Reklama

Wiesława z Tarnowa

Sama, ale nie samotna. Jestem samotna, czy tylko sama? A czy nie na jedno wychodzi?

Sama, ale nie samotna. Jestem samotna, czy tylko sama? A czy  nie na jedno wychodzi?

Bo czy tak, czy tak - to czuje, że żyję w pojedynkę, bez mojej drugiej połówki. Mąż wyjechał dawno temu za chlebem do tego lepszego świata.

Nie narzekam, teraz jest w domu dużo lepiej, stać mnie na kształcenie dzieci. Nie muszę sobie odmawiać wielu rzeczy, jak inne polskie rodziny. Ale jakim kosztem? Nie mam tego z kim dzielić, z kim razem się cieszyć.

Oczywiście są dzieci, jak i wnuczka. One mnie tylko trzymają przy życiu jako tako. Ale to takie trudne, kiedy idę do rodziny, znajomych i tylko ja jestem sama, bez męża. Stałam się matką i ojcem. To dodatkowe obciążenie mojej odpowiedzialności i starań.

Reklama

Niestety, ja mimo, iż jestem mężatką - jestem samotna. Teraz, kiedy dzieci już wyszły z domu, studiują, jest to dla mnie najtrudniejszy okres. Puste ściany, rozmowa z Bogiem, samotność zżera mnie od środka. Z drugiej strony, gdyby mąż wrócił, to czy umiałabym z nim żyć? Na nowo budować związek? I tak źle i tak niedobrze.

Czasami zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie, gdyby mąż nie wyjechał. Bylibyśmy biedni, ale szczęśliwi, na pewno niesamotni. Nie jestem typem twardej kobiety, która realizuje się w życiu w pojedynkę. Ja potrzebuje tej drugiej osoby, mieć ją blisko siebie, mieć dla kogo żyć, oddychać. Jestem sama, jestem samotna... niestety nie potrafię inaczej.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama