Prawda i mity o karmieniu piersią
Na temat laktacji krąży wiele plotek. Warto o nich zapomnieć i korzystać ze sprawdzonych, rzetelnych rad.
Gdy debiutujemy w roli karmiącej mamy, często od różnych osób słyszymy sprzeczne informacje o podawaniu piersi. Dodatkowo wiele z udzielanych nam porad mija się z prawdą i zamiast ułatwiać nam karmienie, tylko je utrudnia. Wraz z Izabelą Lenkiewicz, doradcą laktacyjnym wyjaśniamy, które stwierdzenia dotyczące laktacji są prawdziwe, a które lepiej wymazać z pamięci.
Naturalny pokarm nigdy nie jest za chudy ani też za tłusty. Zawsze ma właściwą temperaturę i odpowiedni zestaw składników, które są niezbędne maluszkowi na danym etapie rozwoju. Mało tego: skład mleka mamy zmienia się w trakcie każdego karmienia. W pierwszych minutach ssania jest w nim dużo wody, by smyk mógł się napić. Następnie zwiększa się w nim stężenie tłuszczu i białka, by dziecko porządnie się najadło.
Również mleko wytwarzane w nocy jest inne niż to za dnia - zawiera więcej kalorii. Jeśli więc przystawiamy malca do piersi tak często i na tak długo, jak tego chce, otrzymuje wystarczającą ilość składników odżywczych i powinien się najadać. Gdy podejrzewamy, że może być niedożywiony, warto zważyć smyka w przychodni. Dopiero słabe przybieranie na wadze może świadczyć, że dziecko nie dojada. Wtedy należy częściej przystawiać maleństwo do piersi, zwłaszcza w ciągu nocy.
Okres karmienia piersią to spore obciążenie dla naszego organizmu. Im gorzej wtedy się odżywiamy, tym bardziej jesteśmy zmęczone i wyczerpane. Dlatego w czasie laktacji nasze menu musi być zdrowe i bardzo urozmaicone - zawierające produkty z każdej grupy żywieniowej. Powinnyśmy więc jeść wszystko, z wyjątkiem fast foodów, dań w puszkach, mocno przetworzonych i zawierających konserwanty.
Nie możemy rezygnować z jakiegoś produktu tak na wszelki wypadek, by uchronić dziecko przed alergią. Warto jednak uważnie obserwować reakcje niemowlęcia, gdyż niektóre rzeczy, które zjadłyśmy, rzeczywiście mogą powodować u niego niepokojące dolegliwości. Jeśli po czymś, co spożyłyśmy, maluszek ma kolkę, ból brzuszka, wysypkę, dopiero wtedy można dany produkt odstawić, a po jakimś czasie znów do niego wrócić.
Pokarm należy odciągać tylko w wyjątkowych sytuacjach. Trzeba to zrobić wtedy, gdy mamy nawał, zastój mleka, obrzęk piersi (wówczas odciągamy pokarm tylko do momentu odczucia ulgi w piersiach) albo gdy pojawi się problem z niedoborem pokarmu lub na krótko zostawiamy malca pod czyjąś opieką.
Jeśli żadna z tych sytuacji nas nie dotyczy, odciąganie mleka po karmieniu jest niewskazane. Im bardziej stymulujemy pierś - nieważne, czy laktatorem, czy przystawiając do niej dziecko - tym większajest produkcja mleka. Takie postępowanie może więc doprowadzić do nadprodukcji pokarmu.
Podwyższona temperatura, katar, kaszel czy ból gardła u mamy nie są przeszkodą w karmieniu piersią. Gdy jesteśmy przeziębione lub chore, w naszym mleku wytwarzają się przeciwciała chroniące maluszka przed infekcją, która w danym momencie nas dopadła. Tak więc nie ma obawy, że niemowlę może się od nas zarazić. A jeśli nawet tak się stanie, to objawy będą łagodne. Podczas infekcji przebiegającej z gorączką lub bólem można zażywać także preparaty zawierające paracetamol lub ibuprofen. Te substancje są bezpieczne dla karmiącej mamy. Powinnyśmy jednak unikać aspiryny, pyralginy i preparatów z pseudoefedryną, która może hamować wytwarzanie pokarmu.
Gdy przepełniają się one mlekiem, są napięte i obolałe (nawał pokarmu), a nawet zaczerwienione i gorące (obrzęk), okład ze schłodzonych i roztłuczonych liści białej kapusty przynosi prawdziwą ulgę. Tak samo działają też chłodne kompresy żelowe, dostępne w aptece. Należy je, podobnie jak liście kapusty, stosować po nakarmieniu maluszka.
Warto pamiętać, że takie sposoby jedynie złagodzą wspomniane wyżej problemy, ale ich nie rozwiążą. Aby pozbyć się tych dolegliwości, ważne jest prawidłowe i częste przystawianie maluszka do piersi lub odciąganie nadmiaru pokarmu, a także - jeśli trzeba - przyjmowanie leków przeciwbólowych.
Wielkość i kształt piersi nie ma wpływu na produkcję pokarmu. Za to odpowiada tkanka gruczołowa, a nie tłuszczowa, która decyduje o rozmiarze biustu. Dlatego mamy o małych piersiach mogą bez problemu wykarmić dziecko. Również kształt brodawek (wklęsłe czy wypukłe) nie ma dla dziecka znaczenia. Prawidłowo przystawiony do piersi maluch ssie bowiem brodawkę wraz z większą częścią otoczki, gdyż właśnie tam znajdują się przewody mleczne.
Gruczoły, które znajdują się wokół brodawek, wydzielają substancje nawilżające skórę sutków i chroniące je przed atakiem bakterii. Dlatego nie należy myć piersi przed karmieniem, a także po nim. W ten sposób pozbawiamy je naturalnej bariery ochronnej. Wystarczy, że umyjemy je raz dziennie, np. pod prysznicem. Natomiast nie powinnyśmy zapominać o dokładnym umyciu rąk przed przystawieniem maluszka do piersi.
Konsultacja: Izabela Lenkiewicz, lekarz, doradca laktacyjny, założycielka internetowej Szkoły Rodzenia przedPORODEM.pl. Tekst: Iwona Jankowska