Katarzyna Warnke - tajemnicza i nieuchwytna

Helena Mazurkiewicz do perfekcji opanowała sztukę obchodzenia się z mężczyznami, jest jak Greta Garbo czy Marlena Dietrich. W thrillerze "Ach śpij kochanie" Katarzynie Warnke przypadła do zagrania postać kobiety, która tkwi w osobliwej relacji miłosnej z seryjnym mordercą.

Katarzyna Warnke podczas premiery "Ach śpij kochanie"
Katarzyna Warnke podczas premiery "Ach śpij kochanie" East News

PAP Life: Władysław Mazurkiewicz był postacią autentyczną. A jak było z Heleną Mazurkiewicz?

Katarzyna Warnke: Helena Mazurkiewicz to również postać autentyczna, była żoną Mazurkiewicza. Jako farmaceutkę podejrzewano ją nawet o współpracę przy morderstwach - pierwsze usiłowanie, jak i morderstwo Mazurkiewicz popełnił, trując ofiary cyjankiem potasu. Helenę przesłuchiwano, ale niczego jej nie udowodniono. Prawdą jest to, że mieszkała z kochankiem i byłym już mężem, Władysławem. Później wyszła ponownie za mąż.

A jeśli chodzi o szczegóły portretu twojej bohaterki?

- To, co stworzyłam, jest oczywiście jakąś formą kreacji. Nie miałam kontaktu z ludźmi, którzy ją znali. Widziałam jedynie jej zdjęcia. Historia intymna małżeństwa Mazurkiewiczów w filmie "Ach śpij kochanie" jest rodzajem fantazji autora scenariusza, reżysera i nas aktorów. Niezwykłe jest to, że Krzysztof Lang oparł całą intrygę na relacji Heleny i Władysława i postanowił, że to namiętna miłość jest motywem zabójstw dokonanych przez Mazurkiewicza.

Która scena w tym filmie była dla ciebie najtrudniejsza?

- Nie brakowało trudnych scen, dlatego że relacja Mazurkiewiczów jest skomplikowana i w gruncie rzeczy oparta na subtelnych napięciach, a nie na dialogu. Jednak największym wyzwaniem była scena, w której Mazurkiewicz wchodzi z kwiatami do mieszkania i zastaje swoją byłą żonę z kochankiem w łóżku. Istotne było to, że mieliśmy wtedy nawiązać kontakt wzrokowy. To jedno spojrzenie miało powiedzieć bardzo wiele o tej parze. Natomiast ostatecznie nasze oczy w rzeczywistości się nie spotkały. Najpierw ja udawałam dźwiękowo akt miłosny, a Andrzej zagrał swoje wejście. Natomiast kiedy nagrywaliśmy od mojej strony, chociaż Andrzej był obecny, nie mogliśmy nawiązać kontaktu, bo na linii spojrzeń stała kamera. Wszystko więc odbyło się w naszej wyobraźni.

Jak zapamiętałaś Andrzeja Chyrę?

- Ma w sobie głęboką wrażliwość i inteligencję. To jest niebywałe, kiedy łączą się te dwie cechy. Poza tym, Andrzej jest bardzo kontaktowy. Wymaga wiele, zarówno od siebie, jak i partnera. Potrafi wydobyć coś więcej ze sceny niż jest w scenariuszu. Myślę, że to nam się bardzo przysłużyło.

Co ze stylu twojej bohaterki, jeśli chodzi modę, wygląd, wykorzystałabyś w swoim prywatnym wizerunku?

- Raczej niczego. Wizerunek tej postaci powstał z inspiracji gwiazdami Hollywood lat 40. Musiał być on spójny i historycznie wiarygodny. Co prawda akcja filmu rozgrywa się w latach 50., ale postanowiłam, że dla mojej Heleny czas zatrzymał się na okresie wojennym i cała jej skomplikowana osobowość kształtowała się w tamtych traumatycznych czasach, stąd ta melancholia i jakiś rodzaj nieobecności w spojrzeniu. Jeśli chodzi o mnie prywatnie, to lubię inspiracje przeszłością, ale raczej jako dodatek do nowoczesnego looku.

W czym, twoim zdaniem, tkwił urok tej kobiety?

- W tajemnicy. Tajemnica to jest kwestia pewnej emanacji. Tego, że coś jest nieodgadnione, nie do nazwania.

Tak ogólnie, co twoim zdaniem najbardziej przyciąga mężczyzn do kobiet?

- Nieuchwytność. Gdy kobieta jest nieuchwytna, mężczyzna nie może powiedzieć: "Ona jest moja do końca". Ponieważ nie jest w stanie jej zatrzymać przy sobie całkowicie. Kobieta jest z nim o tyle, o ile chce być.

"Ach śpij kochanie" to rozdział już zamknięty. Nad czym obecnie pracujesz?

- Patryk Vega zatrudnił mnie do swojej najnowszej produkcji, będą to "Kobiety mafii". Gram żonę jednego z mafiosów, Ankę. Postać bardzo kolorową, intensywną, chwiejną emocjonalnie. To kobieta, z którą, jak myślę, trudno byłoby żyć, ale którą, być może, będzie dobrze się oglądało w kinie.

Co z muzyką?

- Bardzo chciałabym wrócić do moich autorskich piosenek, które są i po polsku, i po angielsku. Dysponuję już pewnym materiałem, który, mam nadzieję, kiedyś wydam. Na razie jednak muzyka ustąpiła pola aktorstwu.

Rozmawiał Andrzej Grabarczuk (PAP Life)

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas