Chcę być jak Elvis
Czasem zastanawia się, czy jego córka nie jest dzieckiem Szymona Hołowni... W rozmowie z SHOW Marcin Prokop (32) nie unika trudnych tematów.
Powody finansowe?
Na dalekim planie. Wiele osób myśli, że kiedy jakiś program jest popularny, to idzie za tym niewiarygodna kasa. Dementuję.
Adrenalina?
W pierwszym odcinku na żywo pojawiły się problemy z dźwiękiem. Tancerki dwa razy nie mogły wystartować. Nikt nie był na to przygotowany. Musieliśmy z Szymonem zareagować, opanować sytuację, wytłumaczyć publiczności i telewidzom, co się dzieje. Widziałem zdenerwowanie w oczach ekipy. A ja uwielbiam takie sytuacje. Sto razy bardziej wolę nieprzewidywalność programu na żywo, gdzie liczy się improwizacja, "szycie" z głowy i szybkie reagowanie niż nagrywanie rzeczy do puszki. Jestem marnym aktorem i nienawidzę powtarzać piętnaście razy tych samych żartów.
Jesteś urodzonym showmenem?
W dziecięcych marzeniach byłem herosem rocka w skórzanych, obcisłych portkach, rozebranym do połowy, z długą pofalowaną plerezą. Połączeniem Radka Majdana i Janka Borysewicza. Kiedy stoję na scenie programu "Mam talent", czuję, że to jest namiastka realizacji marzeń o byciu polskim Elvisem.
A jak ci się pracuje z Szymonem Hołownią?
Znamy się od ośmiu lat. Wpadliśmy na siebie w redakcji miesięcznika "Machina", którego byłem naczelnym. Szymon był świeżo po wyjściu z zakonu i zaczął zajmować się dziennikarstwem. Pamiętam jego pierwszy tekst napisany na moje zamówienie - reportaż, w którym wcielił się w pracownika sekstelefonu. Piekielnie inteligentny i zabójczo śmieszny.
Wyobrażasz sobie niedoszłego księdza, który sapie i jęczy do słuchawki starszym paniom? Już wtedy wiedziałem, że mam do czynienia z nieprzeciętną postacią. Potem co prawda Szymon się na mnie obraził, bo "Machina" miała kłopoty i nie mogłem mu zapłacić za ten artykuł, ale ostatecznie się zaprzyjaźniliśmy i tak zostało do dziś.
Jest taka teoria, że najlepsze duety telewizyjne tworzą się, kiedy partnerzy za sobą nie przepadają.
Że niby na styku przeciwnych biegunów pojawia się iskrzenie? To nie zawsze działa.
Myślisz o duetach: Jola Pieńkowska i Magda Mołek oraz Wojtek Jagielski i Kazia Szczuka?
Też, choć nie tylko. Każda z wymienionych przez ciebie postaci osobno jest świetna w tym,co robi, jednak czasem nawet między szlachetnymi pierwiastkami nie zachodzi chemia. Mój podstawowy przepis na stworzenie udanego duetu to nie odbierać blasku partnerowi. To jest zaprzęg, który muszą równo ciągnąć dwa konie. Trzeba własne ego schować do kieszeni i, zupełnie jak w łóżku, pracować na wspólny orgazm (śmiech).
To nie wyklucza rywalizacji, która nie musi polegać na podstawianiu sobie nóg. My z Szymonem mamy coś, co nazywamy syndromem porównywania siusiaków. Próbujemy udowodnić sobie, kto ma celniejszą puentę i fajniejszy dowcip. Nakręcamy się do zabawy. Gdybym miał u boku partnera, którego nie traktowałbym jak intelektualnego wyzwania, to szybko by mnie ta relacja znudziła. Dlatego też od tylu lat udaje nam się zachować świeżość w pracy z Dorotą. Wciąż siebie zaskakujemy.
Wzruszasz się podczas prowadzenia "Mam talent"?
