Lohan tłumaczy się w sądzie

Nie od dziś wiadomo, że Lindsay Lohan ma kłopoty ze skarbówką. Aktorka od kilku lat, wymyśla coraz to nowe wymówki, które mają odroczyć spłatę zaległego podatku. Ostatnio swoją zwłokę tłumaczyła w sądzie poronieniem.

Lindsay Lohan
Lindsay LohanGetty Images

Za Lindsay Lohan od kilku lat ciągną się kłopoty związane z nieuregulowanymi podatkami. Aktorka, bawi się z fiskusem w kotka i myszkę, unikając rozprawy sądowej, której wyrok miałby umożliwić egzekucję należności. Jak czytamy w dokumentach sądowych, cytowanych przez portal TMZ, ostatnio Lindsay miała zeznać pod przysięgą, że nie stawiła się na rozprawie, z powodu poronienia. "Byłam przytłoczona moją rekonwalescencją związaną z poronieniem." - mówiła aktorka.

Po ogłoszeniu rewelacji o poronieniu niektórzy spekulowali, że była to tylko rozpuszczona przez aktorkę plotka, która miała pomóc w wypromowaniu jej  programu telewizyjnego. Jeśli rzeczywiście tak było, Lohan za krzywoprzysięstwo może grozić kara więzienia.

Poprzednia rozprawa Lindsay, została odroczona również z powodów zdrowotnych. Aktorka miała wtedy przebywać na kuracji odwykowej.

Jak pisze The Mirror długi aktorki wynoszą ok. 5 mln dolarów. Lohan próbowała już łatać dziurę w domowym budżecie najróżniejszymi sposobami, z których najgłośniejszym było wyprzedawanie ubrań w jednym z vintage shopów.  2 lata temu Charlie Sheen podarował Lohan czek na 100 tys. dolarów, z przeznaczeniem na uregulowanie należności. Według National Enquirer, Lohan miała również zwrócić się do Lady Gagi z prośbą o pożyczenie 500 tys. dolarów. Pojawiały się też propozycje nietypowych form zarobkowania. Jeden z nowojorskich klubów ze striptizem, New York Strip Club Scores, miał zaproponować Lohan prace, polegającą na prowadzeniu videoczatu z klientami.

Jeśli nawet Al Capone poległ w starciu ze skarbówką, przyszłość Lindsay nie rysuje się zbyt różowo.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas