o całkiem obiektywną przyczynę: "Kot, który nigdy nie wychodzi, po ucieczce zostawia na zewnątrz wyraźny, pojedynczy, zapachowy ślad. Zwierzę, które wychodzi regularnie, zostawia po sobie plątaninę zapachów, z której trudno cokolwiek odczytać" - wyjaśnia.

Kim Freeman swoją pracę postrzega jako misję. Jak mówiła w rozmowie z poświęconym kotom portalem iheartcats: "W indywidualnym wymiarze, chodzi o pomoc rodzinom i ratowanie życia pojedynczych zwierząt. W szerszym zaś o to, by koty jak najrzadziej trafiały do schronisk". Ten ostatni argument Henry rozumie chyba doskonale.

Choć Henry to kocia sława (jego usługa kosztuje, bagatela 250 dolarów, a na Facebooku jego przygody obserwuje 8 tysięcy osób) w internecie można znaleźć historie i innych, nieco mniej znanych i sprofesjonalizowanych, ale nie mniej bohaterskich mruczków.

Dla przykładu: Trzy lata temu Bored Panda przytaczała opowieść węgierskiego turysty, który skręcił kostkę i zgubił się w szwajcarskich górach. Gdy dotarł do doliny, okazało się, że owszem znajduje się w niej miasteczko, ale jest ono opuszczone. "Sprawdzałem na mapie jak dojść do hotelu, ale jedyna ścieżka, jaką udało mi się znaleźć, była zamknięta". Drogę do domu pomógł mu odnaleźć właśnie kot, który pojawił się nagle obok niego. Co więcej, gdy turysta opisał w internecie swoją przygodę, okazało się, że nie jest jedynym wędrowcem, który spotkał zwierzaka na swojej drodze.

I kto powie, że koty to nietowarzyskie i niezbyt skore do pomocy zwierzęta?

***Zobacz także***

Kot i pies dla dobra dzieckaNewseria Lifestyle/informacja prasowa
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas