Reklama

Czas, uwaga, cierpliwość

Nie jest ważne, ile mamy dzieci: jedno, dwoje czy siedmioro. Ważne, ilu z nich jesteśmy w stanie dać to, czego naprawdę potrzebują: czas, uwagę i cierpliwość.

Plac zabaw. Śliczna dziewczynka, ubrana w niebieską sukienkę, biega od huśtawki do huśtawki. Mama tuli ją i obsypuje pocałunkami. Idylla nie trwa jednak długo. Mała wylewa na siebie soczek. "Zobacz, jakim jesteś flejtuchem, to już trzecia sukienka dzisiaj" - krzyczy rozzłoszczona kobieta.

Mała zaczyna płakać, a jej płacz jest coraz głośniejszy. "Dlaczego się tak zachowujesz? Nie wyj, nie jesteś syreną" - peroruje dorosła. Bierze dziewczynkę za rękę (a właściwie szarpie) i opuszczają plac zabaw. Wracają po 20 minutach. Trzylatka ma na sobie nową sukienkę, w kolorowe wzory.

Reklama

Czas, wartość nadrzędna

Kto na prośbę dziecka: "Pobaw się ze mną" nie odpowiedział nigdy: "Nie mam czasu", "Nie mogę, bo..."? Takiego rodzica nie spotkałam. Sama też nie raz musiałam odmówić własnym dzieciom uczestnictwa w ich aktywnościach, bo "coś" było do zrobienia. Owe magiczne "coś" ma różne oblicza. Lista jest naprawdę długa. Może składać się z niedokończonych spraw przyniesionych do domu z pracy, przymusu porządków, obowiązku gotowania obiadu, a czasem - nie ma co ukrywać - plotkowania ze znajomymi.

Tymczasem od nas samych zależy, jak zorganizujemy sobie czas. Nie musimy pracy przynosić do domu. Jeśli chcemy sprzątać, możemy robić to razem z dzieckiem. Niech będzie odpowiedzialne za podlewanie kwiatków, czy ścieranie kurzy. To doskonały krok na drodze do samodzielności. Często zdarza się, że nie pozwalamy na coś dziecku, z góry zakładając, że sobie nie poradzi. Nie dajemy mu możliwości sprawdzenia się w działaniu. Potem ze zdziwieniem konstatujemy, że nasze maleństwo ma 20 lat i nie potrafi obrać ziemniaków albo ugotować makaronu.

Przyjaciele, którzy potrzebują się wygadać i dzwonią do nas w czasie, który moglibyśmy poświęcić dziecku, jeżeli naprawdę są naszymi przyjaciółmi zrozumieją, gdy powiemy im, że teraz bawimy się z pociechą i oddzwonimy w wolnym czasie (jak mały, bądź mała pójdzie spać czy w drodze do pracy).

Mamo, tato, słyszycie?

Kiedy patrzymy na swoje nowo narodzone dziecko, nie możemy się doczekać kiedy zacznie wypowiadać pierwsze słowa. Cieszymy się, gdy wreszcie się pojawiają. Gdy maluch wchodzi w okres przedszkolny, zasypuje nas pytaniami, bo chce dowiedzieć się o świecie jak najwięcej. Odpowiadając, nie tylko przekazujemy mu naszą wiedzę, ale też nasz światopogląd, mentalność i stosunek do otaczającej rzeczywistości. Nie lekceważmy tych pytań, nie zbywajmy małego człowieka byle czym. My swych słów nie będziemy pamiętać po godzinie - on naszą odpowiedź nierzadko zapamięta do końca życia. Nie przegapmy tego etapu w życiu naszych pociech, bo kiedy wejdą w okres dojrzewania, to my będziemy chcieli, żeby zadawali nam pytania.

Ważne działanie

"Kocham cię", "Jesteś piękna/piękny", "Jesteś mądra/mądry", "Masz dobre serce" - to piękne słowa. Chcą je słyszeć i dorośli, i dzieci. W niejednym poradniku psychologicznym przeczytamy, jak ważne jest, by chwalić syna czy córkę. Dzięki takim komplementom mają stać się szczęśliwi i pewni siebie. Tyle, że słowa nic nie znaczą, jeśli nie są poparte działaniem. Jeżeli mężczyzna mówi do kobiety: "Kocham cię", a potem ją notorycznie zdradza i okłamuje, jego słowa nie będą ważne.

Choćbyśmy nie wiem jak pięknie mówili do dzieci, a postępowali niezgodnie ze swymi słowami - te ostatnie nic nie będą znaczyć. Miłość to działanie, troska o drugą osobę, nie puste słowa. Jeżeli rodzic twierdzi, że kocha dziecko, obsypuje je pocałunkami, a potem z byle powodu wybucha złością i beszta je, jakby zrobiło coś złego - mały człowiek w taką miłość nie uwierzy.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy