Reklama

Aragorn grozi abdykacją

Viggo Mortensen, pamiętny Aragorn z filmowej wersji "Władcy Pierścieni", nie jest zachwycony swoją wielką sławą. Aktor zdradził ostatnio, iż zastanawia się nad rezygnacją z ekranowych występów.

Przyznał jednocześnie, w dość nieparlamentarnych słowach, że sam jest winien własnego "nieszczęścia".

Amerykański aktor promuje ostatnio aktywnie swój najnowszy film, czyli przygodowe widowisko "Hidalgo - Ocean ognia". Zajmuje mu to bardzo wiele czasu i wymaga m.in. udziału w licznych konferencjach prasowych.

- Aż do końca kwietnia moje życie będzie zupełnie sp.....ne. To nie kończące się g... - powiedział wściekły Mortensen.

- Nie mogę jednak nikogo o to oskarżać. To ja sam, osobiście, zgodziłem się na granie w tych p.....nych filmach, więc teraz muszę za to zapłacić - kontynuował aktor, który przez wiele lat, zanim udział w tolkienowskiej trylogii wyniósł go na szczyty popularności, uważany był za specjalistę od ról drugoplanowych.

Reklama

- Mówiąc szczerze, gdybym miał jakiś wybór, nie nakręciłbym już ani jednego filmu. Takie są w chwili obecnej moje odczucia - zakończył Mortensen, który nigdy nie mógł narzekać na brak zajęcia.

Ekranowy Aragorn jest bowiem również wziętym fotografem, malarzem, rzeźbiarzem i poetą, nagrał również kilka płyt ze swoimi utworami.

Mimo deklarowanej odrazy do świata kina Viggo Mortensen chyba nie zerwie jednak prędko kontaktów z X Muzą. W Hiszpanii trwają już bowiem przygotowania do realizacji kolejnego wielkiego widowiska z jego udziałem, zatytułowanego "Alatriste".

WENN
Dowiedz się więcej na temat: aktor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy