Reklama

Zuzanna z Koszalina:

Moim dobrym duszkiem jest moja przyjaciółka - nie - przyjaciółka Grażyna. Zaprzyjaźniłam się z nią jako mała dziewczynka - chodziłyśmy razem do przedszkola. Potem poszłyśmy razem do szkoły - ona dla mnie zrezygnowała z gitary i wybrała skrzypce (do dziś mi to wypomina).

To kobieta pełna temperamentu, myśląca bardzo twórczo, a przy tym taka ciepła. Gdy się uśmiechnie, widać jej dołki w policzkach; wtedy promienieje.

Znałyśmy się od podszewki. Rozłąka nadeszła w liceum - ona miała inne koleżanki, ja innych znajomych i jakoś tak się "rozlazło";. Co jakiś czas jednak odwiedzałyśmy się, coś nas do siebie przyciągało. Przed laty założyłyśmy nowe rodziny.

Reklama

Kontakt mamy znikomy. Mam swoją "dorosłą" przyjaciółkę, Grażyna też. Obie mamy rodzeństwo, które bardzo kochamy. Zajęte jesteśmy pracą, dziećmi, domem. Niewiadomo jednak dlaczego zawsze gdy spotyka mnie coś przykrego, Grażu zawsze dzwoni. Gdy ja dzwonię do niej, słyszę że od kilku dni o mnie myślała, albo jej się śniłam. Kiedy dowiedziałam się, że jestem na rozdrożu życia, była przy mnie. Kiedy moja matka miała operację, po której przestała chodzić, Grażynka też była. Odezwała się, gdy mój ojciec zachorował, gdy umierał. Podbiegła za mną na pogrzebie żeby sprawdzić, czy się dobrze czuję. Byłą szczęśliwa, gdy wychodziłam za mąż. Widziałam, jaka jest ze mnie dumna, gdy poznała moją córeczkę.

Nasze życie bardzo się różni. Ale myśli mamy podobne. Nie odzywamy się do siebie przez rok, żeby przypadkiem spotkać się na koncercie. I zawsze czuję ogromną bliskość z tym człowiekiem - moim dobrym duchem.

Praca nagrodzona w konkursie "Mój dobry duszek"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy