Reklama

Sytuacje z partnerami

Niezwykle poruszające są listy dziewcząt i kobiet, które nie potrafią sobie poradzić ze swoimi partnerami. Próbują walczyć, próbują wierzyć w dobre zakończenie, czasem rezygnują. Ich wyznania mogą być przestrogą, ale też są świadectwem tego, jak skomplikowane może być ludzkie życie...

Niezwykle poruszające są listy dziewcząt i kobiet, które nie potrafią sobie poradzić ze swoimi partnerami. Próbują walczyć, próbują wierzyć w dobre zakończenie, czasem rezygnują. Ich wyznania mogą być przestrogą, ale też są świadectwem tego, jak skomplikowane może być ludzkie życie...

Pisze H.K.: "(...) Jesteśmy razem już po raz trzeci. Zwykle trwa to po kilka miesięcy, po czym on oświadcza, że nie ma ochoty podtrzymywać związku i przestaje przychodzić i dzwonić (...). Ja ryczę, jestem cała roztrzęsiona, próbuję sobie znaleźć innego, ale nie wychodzi (...). Po jakimś czasie on wraca, przeprasza i zaczyna się od nowa, chociaż właściwie powinnam go przestać znać; ale on tak prosi, że nie umiem powiedzieć: nie (...)".

Ile razy można się rozstawać i ile razy do siebie wracać? Nie ma na to reguł, nie można bowiem wniknąć do końca w to, co znajduje się w najbardziej skrywanych zakamarkach ludzkiej duszy.

Reklama

Jak czytam, ile można wycierpieć nie mogąc zdecydować się na rozstanie, to zastanawiam się, czy jednak nie warto byłoby - w każdym przypadku - nieco dokładniej poznać osobę, z którą zdecydujemy się związać na dłużej...

Zawsze jest źle, kiedy przestajemy być tylko we dwoje. Oto fragmenty listu Elżbiety: "(...) Już po urodzeniu pierwszego dziecka zauważyłam, że mąż jakby nieco dłużej stara się przeżywać poza domem. Potem, kiedy byłam w ciąży z drugim dzieckiem, dowiedziałam się o jego romansie z koleżanką z pracy (...). Teraz mam dwójkę dzieci i męża, od którego nie mogę odejść (...) On bywa w domu na noc, daje pieniądze, ma żądania i bez przerwy ze mnie kpi (...). Czy na tym ma polegać życie".

I znowu brutalna prawda i brutalnie brzmiące, ale narzucające się pytanie: czy można ograniczyć liczbę takich sytuacji? Może potrzebne jest bardziej poważne traktowanie się wzajemne partnerów na etapie narzeczeństwa, przed ślubem lub przed decyzją o wspólnym życiu.

"Ja nie umiem odmówić komuś, komu kilka lat temu oddałam się całkowicie" - napisała Halina z Warszawy. I dalej: "(...) Kiedy jest trzeźwy, wszystko jest OK, gorzej, jak wraca pijany, a zdarza mu się to coraz częściej. Wraca, błaga i przeprasza (...) i jak kolejny raz wmawiam sobie, że to chyba jest prawda (...). Czasem czuję, jakby on jakiś urok na mnie rzucił, ale też gdzieś na samym dnie mojej duszy pojawia się myśl o przecięciu tego związku (...) Tylko jak ja mu to powiem?".

Czy można dać jakąś dobrą radę tym zacytowanym i innych kobietom? Czy ich doświadczenia są wyjątkowe? Ile w tych sytuacjach jest okoliczności, na które nie miały wpływu, a ile po prostu zwyczajnego komformizmu...

Ola
olamola@interia.pl

Porozmawiaj o tym na Forum

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy