Rewers
Sabina otwiera drzwi do mieszkania i czuje się lepiej. To świat dobrze jej znany i zrozumiały. Babcia obrażona odjeżdża do pokoju na swoim wózku. "Nic nie rozumiecie. Gdybyście jak ja pamiętały powstanie styczniowe..." Mama, pochylona nad stołem kuchennym, wpatruje się w coś przez szkło powiększające.
Sabina wie, że od sprawy zdawania złota jeszcze długo nie będzie ucieczki. Przejmuje szkło powiększające.
- Na pewno ma wartość zabytkową. Czy nie lepiej oddać do muzeum?
- Wyobrażasz sobie, Sabinko, że któreś muzeum przyjmie dolarową monetę z napisem "wolność"? Najgłupszy pracownik weźmie to za prowokację. Milicja zjawi się, zanim zdążysz wyjść...
- A gdyby tak w nocy zakopać na podwórku? - Sabina mówi to, aby coś powiedzieć.
- Zawsze ktoś cię zobaczy. Zresztą nie ma takiej skrytki, której by nie znaleźli. Pamiętasz państwa Trońskich? Tydzień temu rozebrali im podłogi i piece pod pozorem niezapłaconego podatku.
- Znaleźli coś?
- Kto wie. Troński siedzi na Rakowieckiej, a od polityki był jak najdalej. Pamiętaj, dziecko, spokój i bezpieczeństwo rodziny są teraz największą wartością.
Mama ma swoją rację, Sabina o tym wie, ale jest też przekonana, że z monetą przesadza.
- Zaniesiesz czy ja mam to zrobić? Najbliższy punkt zdawania złota masz na Grójeckiej. - Mama wpatrzona w gazetę. - Potem dopiero na Chłodnej, pod piętnastym.
Sabina owija monetę irchą, pieniądz jednak wypada jej z ręki i toczy się pod stół.
- Uważaj, Sabinko!
Mama zagniewana, ale razem z córką, w przyklęku, szuka monety na podłodze. Pierwsza zauważy ją Sabina. Tkwi między nogą kredensu a oknem. Najdziwniejsze, że nie leży, lecz sterczy śmiało w szparze podłogi, jakby mówiła: "Oto cała ja, liberty przecież".
Andrzej Bart
Rewers