Filmowe gwiazdy PRL, które doceniono na świecie
Miały wszystko, co potrzebne aktorce: talent i urodę, niektóre mężów-reżyserów. Świat je dostrzegł, ale wielkiej karierze przeszkodziły zgrzebne czasy.
Wielu śledzi teraz zagraniczne sukcesy Joanny Kulig, która stała się sławna po filmie "Zimna wojna". W PRL też były artystki docenione na świecie, lecz ich losy potoczyły się inaczej.
Złota bogini z Kambodży
W filmie "Hrabinie Cosel" (1968) Jadwiga Barańska przejmująco pokazała dramat porzuconej kochanki króla, lecz polskich krytyków nie zachwyciła. "Jest tak brzydka, że nie miała prawa tego grać" - pisali najsurowsi.
Film wysłano jednak na festiwal do Kambodży, która była wtedy monarchią i... artystka dostała tam główną nagrodę za rolę żeńską - Złotą Apsarę. To siedmiokilogramowa figurka przedstawiająca tamtejszą boginię sztuki, cała pokryta złotem wysokiej próby. Ale Barańska jej nawet nie odebrała! Zrobili to za nią polscy dyplomaci.
Wkrótce w Kambodży wybuchła rewolucja i za posiadanie złota groziła kara śmierci, więc pracownik polskiego konsulatu... zakopał Apsarę w ogrodzie. Dopiero po pięciu latach przywiózł ją do kraju w prywatnym bagażu i oddał aktorce. Była tak oszołomiona, że do dziś się martwi, czy na pewno dostatecznie podziękowała temu człowiekowi za jego zaangażowanie.
Za rolę Barbary Niechcic z "Nocy i dni" (1975) nagrodzono ją w Berlinie Srebrnym Niedźwiedziem. Film nominowano także do Oscara, lecz nagroda poszła w inne ręce. Cztery lata po gali w Hollywood Barańska była tylko emigrantką, żoną reżysera, który wkrótce miał dostać azyl polityczny w USA. Jerzy Antczak wybrał zagranicę, ponieważ był szykanowany w kraju, a ona wraz z synem ruszyła za mężem.
Antczak jest teraz profesorem prestiżowej uczelni oraz członkiem Amerykańskiej Akademii Filmowej.
Złote Wrota z San Francisco
Za najlepszą rolę w dorobku Barbary Krafftówny uchodzi ta z filmu "Jak być kochaną" (1963).
Zagrała w nim aktorkę, która w czasie okupacji robi wszystko, by ratować ukochanego. Na festiwalu w San Francisco film zdobył aż trzy główne nagrody Golden Gate (Złote Wrota), w tym za rolę kobiecą. Ale w tamtych zgrzebnych czasach nikt nie wysłał polskich artystów do Ameryki.
Odebrali ją nasi dyplomaci. Krafftówna tak to wspominała w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów": - Po pół roku wyjęłam swoją nagrodę z gabloty w wytwórni filmowej na Puławskiej, bo mi dali znać, że przyleciała i jest.
Dyrekcja: "Pani Barbaro, urządzamy oficjalny wieczór, film będzie pokazywany w kinie Skarpa, będzie flaga narodowa, minister kultury pani wręczy". Mówię: "Dobrze, ale ja ją wezmę teraz", wyszarpnęłam z gabloty, i owiniętą w gazecie wyniosłam, żeby nikt nie miał przykrości, że mi wydali przed uroczystością.
A ja bałam się, że mogę jej już nigdy nie wydostać. Nie dostała potem żadnych propozycji z Zachodu: "Myśmy byli za żelazną zamkniętą kurtyną, Zachód nie sięgał po aktorów z tej części Europy. Była współpraca, ale z NRD". Dużo później wyjechała do USA, gdzie ją zaproszono do roli w teatrze i została tam na długo.
Grała w niszowych produkcjach, a po latach wróciła do Polski.
Kryształowa Gwiazda z Francji
Świat dostrzegł też Lucynę Winnicką, w filmach: "Pociąg" (1959), gdzie zagrała tajemniczą pasażerkę, oraz w "Matce Joannie od Aniołów" (1961), gdzie wykreowała rolę opętanej zakonnicy. Za tę pierwszą dostała wyróżnienie na festiwalu w Wenecji, a za drugą - Kryształową Gwiazdę Francuskiej Akademii Filmowej.
Ten ostatni obraz miał szanse na Złotą Palmę w Cannes, lecz skończyło się na mniej prestiżowej nagrodzie. Mogły mieć na to wpływ protesty episkopatu i Watykanu. Winnicka wystąpiła potem za granicą tylko w paru filmach twórców z tzw. bloku wschodniego, a w latach 70. porzuciła aktorstwo.
Możliwe, że na tę decyzję wpłynął rozpad małżeństwa z reżyserem Jerzym Kawalerowiczem, który ją stworzył jako aktorkę. Po rozwodzie nigdy już nie wyszła za mąż. Zajęła się medycyną niekonwencjonalną, filozofią Dalekiego Wschodu, podróżowaniem i pisaniem o tych nowych pasjach. - Bałam się - wyjaśniała - że w którymś momencie mogę odczuć wewnętrzną pustkę. Postanowiłam zmienić swoje życie.