Reklama

Święta to czas dla rodziców

Rozmowa z Joanną Bartel

Za chwilę Święta Bożego Narodzenia. To dla Pani szczególny czas?
O tak, to nawet nadzwyczajny czas, na który zawsze bardzo czekam. Tych kilka świątecznych dni dobrze mi zrobi, szczególnie teraz, kiedy jestem bardzo zmęczona.

A jak Pani je spędzi?
Jak zawsze, w Niemczech z rodzicami. Mamy teraz dosyć trudny czas, ponieważ rodzice są poważnie chorzy. Ale smutek odkładamy na bok. Święta będą tradycyjne, ze wszystkimi potrawami, a na stole królować będzie karp.

Ma Pani ulubioną potrawę?
Tak. Są to makówki, które mogłabym jeść przez cały rok. Ale tylko te świąteczne smakują tak wyjątkowo.

Reklama

A znajdzie Pani chwilę na ulubione zajęcie - malowanie?
Nie, i nawet o tym nie myślę. Podczas świąt odpoczywam i zajmuję się rodzicami. Ale jak tylko przyjadę do domu w Polsce, na pewno dużo czasu spędzę w swojej pracowni.

Mówiąc dom, ma Pani na myśli ten na Śląsku, czy ten na wyspie Wolin?

Zdecydowanie na Wolinie. Śląsk zawsze będzie mi bardzo bliski i nadal mam tam swoje mieszkanie, ale lepiej czuję się nad morzem. Dlatego to tam wybudowałam dom, według swojego projektu. Jest tak, jak chciałam i tam czuję się najlepiej.

Czy teraz nie jest tak, że z wielu Pani życiowych ról, najważniejsza jest ta jedna - rola córki? W tej chwili absolutnie tak. Myślałam o tym ostatnio i doszłam do wniosku, że moja pępowina nigdy nie została odcięta. Rodzice zawsze byli dla mnie najważniejsi i tak już pozostanie.

A pytają jeszcze czy spotkała Pani swoją drugą połówkę?
Nieustannie. Ale dobrze wiedzą, że mój zawód jest piekielnie zazdrosny i bardzo wymagający. W życiu najczęściej trafiali mi się tzw. wieczni chłopcy, którymi musiałam się zajmować. Teraz jednak o tym nie myślę, zajmuję się rodzicami. A oni wciąż jeszcze mnie pytają mnie, dlaczego wybrałam taką właśnie drogę?

No właśnie, dlaczego pytają?
Pochodzę z tradycyjnej rodziny. Tato 40 lat pracował w hucie, a mama gotowała w domu obiady. Nie mogli więc zrozumieć tego mojego wędrownego trybu życia, nie akceptowali tego i nie wierzyli, że praca na estradzie to zawód, z którego można się utrzymać, zarobić na chleb.

Teraz widzą, że się da?
Zauważają, ale nie oznacza to, że są całkowicie przekonani.

Czego Pani życzyć na ten świąteczny czas?
Tak sobie, jak i wszystkim chciałabym życzyć przede wszystkim zdrowia, bo jak ono jest, to resztę da się załatwić. Życzę też, mimo wszystko dużo uśmiechu i radości.

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy