Beata Tadla: Tęskniłam za telewizją
Przed nią debiut w nowej stacji, ale Beata nie boi się wyzwań. Tym bardziej, że świetnie zna ludzi, z którymi będzie pracować. „Po 40. nie jest łatwo zaczynać coś zupełnie od zera”, przyznaje w rozmowie z SHOW.
Po 10 miesiącach od zwolnienia przez nowe władze TVP Beata Tadla (41) wraca do gry! Poprowadzi program informacyjny w nowej stacji telewizyjnej Nowa TV. Nie ukrywa, że jest podekscytowana tym wyzwaniem.
"Bardzo się cieszę, że znowu będę miała okazję pracować z ludźmi, których lubię, znam i szanuję. Nikogo nie będę musiała przekonywać do siebie, nie będzie potrzeby »uczenia się siebie«, a po czterdziestce nie jest łatwo zaczynać coś zupełnie od zera", mówi w rozmowie z SHOW i dodaje: "Przez te miesiące tęskniłam za telewizją, a najbardziej za ludźmi. Po tym, co wydarzyło się z mediami publicznymi, byłam jednak na tyle zniechęcona, zmęczona, że chciałam odpocząć i mieć czas na przemyślenia. Nigdy zresztą nie zarzekałam się, że nie wrócę przed kamerę. Miałam wiele propozycji, ale czekałam, i dobrze, bo okazało się, że Nowa TV to coś dla mnie. Z dala od politycznych zawirowań. W duecie z Markiem Czyżem lub Jarkiem Kulczyckim będę prowadzić program informacyjny, ale również program publicystyczny, w moim wykonaniu - o kwestiach społecznych".
Przed Tadlą stanęły kolejne wyzwania, ale przecież na swoim koncie ma już sporo rewolucji zarówno tych życiowych, jak i związanych z pracą. Od zawsze wiedziała jedno: że chce w życiu robić coś wyjątkowego.
Telewizja to jej żywioł
Pracę w zawodzie zaczęła dość wcześnie w rodzinnej Legnicy. "To był początek 1992 roku. Byłam wtedy jeszcze uczennicą miejscowego liceum. Dorabiając do kieszonkowego, roznosiłam gazety i odnalazłam ogłoszenie, że powstaje radio. Zgłosiłam się na casting i - ku swojemu zdziwieniu - dostałam się. Nie miałam jednak zielonego pojęcia, że zostanę tam na stałe, bo od zawsze marzyłam o aktorstwie. Najtrudniejsze wtedy było to, że w ogóle nie wiedzieliśmy, jak się poruszać po eterze", wspominała w "Lecie z Radiem".
Potem współpracowała z warszawskim Radiem Eska, Super FM i Radiem Plus. W pewnym momencie poczuła, że czas na zmianę. "Radio, w którym pracowałam przez piętnaście lat, zaczęło mieć bardzo duże problemy finansowe (...). Wydawało mi się, że naturalną ścieżką będzie po prostu praca w telewizji", powiedziała w rozmowie z portalem "Widzimisię".
Beata związała się z TVN, gdzie od 2004 roku prowadziła magazyn "Klub młodej mamy" w TVN Style, a rok później została prezenterką serwisów informacyjnych TVN24. Po dwóch latach dołączyła do grona prezenterów "Faktów" TVN o 19.00. Jej przygoda z TVN dobiegła końca 7 lat później. Tadla tłumaczyła wtedy, że chce podjąć nowe wyzwanie zawodowe. I faktycznie - zobaczyliśmy ją w telewizji publicznej. Od końca 2012 roku prowadziła główne wydania "Wiadomości".
Jej kariera w TVP skończyła się w styczniu tego roku wraz ze zmianami w stacji. Tadla nie ukrywała swojego rozgoryczenia. "Być w tak wybitnym gronie znienawidzonych przez władzę to dla dziennikarza zaszczyt! Moje rozstanie z TVP odbyło się bardzo kulturalnie. Ot, nie pasuję do koncepcji nowych »Wiadomości «. Czy mogłabym się z tym nie zgodzić? Robiliśmy ten program dla widzów, nie dla polityków. I dlatego recenzje widzów były i pozostaną dla mnie jedyną oceną, jaką biorę pod uwagę. Przez lata tych ocen było mnóstwo - czasem surowe, ale najczęściej ciepłe i konstruktywne", pisała Tadla na Facebooku.
Zapewne jednak zachowa także dobre wspomnienia z TVP, bo właśnie tam narodziło się uczucie między nią, a Jarosławem Kretem (52).
Miłość jej życia
"Widziałem cię w »Faktach« TVN, a potem usłyszałem twój głos w »Wiadomościach« TVP. To były twoje drugie »Wiadomości«. Zszedłem do studia i usłyszałem cudowny, czysty głos ze wspaniałą dykcją, przemawiający bezbłędną polszczyzną. (...) Powiedziałem do kolegi z obsługi studia: »Rany, ona jest boska«. A on: »Jarek, my tu już mamy jej fanklub«. »To was przebiję«, obiecałem", tak znany prezenter pogody wspomina pierwsze zauroczenie Beatą.
Tadla wiedziała, kim jest Kret, ale była przekonana, że jest facetem zajętym, który ma rodzinę. Później okazało się jednak, że obydwoje są wolni, chociaż oficjalnie dziennikarka rozwód z Radosławem Kietlińskim uzyskała dopiero w 2014 roku. Oboje mają też dzieci z poprzednich związków. Ona syna Jana (15), a Jarek - Franka (6).
Odkąd się poznali, są nierozłączni. Mają wspólne pasje i bardzo się wspierają. "Gdy mija pierwsza euforia, zakochanie i fascynacja i zaczynamy sprawdzać się w codzienności. I my z tej codzienności zdajemy egzamin. Trzeba nie tylko kochać tę drugą osobę, lecz także lubić jej towarzystwo. I tęsknić za nią. I się uzupełniać", wyznała Tadla w jednym z wywiadów. "Czerpiemy radość z naszej bliskości. My jesteśmy jak dwie przytulanki", dodał Jarosław Kret.
Magdalena Makuch
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***