Jerzy Vetulani: Dobra pamięć jest jak rozdrapywanie ran
- Dziś mamy masę protez pamięci, właściwie wszystko można umieścić w cyfrowych chmurach, które będą przechowywać dane tak długo, jak długo będą istniały serwery. Zapamiętywanie skomplikowanych rzeczy w życiu codziennym przestało być potrzebne - mówi prof. Jerzy Vetulani, znany psychofarmakolog, neurobiolog i biochemik.
Profesor Jerzy Vetulani: - O czym chciałaby pani rozmawiać?
Katarzyna Pruszkowska: O pamięci.
- W takim razie to będzie dobry początek: lewy syn "ssa" kota.
Co to znaczy?
- Pod tymi literami kryją się cyfry: 58020071, czyli początek numeru mojego konta bankowego. Kiedy w banku proszą mnie, żebym go podał, wyobrażają sobie, że wyciągnę kartkę i odczytam. A ja recytuję. Nie dlatego, że mam taką świetną pamięć, ale dlatego, że kiedyś ułożyłem całą historyjkę, której bohaterem jest właśnie lewy syn.
Mnemotechnika.
- Tak. Podobnie łatwo przyszło mi zapamiętanie wysokości góry Fudżijama. Koniecznie podawanej w stopach angielskich.
Dlaczego nie w metrach?
- Bo w stopach jest łatwiej. Fudżijama ma ich dokładnie 12 365. Nie pamiętam wysokości innych gór, choćby Everestu, ale Fudżijamy - tych 12 miesięcy i 365 dni w roku - raczej nie zapomnę.
Jak dokładnie działa nasza pamięć?
- Proces trwałego zapamiętywania składa się z kilku etapów, które można porównać do posługiwania się pieniędzmi. Po pierwsze, musi nastąpić proces akwizycji, czyli zdobywania informacji, które chcemy zapamiętać. Te informacje trafiają do pamięci bezpośredniej, płytkiej i niezdolnej do pomieszczenia zbyt wielu informacji - ta pamięć to portfel, z którego w każdej chwili możemy wyciągnąć niezbyt duże sumy pieniędzy, czyli informacji. Kolejna pamięć - krótkotrwała, jest znacznie pojemniejsza, może przechowywać informacje od kilku do kilkunastu godzin. Można ją porównać do świnki-skarbonki - nie mamy do niej tak łatwego dostępu, ale w środku jest więcej pieniędzy. Jeżeli zapamiętamy coś naprawdę dobrze, informacje trafiają do pamięci długotrwałej, czyli na lokatę. Wydobycie z niej pieniędzy trwa, ale wiemy, że one tam na pewno są.
- Żeby móc posługiwać się informacjami, np. wspomnieniami, z pamięci długotrwałej, najpierw musimy je przenieść do pamięci krótkotrwałej, a później z powrotem odłożyć "na lokatę". Takie "odświeżone" wspomnienia są oczywiście bardziej aktualne, ale mogą być również przekłamane - dodajemy do nich coś, co nigdy się nie zdarzyło i w ten sposób produkujemy fałszywe wspomnienia. Żeby cały proces działał sprawnie, muszę mieć możliwość porównania konkretnego śladu pamięciowego z aktualną sytuacją. Na przykład przed spotkaniem przypomnę sobie pani twarz, a na spotkaniu pomyślę: "ależ się pani postarzała od ostatniego razu" albo "dziś wygląda pani szczególnie ładnie".
Czym dokładnie są ślady pamięciowe?
- To zmiany w strukturze mózgu, które powstają w naszym układzie nerwowym na skutek różnych doświadczeń, przeżyć, bodźców. Mózg nastawiony jest na zdobywanie jak największej liczby śladów, chociaż nie wszystko, co widzimy lub czego doświadczamy, trafia do pamięci. Nasze oczy rejestrują codziennie niewyobrażalnie wiele bodźców wzrokowych, ale my pamiętamy tylko wybrane. Dlaczego? Bo niewiele z nich może nam się przydać. Podobnie jest z marzeniami sennymi -pamiętamy je przez kilka sekund po przebudzeniu się, ale później znikają. Większość z nich mózg uznaje za niepotrzebne, przez dłuższy czas pamiętamy wyjątkowe sny - wyjątkowo miłe lub wyjątkowo koszmarne.
