Pomoc potrzebna od zaraz
Choć zdanie to brzmi jak z ulotki reklamowej, jest jak najbardziej prawdziwe – możemy uratować komuś życie robiąc naprawdę niewiele. Wystarczy 30 uciśnięć na klatkę piersiową i dwa oddechy. Albo zwykłe wybranie numeru 112.
W sieci znalazłam film, na którym młody chłopak wygląda jakby się zwijał z bólu. Ludzie przechodzą obok niego i nie zwracając uwagi, co się z nim dzieje. Następnie akcja filmu przenosi się do innego państwa. Tam widząc cierpiącego, młodego mężczyznę przechodnie reagują natychmiast. Pytają, jak mają mu pomóc, czy aby przypadkiem nie wezwać karetki.
Cały filmik był jak nakręcone na kamerę badanie socjologiczne. Poruszał dogłębnie uczucia widza, pokazując w którym kraju jest dobrze, a w którym źle.
"Ciekawe, jak jest u nas" - pomyślałam i przypomniałam sobie pewną sytuację. Wracałam z dziećmi ze spaceru. Właśnie przechodziliśmy obok straganów owocowo-warzywnych.
Ludzi było sporo. Tuż obok na ziemi leżał mężczyzna, który miał atak padaczki. Pomyślałam, że przecież zaraz ktoś podejdzie i mu pomoże, w końcu idę z maluchami (2 i 6 lat) i nie muszę narażać ich na widok epileptyka. Pomyślałam tak i zrobiło mi się wstyd. Jak mam przejść obojętnie koło człowieka potrzebującego pomocy? Jaki przykład daję synowi i córce?
Leżący mężczyzna miał brudne spodnie i wyglądało na to, że jest pod wpływem alkoholu. Zapewne dlatego inni nie kwapili się by zareagować. Postawiłam dzieci pod ścianą budynku, kilka metrów od całego zajścia. Powiedziałam, że nie wolno im się ruszyć na krok. Widziałam je, a jednocześnie mogłam podejść do mężczyzny i położyć jego głowę na swoich butach - tak należy zrobić, by uchronić głowę przed uderzeniami o twardą powierzchnię.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam po karetkę. Przyjechała naprawdę szybko. Panem zaopiekowali się ratownicy medyczni. Na moich dzieciach ta sytuacja zrobiła naprawdę wielkie wrażenie. Całą drogę do domu rozmawialiśmy tylko o tym. Nie widziałam w ich oczach strachu, raczej ciekawość i emocje. A gdy wpadli do domu, pobiegli do taty z okrzykami: "Uratowaliśmy pana, który miał upadaczkę!". Byłam dumna z ich zachowania, że tak cierpliwie czekali, że obserwując z boku całe zajście nie starali się mnie odciągnąć od wykonywanych czynności.
Uwielbiam kursy pierwszej pomocy. Ze względu na moją pracę - najpierw w przychodni lekarskiej, potem w szkole - przeszłam ich naprawdę sporo.
Pamiętam, jak na którymś z kolei, prowadząca opowiedziała historię 13-latki, która uratowała życie młodemu mężczyźnie. Dziewczynka wracała ze szkoły i była świadkiem wypadku. Motocyklista wjechał na drzewo. Nastolatka zadzwoniła do swojej mamy, która była pielęgniarką - a ta poinstruowała córkę, co ma robić, dzwoniąc jednocześnie z drugiego aparatu po karetkę. Motocyklista przeżył dzięki szybkiej interwencji uczennicy wracającej ze szkoły.
Każdy chciałby zostać bohaterem. Pragniemy ogrzać się w blasku sławy, stanąć w światłach reflektorów, czuć na sobie spojrzenia pełne podziwu. Małe dzieci często wyobrażają sobie, że są kimś wyjątkowym. Stają na kanapie, śpiewają do szczotki do włosów dla widowni ułożonej z misiów. Albo wyruszają w kosmos w rakiecie zrobionej z tekturowych pudeł, by odkryć nową planetę. Sławę mają więc na co dzień.
My dorośli możemy zrobić coś więcej niż zyskać przysłowiowe 5 minut uwielbienia. Choć zdanie brzmi jak z ulotki reklamowej, ale jest jak najbardziej prawdziwe - możemy uratować komuś życie, robiąc naprawdę niewiele. Wystarczy 30 uciśnięć na klatkę piersiową i dwa oddechy. Albo zwykłe wybranie numeru 112.
Jest jeszcze jedna rzecz, którą na pewno opisali już mądrzejsi ode mnie. Ludzie, którzy widzą, że pomagamy, sami też angażują się do pomocy. Wiem, bo ostatnio jak jechałam z moją rodziną, to przy autostradzie leżał człowiek. Podniosłam larum i kazałam mężowi zawracać, by sprawdzić, co się stało. Mężczyzna leżał dwa metry od pobocza i nie wiedział jak się tam znalazł. Powiedział tylko, że jest po zawale i czasami zdarza mu się tracić przytomność. Kilka osób po nas zatrzymało się, pytając czy nie potrzebujemy pomocy. W naszym kraju jest dobrze. Prawda?
Monika Szubrycht