Czy złamią daną sobie obietnicę?

Choć cieszą się z sukcesu, znają też dobrze smak porażki. Wiedzą, że wtedy najważniejsza jest rodzina.

Choć cieszą się z sukcesu, znają też dobrze smak porażki / fot. Paweł Przybyszewski
Choć cieszą się z sukcesu, znają też dobrze smak porażki / fot. Paweł PrzybyszewskiRewia

Nim Halinka Mlynkova (34) zostanie pochłonięta przez swoją grupę, zdąży jeszcze spojrzeć na widownię, gdzie siedzi jej mąż, Łukasz Nowicki (38). Jest jak co tydzień: klaszcze, z radością i uśmiechem dopinguje swoją żonę. I choć program wciąż trwa, już wielu ludzi wieszczy zwycięstwo zespołu z Cieszyna.

- Jestem zaskoczona tym, że tak dobrze nam idzie - mówiła kilka dni temu wokalistka. Jaki będzie ostateczny wynik, dowiemy się już niebawem, ale już dziś o Mlynkovej, która pracuje jednocześnie nad solową płytą, i Nowickim, który od niedawna prowadzi w TVP 2 teleturniej Postaw na milion, mówi się jako o nowym, gorącym duecie medialnym tej wiosny!

Jednak zanim jeszcze ich programy ruszyły, zastanawiano się, czy dadzą sobie radę i jak nieobecność obojga rodziców zniesie ich 7-letni syn, Piotr.

- Nie mam wyrzutów sumienia, że syn będzie miał mnie mniej dla siebie - wyznała piosenkarka w jednym z ostatnich wywiadów. - Poza tym on jest już małym mężczyzną, który poza czasem spędzanym z rodzicami lubi także grać na komputerze i spotykać się z kolegami!

Śledząc losy tej niezwykle sympatycznej pary, można pokusić się o zdanie, że wszystko w ich życiu miało swój czas. Odnaleźli się, gdy pani Halinka przestała dogadywać się z Brathankami. Łukasz Nowicki okazał się wtedy dla niej świetną podporą. Wzięli ślub, zostali rodzicami.

- Piotr jest chcianym dzieckiem, a nie wpadką - opowiadał potem aktor. - Ślub był chciany, a nie był wynikiem tego, że Halinka zaszła w ciążę. Ale wszystko wydarzyło się w szalonym tempie. Po prostu nie mieliśmy wcześniej czasu, żeby pobyć tylko ze sobą.

Priorytety zmieniły się z dnia na dzień: ona wychowywała syna, on zarabiał na rodzinę, grając w filmach, serialach, teatrze, ale też pracując w radiu, a w końcu i w telewizji śniadaniowej. Spodziewano się, że ich rodzina się powiększy. Tymczasem w piątą rocznicę ślubu pojawiła się plotka, że para... adoptuje dziecko z Afryki. Mówiło się, że oboje marzyli o licznym potomstwie, ale trauma, jaką dla pani Haliny okazał się poród, zniweczyła te plany.

- Na rodzeństwo Piotrek nie ma co liczyć, nie planujemy więcej dzieci - deklarowała jasno jakiś czas temu, by zaraz dodać: - Choć... nigdy nie mów nigdy!

W innym wywiadzie przyznawała:

- Przez ostatnie lata oddaliłam się od show biznesu. Nigdy mu tak do końca nie uległam, ale był moment, kiedy takie życie mi odpowiadało. Mam tylko jedno życzenie: odnaleźć się znowu na scenie, bo w życiu zdecydowanie czuję się odnaleziona...

Dzisiaj nie ma wątpliwości, że wróciła. Oboje mają najlepszy zawodowy czas. Wiedzą jednak, że to stąpanie po kruchym lodzie. I że rodzina to wartość stała. Może gdy oklaski ucichną, kurtyna opadnie, zmienią zdanie i model rodziny na dwa plus dwa?

PM