Anna Guzik: Mierzę siły na zamiary
Miniony rok uważa za udany, udany, choć przyznaje, że nie wszystko poszło jej jak po maśle. Pomimo to, nie robi planów na nadchodzący. Zamierza tylko go powitać inaczej niż zwykle. Sylwester w pracy? Nie tym razem!
Jest piękna, utalentowana i lubi chadzać własnymi drogami. Z wyboru dzieli czas między pełną zgiełku i pośpiechu Warszawę, gdzie m.in. gra w serialach i prowadzi program w telewizji, a Bielsko-Białą, niewielkie miasto u stóp Beskidów, gdzie ma dom, bliski kontakt z przyrodą i spełnia się w teatrze.
Jak przywitała pani Nowy Rok?
Anna Guzik: - Wyjątkowo nie na scenie, tylko prywatnie. Cieszę się, że mogłam wypoczywać, choć muszę przyznać, że czuję się z tym nieswojo... Sylwester zazwyczaj jest dla mnie, jak dla większości artystów, dniem dużej aktywności zawodowej. Pracujemy, by inni mogli się bawić.
U progu karnawału muszę zapytać, czy wciąż znajduje Pani przyjemność w tańcu. Do dziś jesteśmy olśnieni Pani występem w "Tańcu z gwiazdami"...
- Zawsze uwielbiałam tańczyć! W programie najbardziej tango i walca. To niesamowite uczucie, kiedy całkowicie poddajesz się muzyce i partnerowi. Cieszę się, że udało mi się wówczas przekroczyć pewną granicę, dotknąć magii tańca. Prywatnie taniec pozwala mi się odprężyć i... odsłonić kawałek prawdy o mnie. Myślę, że patrząc na to, jak człowiek tańczy, możemy sporo się o nim dowiedzieć.
Robi pani postanowienia noworoczne?
- Raczej podsumowania mijającego roku. Staram się przeanalizować, co udało mi się zrobić, czy moje życie poszło w dobrym kierunku i co chciałabym wkrótce osiągnąć. Nie robię postanowień, których nie uda mi się zrealizować. Liczę siły na zamiary. Jeśli wiem, że czeka mnie pracowity czas, to lekcje angielskiego i gry na gitarze trzeba odłożyć na później. A kończący się rok uważam za udany. Nie wszystko szło jak po maśle, ale podobno bardziej doceniamy sukces, jeśli musimy na niego zapracować. No cóż, przede mną jeszcze sporo pracy...
Dwa lata prowadziła pani program "Zdrowie na widelcu". Obecnie - "Grzeszki na widelcu". Co je różni?
- Choćby to, że wcześniej nie mogłam kosztować tradycyjnych polskich potraw, a teraz mogę. (śmiech) Punktem wyjścia do "Grzeszków" jest świadomość, że Polacy lubią dobrze zjeść i stawiają na kuchnię tradycyjną, warto więc pokazać, jak te potrawy przygotować, unikając pułapek zdrowotnych. Pokazujemy jeden "grzeszek" i jego zdrowszą alternatywę.
Pani największy "grzeszek" kulinarny to...?
- Na co dzień staram się trzymać zasad zdrowego żywienia, więc czasami mogę sobie pozwolić na drobny grzeszek pod postacią słodyczy... To niestety moja pięta achillesowa. Nie rozumiem, jak można jeść na śniadanie kanapki, na obiad pizzę i na kolację kebab. Prędzej czy później to się odbije - jeśli nie na wadze, bo niektórzy mają świetną przemianę materii, to na samopoczuciu i zdrowiu.
Co poradziłaby pani czytelniczkom, które chciałyby mieć taką sylwetkę jak pani?
- Wiem, że zabrzmi to jak absurd, ale żeby schudnąć, trzeba jeść... Wiele osób intensywnie pracujących pomija posiłki, w związku z tym, mimo że jedzą niewiele - tyją. Tymczasem trzeba pobudzać przemianę materii małymi, regularnymi przekąskami, począwszy od śniadania. Wtedy organizm jest dopieszczony i odpłaca nam dobrym samopoczuciem. Gdy głodujemy cały dzień, a wieczorem robimy sobie królewską ucztę, to oczywiste, że nie mamy ochoty na śniadanie i do południa nie czujemy głodu. Ważna jest też aktywność fizyczna, przynajmniej dwa razy w tygodniu. A my dbamy o wygląd zewnętrzny, często zapominając o sercu, ogólnej kondycji i samopoczuciu. To sport sprawia, że czujemy się lepiej.
Pani od kilku lat gra w tenisa.
- To wspaniała dyscyplina, która wymaga nie tylko kondycji fizycznej, ale również umiejętności taktycznych. Głównie dla ludzi, którzy lubią rywalizację i nie przejmują się zbytnio porażkami. Oczywiście zawsze chce się wygrywać, ale od czasu do czasu ktoś okazuje się jednak lepszy... Późną jesienią i zimą gramy w halach lub tzw. balonach, ale najprzyjemniej jest od wiosny do wczesnej jesieni, gdy w końcu można grać na świeżym powietrzu. W tym sporcie najważniejsze jest jednak dla mnie to, że otaczam się ludźmi, którzy podzielają moją pasję, a trening oprócz poprawy kondycji daje mi też okazję do towarzyskich spotkań. Wszystko w jednym.
Uprawia pani sporty zimowe?
- Tak, mamy z mężem jeszcze drugą wspólną pasję - snowboard. Nie brak nam też okazji do jego uprawiania, bo Bielsko- Biała leży u podnóża gór, a teściowie mieszkają na Podhalu. Niestety, kiedy intensywnie pracuję zawodowo, ograniczam wypady w góry, bo tam łatwo o kontuzję.
A dokąd państwo jeżdżą na ferie?
- Wstyd przyznać, ale nigdzie nie wyjeżdżamy... Na czas zimowych wakacji przypada teatralny "wysoki sezon", gdy ludzie chętnie przychodzą na spektakle, więc i mój grafik zajęć jest wypełniony po brzegi. Inaczej sytuacja wygląda latem, które bywa dla aktorów tzw. sezonem ogórkowym. Jeździmy więc na turnieje tenisowe artystów do Jaworza i Pogorzelicy - dla przyjemności płynącej z ruchu, obcowania z przyrodą i rywalizacji, którą chyba mam we krwi. No i rzecz jasna dla spotkań z ludźmi. Na te turnieje przyjeżdża mnóstwo artystów kabaretowych, których poczucie humoru od razu wprawia mnie w dobry nastrój. Uważam, że jest ono cechą ludzi inteligentnych, dlatego uwielbiam dowcip, nawet ten cięty i wymierzony we mnie. Ale wracając do podróży: Zazwyczaj lubię poznawać nowe miejsca, choć są zakątki w Polsce, które od lat darzę sentymentem. To Świnoujście, Trójmiasto, Pojezierze Mazurskie i Podhale.
A za granicą?
- Uwielbiam pływać w ciepłym morzu, a w Polsce nawet latem jest to trudne. Dlatego wybieram kierunki, gdzie mogę połączyć przyjemne z pożytecznym. Idealna jest Chorwacja z mnóstwem pięknych miasteczek, które mają zabytkowe starówki, malowniczych portów, czystym morzem i do tego sympatycznymi ludźmi. Niczego więcej mi nie potrzeba. Miło wspominam również wyjazd do USA i Kanady ze spektaklem "Szwedzki stół". Nowy Jork zrobił na mnie niesamowite wrażenie, jest dokładnie taki, jak go sobie wyobrażałam. Fajnie było spacerować ulicami, które znam z tak wielu filmów, ale wiem, że to jednak nie jest miejsce, w którym mogłabym wypocząć i spędzić dłuższy czas.
Rozmawiał: Paweł Piotrowicz