Reklama

Pół apteki w wodzie z kranu

Pięciomiesięczne badanie jakości wody pitnej w Stanach Zjednoczonych ujawniło, że w kranach w domach wielu Amerykanów płynie woda zawierająca śladowe ilości leków.

Wśród wykrytych przez badaczy substancji znalazły się, m.in.: antybiotyki, hormony płciowe oraz związki zapobiegające udarowi mózgu. Skala problemu jest ogromna, gdyż niemal wszystkie badane źródła były zanieczyszczone farmaceutykami.

Stężenie wspomnianych związków nie jest duże. Wynosiło zaledwie kilka cząsteczek na miliard, a w niektórych przypadkach było nawet niższe. Naukowcy są jednak zmartwieni, gdyż - w związku z brakiem odpowiednich badań - nie są w stanie przewidzieć efektu wieloletniego przyjmowania substancji leczniczych wraz z wodą.

Reklama

Leki oraz ich pochodne trafiają do wody głównie z odchodami. Dotyczy to przede wszystkim odchodów ludzi przechodzących farmakoterapię, jednak coraz częściej farmakoterapii poddawane są także zwierzęta domowe i hodowlane. Obecnie stosowane metody uzdatniania wody są niewystarczające, by całkowicie usunąć tak wielką ilość spływających do niej leków oraz ich metabolitów.

Dane na temat zanieczyszczenia wody są wynikiem pięciomiesięcznego śledztwa dziennikarskiego agencji Associated Press (AP). Reporterzy odbyli ponad 200 spotkań z naukowcami i urzędnikami, przeanalizowali także tysiące publikacji naukowych na temat stanu czystości wody pitnej w USA.

Wśród analizowanych dokumentów znaleźli m.in. raporty mówiące o jednoznacznej szkodliwości pobranych próbek wody na hodowane in vitro komórki. Co ciekawe, wyniki tych badań, mimo publikacji w czasopismach naukowych, nigdy nie zostały przedstawione opinii publicznej.

Dziennikarze podkreślają, że dostawcy wody pitnej bardzo niechętnie publikują wyniki testów czystości wody. Argumentują to twierdzeniem, że statystyczny obywatel nie będzie w stanie poprawnie zrozumieć opublikowanych cyfr. Ich zdaniem, upublicznienie tego typu danych mogłoby wywołać niepotrzebną panikę w społeczeństwie.

Urzędnicy z amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska w wypowiedziach podkreślają, że są świadomi narastającego problemu i traktują go bardzo poważnie. Dziennikarze zaznaczają jednak, że mimo tych deklaracji, nie istnieją przepisy regulujące testowanie wody w poszukiwaniu leków oraz produktów ich metabolizmu. Nie są także podane w amerykańskim prawie jakiekolwiek normy czy limity zawartości substancji leczniczych w płynącej z kranów wodzie.

Wyniki analiz są zatrważające. Przebadano wodę wodociągową w 24 dużych amerykańskich miastach. Wśród wykrytych substancji wymienia się, m.in: leki psychotropowe, przeciwbólowe, hormony płciowe, środki powstrzymujące astmę i wiele innych. Niechlubny rekord padł w mieście Filadelfia, gdzie w wodzie pitnej wykryto aż 56 związków.

Okazuje się, że także źródła wody są często zanieczyszczone. Dziennikarze AP dotarli do wyników analiz chemicznych wykonanych w 35 spośród 62 najważniejszych źródeł wody w USA. Zawartość leków wykryto w 28 z nich.

Co ciekawe, zarządzający sześcioma z nich przyznali, że nie przeprowadzają jakichkolwiek badań wody na obecność substancji leczniczych.

Prawdopodobnie liczne prywatne ujęcia wody, takie jak studnie, również są zanieczyszczone. Skażenie lekami potwierdzono również w przypadku wody mineralnej. Producenci tej ostatniej nie przeprowadzają jakichkolwiek testów na poszukiwanie tego typu substancji, a dodatkowo sprzedawany przez nich produkt często jest w rzeczywistości zwykłą wodą wodociągową zamkniętą w butelce. Na tym nie koniec.

Żurnaliści skupili się także na wodach podziemnych. Udowodnili, że zanieczyszczenie jest obecne w 40 procentach przeanalizowanych poziomów wodonośnych. W związku z tym nawet woda pobierana z dużych głębokości może być dotknięta skażeniem.

Problem nie kończy się na Stanach Zjednoczonych. Podobne zanieczyszczenia stwierdzano już wcześniej m.in. w jeziorach na terenie Kanady i Szwajcarii. W jeszcze innych miejscach, np. w Norwegii, udowodniono, że śladowe ilości hormonów płciowych w wodzie mogą wpływać na patologiczne zmiany w fizjologii ryb.

Wykryto np. samce łososia norweskiego, które z powodu zaburzeń związanych z przyjmowaniem żeńskich hormonów płciowych, pochodzących z tabletek antykoncepcyjnych, zaczęły wytwarzać białka charakterystyczne dla produkcji ikry, a więc procesu zarezerwowanego dla samic.

Zgodnie z obowiązującym w USA (i wielu innych krajach) prawem, woda jest aktualnie analizowana m.in. pod względem zawartości niektórych pestycydów i związków ołowiu. Postuluje się, by do listy analizowanych związków chemicznych dopisać najczęściej wykrywane w wodzie leki. Ich obecność w wodzie jest wyjątkowo groźna, gdyż zgodnie z założeniem, mają one mieć jak najsilniejszy wpływ na fizjologię człowieka. Określone leki mogą więc wywoływać niezwykle groźne efekty u ludzi cierpiących na liczne choroby.

Warto dodać, że nie istnieją jednoznaczne wyniki badań nad wpływem przyjmowanych przez wiele lat śladowych ilości leków. Dodatkowy problem stanowi fakt, że pojedyncze źródło wody zawiera prawdziwy koktajl o niezdefiniowanym i niestałym składzie, przez co jego wpływ na ciało człowieka jest nieprzewidywalny.

Z tego powodu naukowcy są zgodni: problem staje się coraz poważniejszy i należy poszukać odpowiednich środków, by go rozwiązać. Środowisko akademickie mówi jednym głosem, że należy rozszerzyć stosowane obecnie rutynowo testy jakości wody i uwzględnić w nich dodatkowe substancje.

Wojciech Grzeszkowiak

Kopalnia Wiedzy
Dowiedz się więcej na temat: USA | woda | leki | apteki | wody
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy