Mamo kupisz mi to?
Dla wielu rodziców wyjście do sklepu z dzieckiem na podstawowe zakupy to istna gehenna.
Zabranie dziecka na zakupy nie zawsze jest dla nas komfortowe. Nie ze względu na dodatkowy "obowiązek", bo malucha trzeba pilnować ze zdwojoną uwagą i jeszcze robić zakupy, ale z uwagi na jego ciągłe marudzenie.
Ale ja chcę!
Zastanawiacie się czasem, czy sami będąc dziećmi aż tak bardzo wchodziliście "za skórę" swoim rodzicom? Może tak, a może nie. Ale przyznać trzeba, że nawet, jeśli od czasu do czasu ponudziliście rodziców o zrobienie zakupu wymarzonej lali lub kolejki, to chyba tak naprawdę częstych okazji do takich zachowań nie było. Czasy były inne. Teraz nawet nie wychodząc z domu można zaaplikować dziecku olbrzymią porcję reklamy, która robi swoje. Kolorowe gazetki z ofertami supermarketów, reklamy telewizyjne zabawek, lal, magicznych pudełeczek, klocków, kucyków, dziecięcych zestawów kuchennych, robotów i postaci z bajek. Teoretycznie i to wystarczy, aby w maluchu wzbudzić chęć dostania takiego produktu. Ale to nie wszystko. Bo gdy maluch wie, jak podejść swoich rodziców, jak wypróbować swoje "możliwości" to nawet wyjście z nim do zwykłego spożywczaka może stać się problemem. Zwyczajnie nie da się wyjść ze sklepu bez kupienia mu tego, czego chce. Nawet, jeśli to będzie zwykły lizak lub paczka chrupek. Mamo, kupisz mi to? Mamo, kupisz mi tamto? Mamo, kup mi coś ?Nie? Ale ja chcę! ? i już! I co tu zrobić?
Łatwo przyszło ? łatwo poszło
Niestety, ale spora część rodziców ustępuje swoim maluchom. No bo, jak tu odmówić swojej ukochanej pociesze lizaka za przysłowiową złotówkę? Jak powiedzieć dziecku w sklepie pełnym półek z kolorowymi zabawkami, że ich nie dostanie? A nawet taki drobny słodki podarek, jak lizak kupowany przy każdej próbie wymuszenia przez malca może przyczynić się do wykształcenia w nim postawy "Chcę i dostanę". W ten sposób, maluch wie, że wszystkie jego prośby oraz próby wymuszania płaczem, wpadaniem w histerię i krzykiem przyniosą swoje efekty. Te, na które on sam liczy. A przecież dzieci mają swoje sposoby na rodziców. Potrafią ich prześwietlić, wyczuć ich słabe punkty lepiej, niż im samym się wydaje. Dlatego nawet w sytuacji, gdy serce nam się łamie i żal nad dzieckiem ściska gardło, bo przecież ono tak bardzo chce tego misia z wystawy, a my jesteśmy tacy niedobrzy, że nie chcemy mu go kupić, - nie poddajmy się i nie ulegajmy. Tym bardziej, że dziecko, które z byle okazji, a nawet bez okazji dostaje masę prezentów, upominków bardzo szybko nudzi się nimi. Najcudowniejsze wczoraj zabawki, dzisiaj rzuca w kąt. W ten sposób nie nauczymy dziecka szacunku do posiadanych przedmiotów i dbałości o nie.
Sami sobie winni
Stoisz w sklepie, nie widzisz i nie słyszysz nic wokół siebie tylko Twoje histeryzujące dziecko, które próbuje wymusić zakup kolejnej "potrzebnej" rzeczy? Masz ochotę wyjść, zniknąć, rozpłynąć się? Denerwujesz się na malucha? A czy przypadkiem sam sobie nie jesteś winien? Zastanów się. Wychodząc z domu do pracy podczas trudnego rozstania dzieckiem, tatusiowie, ale też i mamy bardzo często obiecują, że po powrocie z pracy przyniosą dziecku coś "fajnego". Maluch odpuszcza i pozwala spokojnie wyjść rodzicowi z domu, bo wie, że po powrocie dostanie to "coś". Dzieci bardzo szybko uczą się, szybciej niż nam się wydaje.
Przy banalnej wizycie któregoś z członków rodziny, rodzice pozwalają im za każdym razem na obdarowywanie dziecka słodkimi podarkami lub zabawkami. Wiele nie trzeba, aby któregoś dnia podczas wizyty babci lub cioci maluch zamiast powiedzieć "dzień dobry" lub "cześć" wykrztusił tylko z siebie ciekawe "A co masz dla mnie?". Dlatego my, rodzice możemy szukać winy za takie zachowanie naszych dzieci w kolorowym świecie, jaki wokół nas się kreci, pełnym chwytów marketingowych i tandetnego kiczu, który chce się za wszelką cenę sprzedać. Możemy szukać winy w programach dziecięcych przerywanych, co chwila reklamami drogich i atrakcyjnych zabawek. Ale czy nie prędzej znajdziemy przyczynę takich zachowań u dziecka, w nas samych, w naszym postępowaniu, które nie zawsze jest właściwe. Bo czasem o wiele za często sami pozwalamy dziecku na zbyt wiele. Dla spokoju, dla własnej wygody.
I kto tu rządzi?
Zgadzamy się na zakupy, wymuszone przez nasze dzieci. Kto w takim razie, kim kieruje? Kto komu daje przykład i kształtuje jego osobowość? Kto tu, kogo wychowuje? Odpowiedź jest chyba prosta i nie musimy się oszukiwać, że to my sami jesteśmy marionetkami w rękach naszych pociech. Tylko nie na tym polega rodzicielstwo, żeby "być dobrym" dla dziecka w ten właśnie sposób, spełniając jego wszystkie zakupowe żądania. Maluch z czasem widząc, że ma nas w garści będzie posuwać się jeszcze dalej i z czasem może nawet stać się agresywny w stosunku do nas. Skoro zwykły płacz nie pomoże, to może tupnięcie nogą, może uderzenie rączką? Jeśli nie nauczymy się mówić naszemu dziecku wyraźnie i stanowczo "NIE" nie dość, że my sami będziemy narzędziem w ich ręku, ale co gorsza taki przykład, jaki im damy w dzieciństwie będzie rzutować na ich dorosłe postępowanie i stosunek do ludzi. Co zrobić, gdy dziecko wpada w sklepie w histerię, bo powiemy "Nie, nie kupię, tej zabawki"? zachowaj spokój, powtórz jeszcze raz nie, zapłać za zakupy i wyjdź z dzieckiem ze sklepu. Płacze? Niech popłacze, te łzy mu nie zaszkodzą. Po wyjściu ze sklepu możesz podjąć próbę rozmowy i wytłumaczenia, dlaczego odmówiłeś. Mów tylko prawdę. Pamiętaj, jesteś rodzicem, jesteś odpowiedzialny za swoje dziecko i jego dobre wychowanie. To do Ciebie należy ostatnie słowo.
Skarbonka na niezły początek
Maluch chce kupić to lub tamto? Tłumaczenia nie pomagają? Jedynym dobrym i owocnym zakupem w tym wypadku będzie tylko skarbonka. Powiedz mu, do czego służy. Niech dziecko przyswaja sobie nawyk oszczędzania, gospodarowania swoimi własnymi środkami. Zobaczy, że wcale nie jest to takie proste, jak mu się wydaje.
Ta nauka nie będzie łatwa, dlatego życzymy powodzenia!