Sprawdzona i zaufana niania jest dziś niemal na wagę złota. Energiczna, opiekuńcza, cierpliwa, bez nałogów, uczciwa - o takiej niani marzy każda młoda mama, która planuje powrót do pracy.
Chcemy być pewne, że dziecko, nasz największy skarb, zostaje pod dobrą opieką. Niestety, bywa różnie...
Duże miasta borykają się z problemem ograniczonej ilości miejsc dla dzieci w żłobkach. Zlikwidowano placówki w latach niżu demograficznego, a gdy nadszedł wyż, okazało się, że otwarcie żłobka nie jest proste.
- Problem jest "ustawowy" - tłumaczą odpowiedzialni za żłobki urzędnicy miast. Żłobki podlegają bowiem pod Ministerstwo Zdrowia i by założyć tego typu placówkę, trzeba spełnić mnóstwo kryteriów, które zostały ustanowione jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku. Dlatego też samorządowych, ale i prywatnych, żłobków jest jak na lekarstwo. Aby "obejść" ustawę powstają także tzw. kluby dla dzieci, które nie muszą spełniać tak ostrych wymagań. Mimo wszystko miejsc nadal brakuje.
Żłobek czy niania
W Warszawie jest tylko 37 publicznych żłobków, które mogą pomieścić 3300 dzieci, Kraków prowadzi 22 żłobki, w których jest 1600 miejsc, a na przykład w Opolu takie żłobki są tylko cztery. To zdecydowanie za mało. Na miejsca czeka się miesiącami, a pierwszeństwo zwykle mają dzieci, których oboje rodzice pracują, dzieci rodziców, którzy samotnie je wychowują, bądź też dzieci z rodzin o najniższym miesięcznym dochodzie brutto na jedną osobę w rodzinie. Jeśli nasze dziecko zostanie zapisane na tzw. miejsce rezerwowe, szansa na to, że zostanie przyjęte, graniczy z cudem. Dlatego wiele rodziców musi radzić sobie w inny sposób.
Poszukiwania niani
Najprostszym sposobem na znalezienie dobrej niani jest "przejęcie" jej od kogoś znajomego. Wówczas mamy opiekunkę sprawdzoną i poleconą przez kogoś, kogo znamy. Gdy takiej możliwości nie mamy, musimy sobie radzić sami. Jednym z najbardziej popularnych sposobów poszukiwania niani są anonse w prasie. Można także w okolicy rozwiesić ogłoszenia, np. w sklepie czy na tablicach ogłoszeniowych.
Również w internecie można znaleźć serwisy z bazą ofert niań.
- Napisałam ogłoszenie w serwisie internetowym. Odpowiedziały na nie cztery opiekunki. W czasie rozmowy telefonicznej jedna od razu przypadła mi do gustu. Gdy nas odwiedziła, od ręki przepytała mnie o zwyczaje Mai, o jej rozkład dnia, o to, jakie ma ulubione zabawki i zabawy. Jak zobaczyłam, że Maja ją zaakceptowała, umówiłyśmy się na okres próbny i do tej pory nią się opiekuje - mówi Katarzyna, mama 1,5-rocznej Mai.
Często także młode mamy korzystają z usług agencji.
- Skorzystałam z usług agencji pośrednictwa. Na początku pani z agencji odwiedziła nas, przepytała bardzo skrupulatnie i obejrzała mieszkanie. Miałam wrażenie, że bardzo dokładnie nas sprawdza jako pracodawców. Przysłano dwie panie z referencjami i wybrałam z nich jedną. Agencji za pośrednictwo zapłaciłam jednomiesięczną pensję niani. Szkoda, że nikt z agencji nigdy później się ze mną nie skontaktował i nie zapytał o nianię, która wprawdzie po dwóch latach, ale zrezygnowała z dnia na dzień z opieki nad moim synem i musiałam sobie dalej radzić sama - mówi Agnieszka, mama 6-letniego Franka.