Reklama

Mężczyźni nam miękną

Jeszcze w epoce dinozaurów mężczyźni polowali na tygrysy i mamuty, żeby zaimponować swojej kobiecie i zapewnić utrzymanie rodziny. Z epoki na epokę zaangażowanie malało, a teraz... Trudno o tym mówić, ale mężczyźni nam miękną.

Jeszcze w epoce dinozaurów mężczyźni polowali na tygrysy i mamuty, żeby zaimponować swojej kobiecie i zapewnić utrzymanie rodziny. Z epoki na epokę zaangażowanie malało, a teraz... Trudno o tym mówić, ale mężczyźni nam miękną.

Poszukiwanie twardziela (nie mylić z brutalem) staje się bardziej skomplikowane niż trafienie na wymarzoną sukienkę na letnich przecenach. I nie dlatego, że wszystkie zostały już wykupione, ale dlatego, że wyprodukowali ich strasznie mało.

Rycerze podczas reinkarnacji przeszli transformację i powrócili jako - owszem przystojni, na pierwszy rzut oka interesujący mężczyźni - którzy wpychają się przed staruszkami na jedyne wolne miejsce w autobusie.

Cała wola walki, ambicje i zapasy testosteronu zostają użyte w pracy, w knajpie z kolegami tudzież w stadionowych przepychankach. A dla nas niewiele zostaje...

Reklama

Opuszczeni przez partnerki nazywane gdzieś tak po dwóch tygodniach kobietami ich życia (po co się męczyć, tracić czas i pieniądze, żeby pokazać, że jestem fajny) popadają w depresje, tygodniami zalewają smutki zamiast wyjść na kolejne polowanie i znaleźć tę, dla której będzie się opłacało pokazać każdą swą zaletę i przekonać się, że nie każda wada jest straszna.

I ten ich romantyzm... Faceta, który przychodzi do Ciebie z różą bez okazji można by szukać... jak tego, który ją przyniesie na piątą rocznicę ślubu i to jeszcze o czasie. Miło jest też czasami poznać takiego, który traktuje cię jak królową, pod warunkiem, że wcześniej przez dwa tygodnie nie musiałaś być w stosunku do niego prawdziwą wiedźmą.

Wasza wina - zaraz ktoś powie. Prawda, chciałyśmy równouprawnienia, takich samych praw do nauki i kariery. Ale nikt nie powiedział, że mamy pracować na utrzymanie naszych partnerów czy otwierać im drzwi. Chcemy być uwielbiane i noszone na rękach, a nie tylko uwielbiać i gotować smaczne obiadki. Coś za coś, panowie!

Pogrążona w żalu, bynajmniej nie feministka - Ex-Blondynka

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy