30 lat minęło!
Za kilka dni Beata Kozidrak (49) otworzy szampana! W SHOW wspomina czasy, gdy w kawiarni Czarcia Łapa marzyła z chłopakiem o sławie.
"Nie potrafiłabym spocząć na laurach i nic nie robić. Już marzę o kolejnej płycie", mówi artystka w rozmowie z SHOW. I dodaje: "Nie ucieknę ani do Hiszpanii, ani na Florydę. W Polsce są moi ukochani fani".
"Z czego ty będziesz żyć"
Był koniec lat 70., gdy poznała przyszłego męża. Andrzej Pietras przyjeżdżał po nią przed szkołę i zabierał maluchem do kawiarni Czarcia Łapa na lubelskiej starówce. Był sześć lat starszy od Beaty. Ona marzyła o śpiewaniu, a on planował jej karierę.
Bajm wystartował w marcu 1978 roku. Nazwa grupy powstała od pierwszych liter imion członków zespołu: B - jak Beata Kozidrak, A - jak Andrzej Pietras, J - jak Jarosław Kozidrak (brat Beaty) oraz M - jak Marek Winiarski (wcześnie opuścił zespół).) Już w maju grupa zadebiutowała w Opolu.
"Miałam ponad 17 lat. Kiedy stanęłam na tej prestiżowej scenie, byłam po prostu najszczęśliwsza nastolatką na świecie", wspomina Beata Kozidrak w rozmowie z SHOW.
Odnieśli sukces - zajęli drugie miejsce, w wakacje cała Polska śpiewała ich przebój "Piechotą do lata". Początkująca gwiazda miała jeden problem - musiała przekonać ojca, by pozwolił jej na śpiewanie.
Po latach wspomina: "Pamiętam rozmowę sprzed trzydziestu lat. Tata mówił oburzony: "Matura cię czeka! Z czego ty będziesz żyć! Przecież nie z muzykowania!"". Przysięgłam mu, że zdam maturę. Słowa dotrzymałam, a tata pozwolił mi dalej iść swoją drogą".
"Dziecko urodziło dziecko"
Po festiwalu w Opolu członkowie zespołu Bajm wrócili spokojnie do rodzinnego Lublina. Beata uczyła się do matury i pracowała nad płytą. W 1979 roku, mając zaledwie 19 lat, wzięła ślub z Andrzejem Pietrasem. Dwa lata pózniej urodziła się ich pierwsza córka Kasia.
"Moja rodzina mówiła: dziecko urodziło dziecko. Ale ja, choć przestraszona, byłam szczęśliwa", wspomina po latach. Tydzień później wybuchł stan wojenny i kariera Bajmu, który pracował nad pierwszą płytą, stanęła pod znakiem zapytania. Tym bardziej że część muzyków wyjechała akurat za granicę w poszukiwaniu sprzętu. Kiedy dowiedzieli się o sytuacji w Polsce, postanowili nie wracać.
Trzeba było szukać nowej ekipy. Płyta z takimi przebojami, jak "Józek, nie daruję ci tej nocy"
i "Co mi panie dasz" ujrzała światło dzienne dopiero w roku 1983 i rozeszła się w rekordowym nakładzie. Bajm postanowił ruszyć w trasę koncertową, ale Beata nie potrafiła rozstać się z dwuletnią córeczką. Kasia pojechała więc z rodzicami w trasę. Pierwszą, potem w kolejne.
Szybko zaczęto nazywać ją dzieckiem Bajmu. Dziś Kasia Pietras występuje z zespołem Kashmir. "Przesiąkała atmosferą koncertów od najmłodszych lat", mówi jej mama.
"Czułam, że się popłaczę"
Pytana o trudne momenty w karierze, mówi, że było ich kilka. Ale nigdy nie myślała: to już koniec. Bywało jednak, że popłynęły łzy. Jak wtedy, gdy ktoś napisał, że miała wypadek samochodowy i nie żyje.
"Musiałam błyskawicznie zadzwonić do rodziców. Byli przerażeni, a potem zdruzgotani, bo prasa zaczęła sugerować, że ów wypadek jest sprytnie przemyślaną akcją promocyjną mojej nowej płyty", wspomina.
Inny trudny moment? Śmierć ojca. Stanęła na scenie dwa tygodnie po pogrzebie. Musiała, bo bilety na koncert były dawno sprzedane. "Nie wiedziałam, czy dam radę zaśpiewać. Czasem mówię publiczności o swoich kłopotach. Tym razem też tak zrobiłam, bo czułam, że zaraz się popłaczę. Zadedykowałam ojcu piosenkę, a ludzie zapalili zapalniczki i śpiewali razem ze mną. Natychmiast zrobiło mi się jakoś cieplej i poczułam się silniejsza".
Pamięta, że pomyślała wtedy: muzyka jest lekiem na całe zło, potrafi zdziałać cuda. "Wiele razy wchodziłam na scenę w nie najlepszym nastroju, a kiedy słyszałam, jak ludzie krzyczą: ?Beata! Beata!?, dostawałam skrzydeł".
Wokalistka pamięta jeszcze taką scenę: śpiewała "Szklankę wody", gdy wśród publiczności zobaczyła niepełnosprawną dziewczynkę. Tekst płynął: "Nie obiecam ci, że lepszy będzie świat, ważny jest oczu twoich blask" i widziała, jak bardzo przejęte są oczy tego dziecka. "Wtedy zrozumiałam, że jeden tekst może mieć wiele wymiarów dla różnych ludzi w różnych sytuacjach. Na nowo odkryłam też sens słów, które śpiewałam setki razy".
Jak każda kobieta, miewa gorsze chwile. "Wtedy albo słucham muzyki, albo idę z córkami na zakupy", śmieje się.
Często wchodzi do zwykłego sklepu. Lubi obserwować kobiety i rozmawiać z nimi. To dla niej kopalnia tematów do nowych tekstów piosenek. "Uważam, że dziś kobiety za bardzo skupiają się na sobie i na swojej karierze. Zapominają trochę o swoich facetach. Albo czekają ciągle na księcia z bajki, który przyjedzie na białym koniu. A to nie jest realne", mówi.
Lubi doradzać swoim przyjaciółkom. Podobno ocaliła niejedno małżeństwo...
"Nie chcę się już tłumaczyć"
Z okazji trzydziestolecia zespołu Bajm Beata Kozidrak zaprasza na koncert jubileuszowy do Sali Kongresowej w Warszawie. W internecie na stronie www.bajm.pl internauci mogą głosować na jej największe przeboje. 13 grudnia Bajm m.in. zagra te utwory, które zdobędą najwięcej głosów. "Sama jestem ciekawa, co zaśpiewam w kongresówce", śmieje się Kozidrak. Najukochańszymi balladami Beaty są "Małpa i ja" oraz "Dwa serca, dwa smutki". Za te utwory artystka trzyma kciuki. Ale przebojów ma na koncie dziesiątki. Za to Polacy ją kochają. Za mocny wokal, za przejmujące teksty i za wpadające w ucho melodie. Za ekstrawaganckie stroje. I za to, że się nie zmienia. Jakby upływ czasu jej nie dotyczył.
Niepochlebne recenzje? "Kiedyś przejmowałam się każdą", przyznaje Beata. "Ale te wszystkie festiwale, podczas których dostawałam Grand Prix, utrzymały mnie w przekonaniu, że już nie muszę niczego nikomu udowadniać. I nie chcę się już tłumaczyć ani z pieniędzy, ani ze szczęścia, ani z talentu. Po prostu czuję się zawodowo spełniona i prywatnie szczęśliwa. Proszę, nie pytaj o więcej. Boję się zapeszyć".
Iwona Zgliczyńska