Dojrzała Gruszka
Dojrzałość emocjonalna na początku trudnej drogi zawodowej, jaką bez wątpienia serwuje aktorstwo, wydaje się niemożliwa, tymczasem Karolina Gruszka nie ma z tym większego problemu.
Dlaczego nie występujesz w telenowelach?
A co to za pytanie?
Głupie?
Dziwne. Nie gram w telenowelach, bo nie sprawiałoby mi to żadnej radości ani satysfakcji.
Boisz się uwięzienia w serialu?
Tego także. Aktor, zwłaszcza młody, który zdecyduje się związać z serialem na stałe, musi liczyć się z tym, że będzie utożsamiany z serialową postacią i, co za tym idzie, przestanie być wiarygodny dla wielu reżyserów. Ambitne pozycje raczej odpadają. Chciałabym tego uniknąć.
Wiem, że niektórych ludzi zadziwia, że u nas "celebrities" i aktorzy serialowi siadują w loży honorowej w Teatrze Wielkim, moralne autorytety wędrują z gali na galę, a wybitni aktorzy teatralni ośmieszają się w sitcomach...
Kiedy byłam w szkole teatralnej, pomysły kolegów, którzy decydowali się na dużą rolę w serialu, nie były dobrze przyjmowane. Dzisiaj jest inaczej. Nawet najbardziej szanowani aktorzy grają w serialach. Często gościnnie i jakby na specjalnych prawach, ale jednak się na to decydują.
Zawsze chodzi o kasę?
Myślę, że nie zawsze. Aktorstwo to dziwny zawód. Trzeba go uprawiać ciągle, inaczej traci się impet, energię. Po prostu się więdnie. Znam takie przypadki. Kończysz szkołę pełen ideałów, marzeń. I potem przychodzi okrutna rzeczywistość. Czekasz rok na dobre propozycje filmowe, teatralne, taktycznie odmawiasz wszystkim serialom, ale w drugim roku w końcu nie wytrzymujesz.
A Ty?
Mam nadzieję, że nie będą musiała nigdy stanąć przed takimi wyborami.
Rozmawiamy o "celebrities", tymczasem sama przynależysz do tego świata. Ciągle dzwonią do Ciebie dziennikarze, telewizja chce testować na Twojej twarzy makijaż w programie porannym itd.
Szybko to biegnie, prawda? Tylko gdzie dobiegnie? Staram się zachować dystans, nie zatracać. Odmawiam dziennikarzom i nie kokietuję mediów. Na razie się udaje.
Na razie?
Na razie, bo obserwuję koleżanki i kolegów. Niektórzy mieli takie samo podejście jak ja. Już nie mają. To zdradliwa ścieżka. Na początku myślisz sobie: nie udzielę żadnego wywiadu do tzw. kolorowej gazety. Nie udzielę, bo nie chcę, nie czytam, nie interesuję się tym. Naciski producentów robią jednak swoje i uginasz się po raz pierwszy. Dajesz ekskluzywny wywiad do kobiecego pisma z górnej półki. Potem dostrzegasz, że te z niższej półki niewiele się różnią. Mają tylko gorszy papier. No, a potem dzwonią, że chcieliby cię sfotografować z partnerem albo z dzieckiem.
Albo w ciąży.
Brzuszek też może być sexy. Tymczasem kiedy raz się decydujesz na drobne ustępstwa, łatwiej o kolejne kompromisy.
Gruszka idzie na kompromisy?
Staram się nie zgłupieć, właśnie stoczyłam prawdziwy bój, żeby nie udzielić kilku wywiadów i nie mieć kilku "artystycznych" sesji. Ale do tego potrzebna jest silna wola. Jednak wydaje mi się, że czasami warto się trochę postawić.
A nie jest tak, że możesz się stawiać, a tabloidy i tak napiszą to, co chcą?
Wielokrotnie udzielałam wywiadu, niby go autoryzowałam, a potem w druku ukazywał się inny tekst albo głupi tytuł, wyjęty z kontekstu.
Walka z wiatrakami.
Trochę tak to wygląda, ale mam dystans. Wściekłabym się natomiast, gdyby dziennikarska manipulacja dotknęła moich bliskich, rodzinę. Na szczęście tabloidy są bardziej zainteresowane popularniejszymi ode mnie aktorami...
...występującymi w serialach.
Sam widzisz. Wiesz, mimo wszystko myślałam, że paparazzi w Polsce nie ma. Tymczasem kumpel opowiadał mi, że gdy pojechał z dziewczyną na wakacje za granicę, paparazzi ruszyli w ślad za nimi i cykali im fotki. Żenada.
Karolina, ja też jestem dziennikarzem, któremu zdarza się pisać do "kolorówek". Nie bądźmy naiwni, często aktorzy, Ci z absolutnego topu, sami się pchają, proszą o wywiad.
No, ale ja mówię tylko za siebie. Nie jestem głosem środowiska. Ja naprawdę nigdy o taką popularność nie zabiegałam, gdybym tylko mogła, w ogóle nie brałabym udziału w promocji - filmu i siebie.
A nie możesz?
Nie powinnam. I nie bardzo wiem, jak się zachowywać w podobnych sytuacjach. Rzeczywiście zagrałam główną rolę w nowym filmie, w umowie mam napisane, że moim obowiązkiem jest promocja filmu. Dostaję stertę planów promocyjnych, propozycje wywiadów, także do pisemek, z którymi nie chcę rozmawiać. I zastanawiam się, czy to rzeczywiście jest mój obowiązek.
Promowanie filmu w mediach to jedna sprawa, druga to np. udzielanie się na bankietach.
Dla mnie to dziwne. Ale jak się wszyscy na tych bankietach dobrze bawią, to w porządku.
To może chociaż w "Tańcu z gwiazdami" Cię zobaczymy?
Nie.
Nie potrafisz tańczyć?
Potrafię i lubię. Ale nie z gwiazdami.
Siedzimy teraz w knajpie, wszyscy się na Ciebie gapią, jesteś piękną kobietą.
Dzięki. Aktorkom jest w ogóle trochę gorzej, jeżeli chodzi o tę stronę zawodu. Facetów raczej nie biorą na okładki. Łatwiej im się migać.
A miałaś takie sytuacje, kiedy czułaś, że projekt trochę śmierdzi? Że producenta czy reżysera bardziej interesuje to, jak wyglądasz, niż jak grasz?
Miałam takie podejrzenia parę razy. Nie przyjęłam wtedy roli.
Rozmawiał Łukasz Maciejewski
Przeczytaj też tekst "Machina" w ruchu
Więcej w nowym numerze magazynu