Reklama

Czwarta pierwsza władza

Wybory za nami, w każdym razie pierwsza tura. W Warszawie w drugiej turze o fotel prezydencki walczyć będzie Hanna Gronkiewicz-Waltz z Kazimierzem Marcinkiewiczem. Ale po co ja to Państwu mówię? Przecież Państwo wiedzieli, że tak będzie.

O takim wyniku wyborów od początku kampanii informowały nas media. Trzeci kandydat do fotela Marek Borowski zebrał nieco więcej głosów niż zakładano, ale to jedyna niespodzianka. Inni kandydaci zgodnie z przewidywaniami przepadli. Jacy inni? Nie wiedzą Państwo? Nie było sensu o nich informować, skoro wszystko od początku było jasne. PiS walczył z PO, no i tyle. Media wyraźnie pokazały, gdzie przebiega linia frontu, kto będzie walczył i jakie ma szanse.

O tym, że do ratusza kandyduje Wanda Nowicka trudno było usłyszeć, bo kogo to obchodzi? Walczą poważni kandydaci wspierani przez wielkie partie, o innych kandydatach nawet nie warto wspominać. Ale czy nie byłoby dobrze, gdyby chociaż mieli szansę, żeby zaprezentować swój program, bo może też chodzi o program, o wizję Warszawy, a nie tylko o partię? Zawracanie głowy. Skoro wiadomo, kogo naród wybierze, to po co marnować czas antenowy i miejsce w gazetach na innych?

Reklama

Warszawiacy byli zapewne zdziwieni, widząc na listach 10 nazwisk, ale na szczęście znali faworytów i nie marnowali głosów na płotki. Muszę jednak przyznać, że jedna z gazet odnotowała fakt, że kandyduje też Wanda Nowicka. "Feministka chce do ratusza". Już tytuł notki dobrze ustawia percepcję. Niech sobie chce, ale kto by popierał feministkę? Popiera ją Polska Partia Pracy. Jedno z ugrupowań nowej lewicy. Ale kogo obchodzi PPP, skoro mało kto wie o jej istnieniu? Żeby zaistnieć w mediach trzeba być już znanym, żeby być znanym, trzeba zaistnieć w mediach. Błędne koło.

Ale Wanda Nowicka, działaczka ruchów kobiecych i obrończyni praw człowieka, jest znana, choć pewnie nie we wszystkich kręgach. Jest współzałożycielką Stowarzyszenia na rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo "Neutrum" - czy ktoś jeszcze pamięta, że państwo może być neutralne światopoglądowo? Jest przewodniczącą Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Była ekspertką Światowej Organizacji Zdrowia i radną Sejmiku Województwa Mazowieckiego. W 1994 roku została Kobietą Europy. Ale czy z tego powodu jej programem miałyby interesować się media?

Łaska mediów na pstrym koniu jeździ i nie ma się co dziwić, to przywilej każdej władzy. W tym samym czasie, gdy Wanda Nowicka do mediów się dopchać nie mogła, choć próbowała, kilka gazet zajmowało się skandalem krakowskim. "Krytyk napadł na pisarza" - doniósł "Dziennik" na pierwszej stronie, jakby było to wydarzenie wagi państwowej. Czytali Państwo? Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Michał Paweł Markowski wymierzył policzek pisarzowi Antoniemu Liberze. Cała sprawa, choć w swej istocie prywatna, zasługująca najwyżej na rangę skandalu środowiskowego, komentowanego w towarzyskich rozmowach, odbiła się w mediach szerokim echem. Pisali nie tylko dziennikarze. Profesorowie i inni uczestnicy polskiego życia kulturalnego i uniwersyteckiego wystosowali pełen oburzenia list, w którym informują opinię publiczną, że zachowanie pana Markowskiego jest nie do pogodzenia z pozycją profesora uniwersytetu. Ponieważ zachowanie już miało miejsce, logiczną konsekwencją powinno być pozbawienie pana Markowskiego pozycji profesora uniwersytetu.

Zasmucenie autorów listu wywołała również postawa redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego", "zmierzająca do zlekceważenia gorszącego wybryku felietonisty". Domyślam się, że prawidłową reakcją redaktora byłoby pozbawienie profesora Markowskiego pozycji felietonisty "Tygodnika". Gdyby życzeniom tym stało się zadość, prof. Markowski, okryty infamią, zostałby pozbawiony środków do życia. Myślał pewnie, że walczy jeden na jednego, zgodnie z kodeksem honorowym, który każe stanąć w obronie kobiety. Ale jakie tam jeden na jednego! Po to mamy media, żeby sprawnie zorganizować nagonkę. Kupą, panowie, hajda na Markowskiego, nie będzie nam tu krytyk Wielkiego Pisarza obijał.

Nie pochwalam zachowania prof. Markowskiego, on sam też nie jest zachwycony tym, że dał się sprowokować, o czym informował w prasie. Ale czy medialna reakcja na ten incydent to nie przesada? "Jak rozumiem, wymyślił sobie rolę człowieka honoru, broniącego czci znieważonej kobiety" - pisze Piotr Bratkowski w "Newsweeku" i najwyraźniej tego nie pochwala. Co za pomysł próbować dzisiaj być człowiekiem honoru? I po co bronić czci znieważonej kobiety? "Co wolno było Hłasce, nie uchodzi subtelnemu znawcy Derridy i Nietzschego" - stwierdza Bratkowski i na tym nie poprzestaje: "Wraz z ciosem, jaki z jego ręki spadł na twarz Libery, świat wypadł z formy, a on sam ze swojej roli." Ale czy świat nie wypadł z formy nieco wcześniej?

Szczęściarz z pana Bratkowskiego, że dotąd udało mu się tego nie widzieć. Pewnie nie widzi także, że wraz z innymi pognębił ostatniego rycerza. Nie twierdzę, że Markowski jest rycerzem bez skazy. Ale czy nie lepiej, żeby media, zamiast roztrząsać prywatne sprawy, dopuszczały do głosu tych, którym chodzi o dobro publiczne? Nawet jeśli Wanda Nowicka nie miała szans, żeby zostać prezydentką Warszawy, czy nie powinna mieć szansy, żeby zaprezentować swój program? Program nastawiony na ludzi, a nie na spektakularne osiągnięcia. Ale nie będę Państwu o nim opowiadać, bo już po herbacie. Wybory zakończyły się zgodnie z przewidywaniami mediów.

Hanna Samson

Dowiedz się więcej na temat: wybory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy