Laura Łącz: Miłość nie kończy się po śmierci

Na co dzień doskwiera jej samotność. Pożegnała już wiele bliskich osób: mamę, ciocię i męża. Odszedł 17 lat temu. Jednak Laura Łącz do dziś nie chce się z nikim innym wiązać. - Wciąż jestem wierna Krzysztofowi - mówi aktorka.

Laura Łącz
Laura ŁączMichał WoźniakEast News

W październiku minie już 17 lat, od kiedy pani mąż, aktor Krzysztof Chamiec, nie żyje...

Laura Łącz: - Każda z tych smutnych rocznic kojarzy mi się przede wszystkim z moją samotnością. Zaczęło się od śmierci męża, a po nim odchodzili po kolei moi bliscy, mama i ciocia - dwie siostry, z którymi przez całe życie mieszkałam w jednym domu. W międzyczasie dość niespodziewanie zmarł mój agent i przyjaciel Marian Martyński, a dwie najserdeczniejsze przyjaciółki wyjechały na stałe za granicę. Zostałam z Andrzejem zupełnie sama i jako samotna matka od lat muszę mierzyć się z trudnościami, jakie niesie życie.

Jak w tym wszystkim odnalazł się pani jedyny syn?

- W momencie śmierci męża Andrzej miał zaledwie 10 lat i wchodził w trudny dla chłopca okres dorastania. Nie był łatwym w wychowaniu dzieckiem, zwłaszcza że charakter, siłę, niezależność i energię, odziedziczył po ojcu. Dziś jest już dorosły, kończy studia prawnicze i przymierza się do szukania pracy.

W samotności i trudach szukała pani ukojenia w modlitwie?

- Tak. Pochodzę z rodziny głęboko wierzącej, w której "Bóg, Honor, Ojczyzna" to były hasła przewodnie. Urodziłam się na Starym Mieście w Warszawie i tam w katedrze Św. Jana miałam chrzest, Pierwszą Komunię Świętą, bierzmowanie, więc czuję się z tym miejscem bardzo związana emocjonalnie. W dzieciństwie ubrana w białą suknię uczestniczyłam w procesjach Bożego Ciała i sypałam kwiatki, a mój dziadek nosił chorągiew.

Mówi się, że pani mąż nawrócił się tuż przed śmiercią...

- W przypadku Krzysztofa nie można mówić o nawróceniu, ponieważ jego wiara nigdy się nie załamała. W młodości był mężczyzną pełnym energii, interesował się kobietami, bo taką miał naturę. Z wiekiem jednak się wyciszył, przeszedł na emeryturę i miał więcej czasu na praktykowanie religii. Naszego syna wychowywał w wierze katolickiej i bardzo dbał, żeby Andrzej chodził na religię, do kościoła w niedzielę i żeby przystąpił do Pierwszej Komunii Świętej.

Czy to prawda, że pod koniec życia pani mąż mówił, że chciałby już odejść do Boga?

- Tak, podobnie jak moja mama, która pod koniec dni podkreślała, że ma już dość życia doczesnego i chce iść do Boga. Zmarła na szybko postępującą chorobę Alzheimera. Natomiast mąż, podobnie jak jego brat i ojciec, zachorował nowotwór płuc. Niestety, nieoperacyjny i z przerzutami. Byłam przy śmierci tych dwóch najbliższych mi osób. Mama zmarła w domu, a mąż w szpitalu, z którego wychodziłam jako ostatnia z odwiedzających.

Po odejściu męża próbowano panią swatać z kimś innym?

- Prawie wszyscy próbowali mi kogoś znaleźć, bo byłam wciąż młodą, atrakcyjną i niezależną finansowo kobietą. Byli też panowie, którzy bezpośrednio wyrażali chęć spotykania się ze mną w celach matrymonialnych. Jednak nic z tego nie wyszło, bo absolutnie nie planowałam i nie planuję kolejnego małżeństwa ani związku. Śmierć nie przerywa miłości i do dziś jestem wierna Krzysztofowi. Moja mama po śmierci ojca, a jej pierwszego męża, również do końca życia z nikim się nie związała. Gdy została wdową, była młodą, piękną, dobrze sytuowaną aktorką z wielkim domem na Saskiej Kępie.

Laura Łącz i Krzysztof Chamiec w 2000 r.
Laura Łącz i Krzysztof Chamiec w 2000 r.MICHAL KULAKOWSKI/REPORTEREast News

Pan Krzysztof był dla pani ideałem mężczyzny?

- Bez wątpienia. Byłam z nim bardzo związana i szczerze zakochana. Nie sądzę natomiast, żeby większość kobiet uznała go za ideał, ponieważ nie był ani opiekuńczy, ani wylewny uczuciowo. Patrzyłam na niego z ogromnym podziwem, jak na mocnego psychicznie oraz fizycznie, niezależnego mężczyznę, a on na mnie jak na niezwykle kobiecą, ale też silną osobę.

Mąż był też podobno skromnym człowiekiem?

- Nigdy nie popisywał się swoimi szlacheckimi korzeniami. Nie używał nawet pełnego nazwiska z przydomkiem Jaxa-Chamiec i nie chwalił się ogromnym majątkiem, jaki przed wojną na Wołyniu miała jego rodzina. Ciągle za nim bardzo tęsknię...

Dorota Czerwińska

Dobry Tydzień
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas