Reklama

Wielkanoc w Grodzisku

Piękną ozdobę świąt Wielkanocy w Grodzisku Dolnym na Podkarpaciu stanowi ciekawy zwyczaj - "turki". Zwyczaj ten sięga lat bardzo dawnych, być może, czasu wypraw krzyżowych.

Jest to rzekome wojsko, liczące zwykle około 30 osób, którego głównem zadaniem jest strzeżenie grobu Chrystusa. Z początkiem wielkiego postu młodzi chłopcy, którzy się zdecydowali iść "za turków", zbierają się razem, by się naradzić, kogo mają poprosić na "starszego".

W rezultacie wybierają chłopca, znającego komendę wojskową, a więc takiego, który odbył służbę wojskową, na komendanta swej drużyny i nazywają go "starszym". Obowiązkiem starszego jest wyćwiczenie chłopców w robieniu bronią i w maszerowaniu. Zbierają się więc razem koło domu starszego, zwyczajnie w wieczorowej porze i ćwiczą na polu. Takt wybija im chłopiec grający na bębnie. Wielką troską każdego chłopaka jest mundur, w jaki się ubierze za turka. Zwykle wypożyczają je w składach. Zależnie od umówienia się występują w czarnych, brązowych, albo niebieskich uniformach, kroju wojskowego, przepasani wojskowym pasem, a przez ramię wstążką, przeważnie czerwoną lub różową. Jako nakrycie głowy służy im czapka, zrobiona z tektury, oklejona czarnym papierem, kształtem przypominająca czapki ułanów Księstwa Warszawskiego albo hełmy wojskowe, okolona zwisającemi wokoło piórami z koguciego ogona. Starszy ma mundur zwykle różny barwą od swej drużyny i bogato przyozdobiony odznakami oficerskimi, a czasem nawet nosi szlify generalskie.

Reklama

Tak przybrani z karabinem w ręku, lub szablą przy boku, maszerują w Wielki Piątek, rano do kościoła, gdzie robią szpaler wzdłuż nawy kościelnej, aż do wielkiego ołtarza. Starszy zaprowadza po dwu turków do grobu Chrystusa, gdzie stoją na baczność najmniej kwadrans, trzymając straż przy grobie. Ustępują wtedy, aż starszy znowu dwu przyprowadzi.

Po skończonem rannem nabożeństwie idą turki do domu, który sobie poprzednio wynajęli na dwa dni, aby być razem i blisko kościoła. Stamtąd starszy prowadzi dalej po dwu turków na tzw. przez nich "wartę".

Na nieszpory idą wszyscy. Wieczorem wracają razem w kolumnie do domu, by znowu w następny dzień rano maszerować, jak w dzień poprzedni. W sobotę jednak idą już więcej przystrojeni, do czapek bowiem i do piersi przypinają bukiety sztucznych, białych kwiatów, suto zdobionych zielenią, srebrnemi i złotemi nitkami. Prowadzi ich orkiestra, złożona z wiejskich muzykantów. Kiedy przyjdą pod kościół, obchodzą go trzy razy dookoła przy dźwiękach muzyki, poczem idą do kościoła na nabożeństwo. Resztę dnia spędzają podobnie jak w piątek, z tem, że i przez całą noc trzymają straż przy grobie.

W niedzielę idą na każde nabożeństwo, a przychodząc do kościoła i wychodząc, obchodzą go trzy razy wspólnie z muzykantami. Stosownie do zwyczaju, uświęconego już bardzo dawną zapewne tradycją, zaczynają chodzić, zaraz po sumie, "po domach". Otoczeni rojnym tłumem dzieci, idą do domów, uprzednio wyznaczonych, a przyszedłszy na podwórze, starszy wydaje komendę i popisuje się ćwiczeniami swej drużyny przez pewien czas (około dwu minut) przy dźwiękach muzyki. Wreszcie stają wszyscy na baczność, a orkiestra gra: Boże coś Polskę albo Jeszcze Polska nie zginęła.

Po odegraniu hymnu, gospodarz, witając się ze starszym, wręcza mu pewną kwotę pieniędzy (najmniej 1 zł), względnie zaprasza wszystkich do swego mieszkania i ugaszcza.

Turki idą najpierw do księży, później do więcej poważanych osób i tam, gdzie są młode, znane im panny.

Część z zebranych w ten sposób pieniędzy dają na mszę św., a za resztę sprawiają sobie zabawę.

Całe święta wielkanocne zdobi ten drogi dla każdego we wsi zwyczaj, który nawet w czasie wojny został zachowany, mimo, że nie było dorosłych chłopców, a maszerowali tylko najwyżej 18-letni.

Szczególnie zaś turki są ulubieńcami dzieci grodziskich. Na krzyk: Turki idą, wydobywają się jakby z pod ziemi gromady dzieci, z wykrzykiwaniami podążając za nimi wszędzie. I później na długo, długo, w snach dziecięcych jawi się postać turka...

Poza turkami niewiele zachowało się ciekawych tradycyj, związanych z Wielkanocą. Ginie dziś już przesąd, że od chwili umilknięcia dzwonów we Wielki Czwartek, aż do pierwszej niedzieli po Wielkanocy nie wolno prać bielizny. Zwraca się jedynie uwagę, by we Wielki Czwartek i Piątek nie wykonywano robót, wywołujących wielki stuk.

Przy adoracji Krzyża, przez wielkie uszanowanie wytworzył się taki zwyczaj, że dziś nikt nie poważy się iść inaczej od głównych drzwi kościelnych do krzyża, jak na kolanach. Piękną tradycją jest dwuchórowy samorzutny śpiew dziewcząt przez całą noc z Wielkiej Soboty na Wielką Niedzielę u grobu Pańskiego trwający, do którego dopiero nad ranem przyłącza się cały kościół, śpiewając zawsze jako ostatnią pieśń przez Rezurekcją Dobry dzień, Głowo święta, Jezusa mojego.

Po spożyciu święconego kropiono też dawniej wodą święconą cały dom, stajnię i stodołę dla uproszenia błogosławieństwa i ustrzeżenia od nieszczęścia.

Zwyczaje grodziskie, B. Śmiałkówna i J. Moszkowicz, Lwów 1935

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy