Reklama

Poszukująca

Karolina ma problem. Przez 4 lata była z kolejnym "mężczyzną swojego życia", za którego miała wyjść za mąż. I nagle on powiedział, że chyba "nie są dla siebie", a ona wpadła w depresję...

Karolina ma problem. Przez 4 lata była z kolejnym "mężczyzną swojego życia", za którego miała wyjść za mąż. I nagle on powiedział, że chyba "nie są dla siebie", a ona wpadła w depresję...

Karolina ma 33 lata i - jak pisze - jest w całkowitym odwrocie. "Wiem, czuję to, że mogłabym fizycznie góry przenosić, zwłaszcza te seksualne, czuję też, że wiem o ludziach wszystko, zwłaszcza o facetach, ale jestem psychiczną staruszką... Już trzy razy mi nie wyszło, a tak bardzo bym chciała mieć prawdziwą rodzinę: ojciec, matka i dziecko, albo dzieci. Od najgorszego ratuje mnie mój dużo starszy, zresztą żonaty, przyjaciel. Potrafi wysłuchać, pogłaskać, czasem też coś wiecej... Gdyby nie on, już dawno przestałabym istnieć".

Wśród młodych kobiet, które powierzają mi swoje tajemnice, problemy Karoliny nie są czymś niezwykłym. Stanowią swoisty znak czasu. Okazuje się, że u ich podłoża tkwią nie tylko problemy rodzinne, z korzeniami w dzieciństwie, do których Karolina przyznała się w swoim pierwszym liście do mnie, ale także bardzo jak na wspólczesne czasy nietypowa wrażliwość.

Reklama

Karolina tęskni za mężczyzną, którego charakter odnalazła po trosze w literaturze, a po trosze w rzeczywistości, w dużo starszym od siebie facecie, takim, jakich - zgodnie z tym, co pisze - dzisiaj "ze świeczką szukać": "(...) On jest może mało efektowny pod względem urody, ale nie ma chyba drugiego takiego, jeżeli chodzi o wrażliwość, ciepło, umiejętność słuchania, ogólną inteligencję, takie ciepłe spojrzenie, życzliwość, dowcip, serdeczność, no i te sprawy (...)" - wyznaje w jednym ze swoich listów.

Zgodnie z moją radą, Karolina wciąż próbuje znaleźć tego wymarzonego, ale co jakiś czas zamiast opisu kolejnego kandydata przysyła mi nowy pean na cześć czterdziestokilkuletniego przyjaciela, który stał się dla niej ideałem.

"(...) Znowu do niego zadzwoniłam. Przyjechał prawie o pólnocy. Piliśmy wino, opowiadał o swojej rodzinie i głaskał mnie po głowie. Byłam w siódmym niebie... Oboje wiedzieliśmy, że seks nie jest potrzebny. Potem zapytałam, czy jego żona wie, gdzie on teraz jest i co robi. To, co powiedział, bylo tak niezwykłe, że muszę to zachować dla siebie (...)" - napisała Karolina.

Ma dziewczyna problem i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. To, że znalazł się ktoś, kto potrafi ją jakoś utrzymać na powierzchni, jest jej losem na loterii życia. Nie ma pewności co do tego, czy przyjaciel nie zechce dla niej rzucić żony i rodziny (wariant dla niej najlepszy), albo nie rzuci jej samej z dnia na dzień (wariant najgorszy). Czy ona jednak w takiej sytuacji jest w stanie znaleźć sobie partnera-równolatka?

Karolina zgodziła się na opisanie jej problemu, bo twierdzi, że jest więcej takich jak ona - zrażonych do mężczyzn, świadomych upływającego czasu, gotowych na wszystko dla kogoś, kto potrafi, tak jak jej starszy przyjaciel, wszystko...

Grażyna

grazynamika@interia.pl

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przyjaciel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy