Rośliny nie są objęte prawem autorskim
Książka "Projekt Rośliny" Oli Sieńko i Weroniki Muszkiety jest efektem ich, trwającej ponad dwa lata, miłości do zieleni. Wiedzą, którą zdobywają każdego dnia prowadząc sklep z roślinami oraz aranżując wnętrza, dzielą się w sposób przystępny i pełen uroku. Jak same mówią: "Rośliny działają kojąco, zwiększają produktywność, optymizm oraz wzbogacają powietrze w tlen".
Katarzyna Pawlicka, Interia: Ostatnio głośno zrobiło się o eksperymencie Ikei, w ramach którego dzieci miały za zadanie przez 30 dni znęcać się werbalnie nad jedną rośliną, do drugiej przemawiać z kolei spokojnie i z uczuciem. Okazuje się, że pierwsza zwiędła... Też wychodzicie z założenia, że rośliny potrzebują nie tylko podstawowej opieki, ale także czułości?
Ola Sieńko, Weronika Muszkieta: Zdecydowanie! Może zaobserwować to każdy posiadacz rośliny - im więcej dajemy jej czułości, troski i chęci opieki, tym rośnie piękniejsza. Wiadomo, trzeba znaleźć złoty środek, bo przedobrzyć też jest łatwo. Ale według nas otoczenie, w jakim znajdują się rośliny, oddziałuje na ich wygląd i kondycję.
Co może dać nam obcowanie z roślinami?
- Rośliny doniczkowe mają wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Bez dwóch zdań. Obcowanie z nimi przede wszystkim uspokaja. Rośliny działają kojąco, zwiększają produktywność, optymizm oraz wzbogacają powietrze w tlen. Zaleca się je również osobom walczącym z depresją. Ważny też jest aspekt wizualny - są idealnym dopełnieniem każdego wnętrza. Wystarczy kilka okazów, a nasze mieszkanie może zmienić się nie do poznania!
Często przed zakupem pierwszej rośliny powstrzymuje nas strach, że zrobimy jej krzywdę. Czy waszym zdaniem mityczna "ręka do roślin" w ogóle istnieje? Co musi wiedzieć przyszły posiadacz rośliny?
- Wiele osób przychodzi do nas i mówi: "ja to nie mam ręki do kwiatów, pomóżcie mi wybrać coś łatwego". Sukcesywnie staramy się obalać ten mit i sugerować, że wszystkiego można się nauczyć. W przypadku opieki nad roślinami kluczowa jest systematyczność. A oprócz niej zrozumienie roślin oraz ich potrzeb, obserwacja i odrobina zaangażowania. Wtedy okazuje się, że nie ma nic przyjemniejszego niż obchód po naszych roślinach w sobotni poranek, kiedy sprawdzamy, jak się u nas czują, czy wypuszczają nowe liście.
Są jednak okazy mniej i bardziej wymagające. Od jakich gatunków przygodę z roślinnością powinien zacząć laik?
- Istnieją gatunki, które rzeczywiście, mimo złej opieki lub niekorzystnych warunków, ciężko uśmiercić. Takie rośliny to m.in aspidistra wyniosła (tzw. żelazny liść), sasnevieria, aglaonema czy zamiokulkas. Są to klasyczne rośliny, które często możemy spotkać w biurowcach lub centrach handlowych. Oczywiście, można od nich rozpocząć, jednak my polecamy spróbować od tego, co rzeczywiście nam się podoba i będzie cieszyć nasze oko w mieszkaniu. Należy jednak poczytać o roślinie oraz jej potrzebach i spróbować je spełnić. Zawsze radzimy, aby zacząć od jednej, dwóch sztuk - wtedy można się skupić na obserwacji i doglądaniu, jak idzie im klimatyzacja w naszych czterech kątach, a następnie powiększać roślinną kolekcje.
Czy są rośliny, których powinniśmy się wystrzegać, bo np. mamy małe dziecko lub zwierzęta domowe?
- Istnieje sporo gatunków, które po spożyciu mogłyby zaszkodzić. W naszej książce wymieniamy podstawowe trujące rośliny domowe, są to m.in fikus, dracena, difenbachia czy anturium. Szczególnie narażone są koty, które lubią się bawić i podgryzać liście. Typowymi objawami zatrucia są wymioty, podrażnienia pyszczka lub biegunka. Zdecydowanie należy udać się wtedy do weterynarza. Jeżeli bardzo nam zależy na posiadaniu roślin, które są nie do końca bezpieczne, dobrym rozwiązaniem będzie podwieszenie np. na makramie lub naściennym kwietniu tak, aby były niedostępne dla dzieci i zwierząt.
Obecność roślin w domach naszych dziadków (a czasem nawet rodziców) była czymś naturalnym. Potem na kilkanaście lat trochę o nich zapomnieliśmy. Z czego to waszym zdaniem wynika?
- Po czasach kartek i pustych półek sklepowych pochłonęła nas chęć posiadania. Większy telewizor, nowy komputer, kolejny sprzęt do kuchni. Jakiś czas temu nastąpiło przesycenie i uciekamy z powrotem do minimalizmu, ograniczamy się. Doszliśmy do wniosku, że "dużo" wcale nie oznacza "lepiej". No i okazało się, że w domach wypełnionych przedmiotami brakuje nam życia.
W waszej książce "Projekt Rośliny" zamieściłyście również wywiady z ludźmi, którzy kochają rośliny i otaczają się nimi na co dzień. Skąd ten pomysł?
- Naszą misją jest dzielenie się pasją do zieleni, a w ostatnich latach udało nam się poznać sporo osób, które myślą bardzo podobnie. Trzymają swoje roślinne kolekcje w domach lub miejscach pracy. Stwierdziłyśmy, że warto umieścić w naszej książce ich historie, aby mogli opowiedzieć, chociaż pokrótce, jak wygląda ich życie wśród roślin.
Czy któryś z rozmówców zaskoczył was swoją wiedzą lub oryginalnym podejściem do roślin?
- Bardzo nam się podoba opowieść Moniki, która zaznacza, że lubi wykorzystywać rośliny w swojej pracy, ponieważ nie są objęte żadnym prawem autorskim. Zgadzamy się z nią w stu procentach i uważamy, że to ich siła i piękno. Od roślin zawsze biją spokój i bezbronność. Tego nie zmieni nawet "zielony szum" - trend na nie, który możemy obserwować od jakiegoś czasu. W końcu są skazane na człowieka i na jego opiekę.
A propos opieki - macie sprawdzone sposoby na uratowanie przelanej lub przesuszonej rośliny?
- Jeśli jesteśmy pewni, że przelaliśmy roślinę, powinniśmy zacząć od wyciągnięcia jej z donicy oraz oczyszczenia korzeni z mokrej ziemi. Najlepiej pozostawić przelanego pacjenta na kilka godzin do przeschnięcia, a następnie zasadzić go do nowej, świeżej i suchej ziemi. Podlać dopiero za kilka dni. Jeśli chodzi o przesuszenie, zalecamy pierwszą wodną pomoc, o której wspominamy też w naszej książce. Wyciągamy roślinę z donicy, a wyschniętą bryłę korzeniową zamaczamy w misce z wodą tak, aby "napiła się" jej. Po kilkunastu minutach wyciągamy roślinę i przesadzamy do świeżego podłoża.
W waszej pracy spotykacie się z ludźmi, którzy dopiero noszą się z zamiarem kupna pierwszej rośliny i z takimi, którzy nie wyobrażają sobie życia bez zieleni. Jakie błędy popełniają najczęściej opiekunowie roślin?
- Najczęściej popełniane błędy to właśnie przelewanie roślin, o którym wspominałyśmy i złe dobieranie stanowiska. Zdarza się nie tylko amatorom, ale też osobom, które mają już sporą zieloną kolekcję. Często wynika z nadgorliwości i przesadnej troski - chcemy, aby naszej roślinie było jak najlepiej.
- Zawsze informujemy naszych klientów, jakie wymagania ma ich nowo zakupiony okaz, a przy okazji doradzamy obserwację. Pamiętajmy, że każde mieszkanie jest inne, mniej lub bardziej nasłonecznione, w niektórych powietrze jest wilgotne, a w innych suche - trudno o stałe zasady pielęgnacji roślin. Dlatego zalecamy indywidualne podejście i wyciąganie wniosków z doglądania rośliny.
Często próbujemy ratować rośliny specjalnymi mieszankami czy nawozami, których pełno jest w sklepach ogrodniczych i marketach budowlanych. Jaki macie stosunek do tych specyfików?
- Podłoże powinno dobierać się przede wszystkim do wymagań gatunku. Gotowe mieszanki dostępne w centrach ogrodniczych są okej, ale tylko na pewien czas. Nie zawierają dużej ilości składników mineralnych i często są jałowe. Warto poszukać informacji, jakiego dokładnie podłoża potrzebuje nasza roślina. Co do nawozów - to nic złego! Większość roślin, którymi się otaczamy, to okazy "wyciągnięte" z tropików. Trzeba je trochę wspomóc, zwłaszcza w okresie wiosenno-letnim, kiedy są osłabione po zimie. Oczywiście warto zwrócić uwagę, czy odżywka jest organiczna i odpowiednia dla środowiska.
Ustaliłyśmy, że rośliny wracają do prywatnych mieszkań, biur i pracowni. A co z przestrzenią publiczną w Polsce? Jak oceniacie ją pod kątem obecności roślin?
- Wciąż przeważają przestrzenie, w których rośliny znalazły się przez przypadek. Mamy tu na myśli szkoły, urzędy i przychodnie - ich parapety uzupełnili pracownicy, przynosząc rośliny, na które zabrakło już miejsca w ich domach. Cieszy nas fakt, że można zauważyć coraz więcej miejsc, w których zieleń jest specjalnie zaprojektowana, a jej obecność jest przewidziana już w pierwszych fazach projektów. Nie ukrywamy, że na tym polega właśnie duża część naszej pracy - aranżujemy wnętrza, przestrzenie biurowe, komercyjne oraz prywatne "cztery kąty". Musimy przyznać, że uwielbiamy to uczucie, kiedy pozostawiamy po sobie wypełnione zielenią wnętrza.
Więcej o książce "Projekt Rośliny" Weroniki Muszkiety i Oli Sieńko przeczytacie TUTAJ.