Polityczna poprawność wymagałaby stwierdzenia, że każdy uczestnik niezwykle mnie roztkliwia. Ale prawda jest taka, że część z tych ludzi ma wypisane w oczach wyrachowanie. To są sceniczni wyjadacze, którzy w "Mam talent" szukają kolejnej szansy na promocję. Nic w tym złego, ale bardziej obchodzi mnie los dzieciaków, które przychodzą do programu. Bo są niewinne, szczere, bez grama cynizmu.
Nie uważasz, że uczestnicy tego programu powinni być pełnoletni?
Może, ale z drugiej strony to właśnie dzieciaki są solą tego show, bo generują największe emocje. Była w "Mam talent" taka dziewczynka, Sasza, która ma sześć lat i trzy czwarte życia spędziła u boku ojca w cyrku, wykonując z nim jakieś karkołomne ewolucje. Ona mnie wzrusza.
A nie wkurza cię, że ojciec zabiera jej dzieciństwo?
Spróbujmy rozsądzić, czy bardziej odbiera córce dzieciństwo ojciec cyrkowiec, który spędza z nią każdą chwilę, czy rodzice dziecka z tzw. normalnej rodziny, którzy robią karierę, podczas gdy wychowaniem ich potomstwa zajmują się telewizor i konsola do gier.
Twoja córka jest trochę młodsza. Czy ty...
Nie, ja bym nie chciał, żeby moje dziecko występowało w cyrku albo na scenie w "Mam talent". Uważam, że show-biznes to nie jest najlepsze miejsce dla dzieci. Ale nie mam prawa nikogo krytykować. Zresztą nie demonizujmy, że ten program szczególnie krzywdzi dzieci. Bo nawet jeśli odpadną i usłyszą parę słów krytyki, to zostanie im piękna blizna i anegdoty opowiadane u cioci na imieninach. To doświadczenie, którego się nie zapomina.
Masz program marzenie?
Nie chcę wyjść na aroganta, ale nie miewam marzeń, tylko plany. Jeśli coś mi się przyśni, staram się to realizować. Powstał projekt programu z udziałem moim i Szymona, który ma szansę na realizację w TVN.
Będziesz jak Majewski czy jak Wojewódzki?
Żaden z nich.
Bo?
Kiedyś już próbowano stworzyć ze mnie Kubę bis, rewolwerowca strzelającego puentą z biodra. To był chybiony pomysł, a ja słabo się w tym czułem. Mam temperament gościa, który lubi mówić, ale bardziej lubi słuchać, a Kuba jest telewizyjnym perpetuum mobile - w swoim programie potrzebuje gości wyłącznie jako oprawy własnej osoby. Próby zestawiania nas sprawiają, że wysoko unoszę brwi. Bo nie widzę podobieństwa.
Przyjaźnicie się?
Za duże słowo. Byliśmy parę razy na wódce, to wszystko. Towarzysko chyba nie jestem w jego typie. Mam za kiepskie auto (śmiech). Ale wyczuwam w nim fajną, wrażliwą osobę, dobrego człowieka, wbrew pozorom, jakie próbuje stwarzać. Nawet jeśli czasami sobie medialnie dowalamy, jest to bardziej amerykański wrestling, gdzie zapaśnicy markują ciosy na potrzeby publiki niż autentyczne pranie się po pyskach.
W swoim programie będziesz bliżej "talk" czy "show"?
Pośrodku. Ale nie dam się już ciągnąć za język. Na razie powstał pilot programu. Co będzie dalej, zobaczymy. Odłożyłeś kiedyś jakieś marzenie na świętego nigdy?
Miałem zespoły, które nigdy nie wzbiły się ponad poziom piwnicy. Ale czasem jeszcze spotykamy się z kolegami, żeby pohałasować.
Grasz czy śpiewasz?
Próbuję grać na gitarze i drę mordę. Ale nie są to na tyle wybitne dokonania, żeby się nimi chwalić. Nie będę organizował w celebryckich klubach występów dla znajomych.
Więcej informacji przeczytasz w nowym wydaniu magazynu o gwiazdach SHOW. W sprzedaży od 23 listopada.