Jak możemy poprawić sobie pamięć?
- Możemy ją ćwiczyć. Starożytni żeglarze, którzy nie mieli map i do określania kierunku żeglugi korzystali z obserwacji gwiazd, patrzyli w niebo, szukali znajomych kształtów i nadawali im nazwy: Mała Niedźwiedzica, Wielka Niedźwiedzica, Andromeda, Centaur. Dziś mamy masę protez pamięci, właściwie wszystko można umieścić w cyfrowych chmurach, które będą przechowywać dane tak długo, jak długo będą istniały serwery. Zapamiętywanie skomplikowanych rzeczy w życiu codziennym przestało być potrzebne, ale, oczywiście, przydaje się każdemu, kto chce się czegoś nauczyć. Wtedy można korzystać z kilku sposobów.
Na przykład sięgnąć po małą czarną?
- Tak. Można sięgnąć po substancje, które poprawiają koncentrację uwagi, niezbędną dla pierwszego etapu zapamiętywania. Może to być amfetamina,choć to rozwiązanie nielegalne, może być kofeina z małej czarnej lub energetyzera. To droga na skróty. Jeśli uda nam się skupić uwagę i zapamiętać to, czego się uczymy, warto skorzystać z innego rozwiązania, znacznie przyjemniejszego.
- Zdobywanie informacji wymaga uwagi, ale jej konsolidacja - przeciwnie. Dlatego najlepiej uciąć sobie małą drzemkę. Są oczywiście osoby, które od razu zapadają w głęboki sen i budzą się rozbite, ale większość, w tym ja, skorzysta na takiej chwili odpoczynku. Drzemki świetnie sprawdzały się w przypadku mojego ojca. Około 14.00 przychodził z zajęć na uniwersytecie, jadł obiad, przebierał się w pidżamę i do 16.00-17.00 spał. Wtedy w domu musiała panować cisza. Później wstawał i do 1.00 w nocy z jego gabinetu dochodziło stukanie w maszynę. Tę wyraźną poprawę efektywności udokumentowano na tyle, że w niektórych światowych firmach, zwłaszcza tych uznawanych za elitarne, są specjalne miejsca, w których pracownicy mogą podrzemać.
A co z tymi, którzy nie potrafią się zdrzemnąć?
- Im polecam spacery. Każdy z nas słyszał powiedzenie "w zdrowym ciele zdrowy duch", ale pewnie niewiele osób wie, że świetnie pasuje także do pamięci. Żeby nasze neurony mogły dobrze pracować, potrzebują białka zwanego neurotrofiną. Na razie nie umiemy podawać tej substancji bezpośrednio do mózgu, mamy jedyne leki, które stymulują jej uwalnianie się. Podczas badań okazało się, że dobrowolny wysiłek fizyczny działa tak samo jak te leki. Im więcej ruchu, tym więcej BDNF (ang. brain-derived neurotrophic factor, czyli neurotrofina - przyp.red.), które stymuluje pracę nerwów pamięciowych i ma zdolność naprawy układu nerwowego. Nasze komórki nerwowe są z nami od urodzenia - w pani głowie są takie, które działają już od 30 lat, w mojej - takie, które pracują już od niemal 80. Dlatego warto cały czas dostarczać im substancji, które je wzmacniają.
Wiem już, co robić, żeby lepiej pamiętać. A czy mogę świadomie zdecydować, że czegoś pamiętać nie chcę?
- Z tym jest większy kłopot. Ja znam właściwie jeden mechanizm, który to umożliwia, ale nie jest on zależny od woli - to zapominanie. Na początku rozmowy porównaliśmy pamięć długotrwałą do lokaty, teraz porównajmy ją do magazynu. Żeby ten magazyn mógł przetrwać wiele lat, nie może być przeładowany. Muszą z niego na bieżąco znikać rzeczy zbędne. W naszych mózgach cały czas trwa proces "odświeżania" tego magazynu, wiemy nawet, jakie enzymy uczestniczą w niszczeniu starych śladów pamięciowych. U jednych te procesy zachodzą wolniej, u innych szybciej. Ale badania dowodzą, ze zapominanie może przynosić nam wiele korzyści.
Jakich?
- Im szybciej zapominamy, tym szybciej się uczymy. Weźmy taki przykład: codziennie jeżdżę do pracy tą samą drogą. Aż do momentu, w którym w mieście rozpocznie się kolejny remont. Wtedy muszę zmienić trasę. Jeśli tego nie zrobię, jeśli starą pamiętam zbyt dobrze, albo złamię przepisy, albo utknę w korku, albo wpadnę w dziurę. Ale jeśli szybko nauczę się nowej trasy, te przykrości mnie ominą.
- Poza tym proces zapominania niszczy ślady pamięciowe, które mogą źle wpływać na naszą psychikę. To biologiczny mechanizm wypierania. Np. zdarzyła się pani przykrość w pracy, ktoś skrytykował tekst, który przyniosła pani do redakcji. Jeśli będzie pani później przez wiele dni odtwarzała tę sytuację i każde słowo, które padło, nastrój gwałtownie się pani pogorszy i może straci pani wenę do pisania. Jeśli nie - wkrótce wspomnienie przestanie być tak żywe, a pani nie będzie denerwować się przed każdą prezentacją kolejnego tekstu. Dzięki zapominaniu możemy także łatwiej poruszać się w czasie - jeśli pamiętam coś bardzo dobrze to znaczy, że rzecz wydarzyła się niedawno. Jeśli odtwarzam sytuację z trudem - prawdopodobnie miała miejsce już dawno i - być może - jej dalsze przechowywanie w magazynie pamięci niczemu już nie służy.
- Lubię powtarzać, że dobra pamięć jest jak rozdrapywanie ran. To nie przynosi niczego dobrego, jedynie gangrenę.
Czy istnieją substancje, które pomagają zapominać?
- Oczywiście, wielu ludzi zna amnestyczne skutki przesadzenia z alkoholem. Ale poważnie: takich substancji jest niewiele, na myśl przychodzi mi oksytocyna, czyli hormon, który wydziela się m.in. podczas pobudzania dużych powierzchni receptorów skórnych. Czyli, krótko mówiąc, podczas przytulania, głaskania, pieszczot. Oksytocyna sprawia, że stajemy się spokojniejsi i chętniej wierzymy rozmówcy. To dlatego rodzice uspokajają dzieci przytulając je, a seryjni podrywacze wdają się w romanse przytulając kolejne panienki i mówiąc: "żadnej tak nie kochałem, jak ciebie". A one oczywiście im wierzą.
- Oksytocyna w dużych ilościach ma działanie amnestyczne, a najwięcej wydziela się jej podczas porodów. To dzięki niej mięśnie macicy prawidłowo się kurczą , a, trochę "przy okazji", młoda mama po porodzie nie pamięta całego bólu, więc z mniejszym trudem zdecyduje się na kolejne dziecko.
Czy fobie lub nieuzasadnione lęki, np. lęk przed ciemnością, mogą być efektem zapomnienia?
- Jak najbardziej. Ludzka pamięć jest bardzo skomplikowana. Wiele fobii ma źródło we wczesnym dzieciństwie. Na przykład rodzice dla zabawy postraszyli dziecko pająkiem. Wspomnienie tego zdarzenia już dawno zniknęło, a lęk przed pająkiem został.
- Podobnie wygląda tzw. pamięć pokarmowa, jedna z bardziej interesujących. Jeżeli jemy coś po raz pierwszy i zdarzy się, że po posiłku się poczujemy się źle - bez związku z tym, co zjedliśmy, to to jedzenie będzie nas już obrzydzało lub nie będzie nam smakowało. Nawet jeśli nie będziemy pamiętali, dlaczego. Kiedyś na naszej stołówce serwowano pysznie wyglądające żeberka. Skusiłem się, a potem zachorowałem na grypę. Wiem, że jedno z drugim niewiele miało wspólnego, ale do dziś nie mogę patrzeć na żeberka.