Doda - prawie jak dziewica
Białe kozaczki i reszta. Na wywiad do redakcji przyszła pieszo. W innych butach. Brzydkich słów używa naturalnie, ale poprosiła o usunięcie ich z tekstu.
Słuchaj, dla mnie to, co robisz, to perfekcyjna ściema. Ludzie się nabierają, Ty się świetnie bawisz, a kasa płynie.
Łatwiej mi udawać głupią, świetnie się tym bawię, a jednocześnie manipuluję prasą. Mogłabym sporo powiedzieć, ale zostawiłam sobie na to jeszcze rok. Ile ja zmistyfikowałam sytuacji, które nie wyszły i nigdy nie wyjdą. Za rok przybijesz mi piątkę, a inni będą mi składać hołdy. Jest ściema, ale to nie jest tak, że jestem przestraszonym pisklęciem, a udaję wyzwoloną Dodę. Taka jestem i nie muszę nic udawać.
Czasami tę ściemę trudno kontrolować. Ostatnio wystarczyło, że w wywiadzie wspomniałaś, że nie wyrzuciłabyś z łóżka Angeliny Jolie, a wszystkie portale, szczególnie te lesbijskie, aż huczą.
Jasne, specjalnie to powiedziałam, choć to nie była ściema. Jeszcze o wibro pussy dodałam. Wiedziałam, że te dwie rzeczy zdominują cały wywiad i nikt nie będzie pamiętał reszty. Nauczyłam się już, że można pierdolić bez końca o Bogu, filozofii i polityce, a wystarczy jeden kontrowersyjny gadżet i wszyscy się cieszą. Marzy mi się taki porządny, godzinny telewizyjny wywiad o wszystkim, taki, gdzie będzie po mnie widać, co siedzi we mnie w środku. Ale z facetem. Baby nie są do wywiadów. Poza tym ja w ogóle nie mam zbyt wiele koleżanek ani przyjaciółek. Obracam się raczej wśród facetów.
Rozglądasz się wokół? Jesteśmy ostatnio w ogonie Europy, jeśli chodzi o tolerancję.
Jestem w szoku, kiedy widzę te wszystkie zacietrzewione, czerwone twarze z wytrzeszczonymi oczami i słyszę, że to wszystko dewianci, dno i najlepiej ich wypalić i wytruć.
To za chwilę może Ci przeszkadzać w pracy.
Na pewno nie będę się dopasowywać do ustroju, do prezydenta i jego pomysłów na życie Polaków. Nie utożsamiam się z żadną opcją polityczną i nie będę pajacować dla żadnego polityka.
Ostatnie lata to był u Ciebie pędzący pociąg. Aż do wypadku i problemów z kręgosłupem.
Tak, teraz cieszą mnie wszystkie drobne pierdoły, a problemy zmniejszyły się do poziomu glona. Jakbym nie mogła chodzić, to wręcz marzyłabym o takich problemach, jakie mam teraz. Ja jestem zwierzęciem szołbiznesowym. Czuję się w tym jak ryba w wodzie. I wszystkie sytuacje medialne mnie walą oprócz jednej. Nie chciałabym publicznie rozstawać się z mężem. Dla tak wrażliwej osoby jak ja, to byłoby morderstwo. Zamiast od czasu do czasu na bankiecie dowiedzieć się, kogo aktualnie bzyka, masz codziennie newsy w gazecie. Znamy już takie przykłady z polskiego szołbiznesu.
Jednak na stronie internetowej próbujecie walczyć z "Faktem".
Wiesz, ja nie mogę pozwolić, żeby na całą Polskę wychodziły bzdury pisane przez jakiegoś gnoma, który grzebie palcem w dupie, a ludzie z wypiekami na twarzy to kupują i wierzą w te brednie. A poza tym nie lubię nie mieć ostatniego słowa.
Nie czujesz, że od strony estradowej też jesteśmy ogonem Europy?
Bo tego oczekuje publiczność, cały szołbiznes, radio i telewizja, wszyscy, którzy tym obracają. Po występie w Opolu, na moim własnym forum internetowym przeczytałam, że piosenkarz rockowy obowiązkowo musi mieć glany, cztery kolczatki, przykleić się do mikrofonu i czasem rzucić kurwą. Nie daj Boże, mieć na sobie trochę koloru, układ taneczny i poczucie humoru. Od razu mówią, że to syf, gnój i popowa komercha.
Wciąż czujemy się jak megabiedne kaczątko wśród łabędzi. Ile ja się musiałam napompować, żeby to towarzystwo wzajemnej adoracji zaczęło nas szanować. Mam obsesję na punkcie fajnego show. Nie wiem, co muszę zrobić, żeby na próbie jakiekolwiek moje propozycje ktoś zaakceptował. Siedzę miesiąc przed, kombinuję, wymyślam gadżety, tancerzy, a potem reżyser się nie zgadza. Dlaczego? Bo, jak się okazuje, nie potrafi tego ładnie pokazać w telewizji. Moja mama nie zauważyła nawet, że mam tancerzy na scenie! Jakby kanapa w kształcie ust, w której siedziałam na scenie, nie miała trzech metrów szerokości, też by jej nikt nie zauważył w telewizorze.
Najbardziej mnie martwi to, że tak niewiele mamy w Polsce profesjonalistów. A przecież to wszystko ma być dla ludzi! Taki festiwal to ma być megawidowisko, a większość artystów swój brak wyobraźni i chęci tłumaczy tym, że jest klasycznym, dostojnym i że nie chce robić obciachu, bo muzyka powinna bronić się sama. Jestem ciekawa, ile oni oglądają zachodnich koncertów. Nawet największe światowe gwiazdy prześcigają się w robieniu show, a u nas nuda, smutek i frustracja.
To jakie show tak naprawdę wymyśliłaś sobie na Opole?
W Opolu zrobiłam prawie wszystko, co chciałam. Oprócz inscenizacji szpitalnej. Ale pamiętam, jak rok temu w Sopocie chciałam wyfrunąć na skrzydłach. Oni, że "nie da się, jak my to zrobimy, jak pokażemy?". No jak to, jak? Gwen Stefani mogła na MTV jakoś zjechać na zegarze! Wszystko jest możliwe. "Jak to będzie wyglądało? Nikt tego nie robił". Bez wyobraźni, bez polotu. To jest megadołujące.
Odmówisz za rok?
Jednak muszę się czasem pokazywać. Koncerty w kraju są OK, ale koncerty ogląda kilka czy kilkanaście tysięcy ludzi, a występ w telewizji, na wielkim festiwalu kilka milionów. Po Sopocie wszystko się zmieniło. Przed festiwalem ludzie myśleli, że Doda to taka laska z "Baru". Słyszeli "Znak Pokoju" i nie wiedzieli, kto to śpiewa. Abstrakcja.
Rozmawiał Piotr Metz
Tekst pochodzi z magazynu