Zapomniałam jak to się robi...
Zapomniałam jak to się robi, choć zawsze wydawało mi się, że to jak z jazdą na rowerze. Wiecie co? Po prostu zapominałam jak się podrywa facetów.
Kilka lat się tym nie zajmujesz, bo nie masz potrzeby zdobywania nowego mężczyzny i od razu wychodzisz z wprawy. A to było takie proste. Sama natura zawsze podpowiadała, kiedy użyć uśmiechu numer 16, jak zakręcić biodrami, a kiedy puścić powłóczyste spojrzenie spod rzęs. I już.
Zaczynam się obawiać, że zgodnie z prawami natury działają tutaj zasady podobne do tych, które rządzą ewolucją. Jak ci jakaś zdolność przestaje być potrzebna, to zanika. Mam nadzieję, że nie bezpowrotnie...
Powoli zaczynam odrabiać zadanie domowe. Na razie testuję na facetach obcych, to jest dość bezpieczne, bo w razie czego najesz się wstydu tylko przez chwilę. I jak opowiedzą o tym kolegom, to ty na szczęście nie będziesz o tym wiedzieć. Bo faceci to jednak straszni plotkarze, ale o tym kiedy indziej...
W każdym razie rozpoczynam ofensywę - uśmiech za uśmiech, spojrzenie za spojrzenie, dobre słowo za dobre słowo. Coś tam mi świta. W końcu trening czyni mistrza. Nie jest tak źle, ale znowu bez rewelacji. Przy lekcjach z tematów działu "Oko w oko z przedmiotem zainteresowania" zaczynam mieć poważne problemy. Potrzebuję korepetycji. Pomóżcie...
Eks-blondynka