Śmigus-dyngus: Jak obchodzony był kiedyś? Co zostało dziś?

Oblewanie się wodą to tylko namiastka bogatej tradycji związanej ze śmigusem-dyngusem. Mało kto pamięta, że dzień ten był umownym świętem przebudzenia czy pozimowego oczyszczenia, który narzucał gospodarzom określony rytuał związany z poświęceniem roli, a dla młodych panien był okazją do sprawdzenia, jak dużym powodzeniem cieszyły się wśród kawalerów. Co wspólnego z płodnością miało smaganie gałązkami wierzby albo nieobdarowanie włóczebników z niepowodzeniem w rodzinie i w gospodarstwie? Dlaczego mokra suknia panny była powodem jej dużej radości, a święcona palma wbita w rolę dobrze świadczyła o gospodarzu? Sprawdźmy.

Z tradycji zostało oblewanie
Z tradycji zostało oblewanie ©123RF/PICSEL

Zwyczaj "włóczebny"

W średniowieczu biesiadowano
©123RF/PICSEL

Początków tradycji śmigusa-dyngusa należy szukać w odległych, średniowiecznych czasach. Wówczas zwyczaj ten nosił zupełnie inną nazwę, czyli "włóczebny" i nakazywał wzajemne odwiedzanie się członków rodziny i sąsiadów oraz wspólne biesiadowanie przy stole. Po skończonym poczęstunku goście ruszali w drogę powrotną do swoich domów, ale musieli zostać hojnie obdarowani przez gospodarzy. W przeciwnym wypadku robili im rozmaite psikusy. Nie zawsze było wiadomo, kto stał za jakimś figlem czy nawet szkodą, dlatego wierzono, że niedotrzymanie tradycji związanej z wręczeniem włóczebnikom najlepszych podarków ściągało na domowników pecha, a jej przestrzeganie gwarantowało powodzenie w rodzinie i w gospodarstwie.

Śmigus-dyngus w polskiej tradycji

Można było się wykupić pisankami
©123RF/PICSEL

Kiedyś śmigus-dyngus obchodzono w Polsce głównie na wsiach i był umownym świętem przebudzenia, pozimowego oczyszczenia, czy też oznaką rodzącej się na nowo przyrody. Składał się z dwóch odrębnych obyczajów, które obecnie są połączone. Śmigus polegał na smaganiu witkami wierzby młodych panien, które były na wydaniu. Duża liczba kawalerów wokół nich świadczyła o powodzeniu, a samo smaganie było oznaką dobrodziejstwa i płodności. Określona symbolika dotyczyła także oblewania panien wodą i świadczyła o urodzie, młodości i powodzeniu. Dyngus polegał z kolei na wykupieniu się od oblania wodą. Panny używały w tym celu własnoręcznie zrobionych pisanek oraz wydmuszek albo przysmaków ze świątecznego stołu, m.in. babek lub innych frykasów.

Wbijanie palem

Polewaj, ale z umiarem
©123RF/PICSEL

Śmigus-dyngus narzucał również pewne obowiązki gospodarzom, którzy uprawiali ziemię. Zgodnie ze zwyczajem o świcie kropili rolę wodę święconą; wbijali w ziemię palmy, które w Niedzielę Palmową poświęcali w kościele oraz wykonywali znak krzyża. Obrzęd miał chronić plony przed suszą, powodziami czy gradobiciem.

Co zostało z tradycji dziś?

Obecnie z dawnych obrzędów pozostał głównie zwyczaj oblewania się wodą, który praktykują głównie dzieci czy młodzież i to właśnie im przynosi on najwięcej radości. W sklepach można zaopatrzyć się w mniejsze i większe sikawki, worki na wodę oraz pistolety. Są jednak rejony, gdzie obrzęd śmigusa-dyngusa jest nadal tradycyjnie obchodzony. W wielu gminach wiejskich zasady polewania wodą, kropienia wodą święconą pól uprawnych oraz wbijania w ziemię małych krzyżyków wykonanych z poświęconych palm są nadal przestrzegane.

Szanuj drugiego człowieka

Warto dbać o tradycję i czerpać ze świątecznych zwyczajów radość, ale pamiętajmy o tym, aby oblewać tylko tych, którzy sobie tego życzą.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas