"Love Island": Czas na flamenco!
Uczestnikom programu zostały już tylko trzy tygodnie na znalezienie miłości. Tak, tak, jesteśmy już na półmetku hiszpańskiej przygody! Czas ucieka nieubłaganie, a naszym "love islanderom" napięcie i zdenerwowanie daje się we znaki...
Na drodze w budowaniu udanego związku trafiają na pierwsze schody. Jedni potykają się o własne nogi, innym emocje i urażona duma przysłania prawdziwy obraz sytuacji... Schody w związku czekają na każdą parę. To, jak poradzi sobie z pierwszymi, będzie prognozą na przejście kolejnych.
Za wszystkich uczestników trzymamy kciuki i życzymy szczęścia w znalezieniu miłości. Powodzenia życzymy dziś i Karolinie. W tym tygodniu w ramach cyklu "Viva España" przygotowaliśmy dla niej nie lada wyzwanie. Zobaczymy, czy nie pomyli kroków... Zapraszamy was do obejrzenia najnowszego odcinka i wejście w buty jurora "Tańca z gwiazdami". Czas na flamenco!
Hiszpania to wino, kobiety i śpiew, a Andaluzja to flamenco. Jeśli chcemy prawdziwie poznać i dogłębnie zrozumieć andaluzyjskie serce, to najlepiej zobaczyć je w tańcu. Flamenco jest najszczerszym wyrazem uczuć i emocji targających kochającym sercem. Jest esencją miłości żarliwej, zapalczywej, wrażliwej i pełnej oddania. Jest również wyrazem cierpienia i głębokiego zranienia, smutku, płaczu i tęsknoty. Andaluzyjczyk kocha tak, jak tańczy flamenco!
O to, jak najlepiej oddać to, co drzemie w sercu, Karolina zapyta nauczycieli flamenco. Ale kto to widział, by na trening iść z pustym brzuchem? Dlatego zanim złapie za kastaniety, złapie coś na ząb!
Idealnym posiłkiem przed treningiem będzie mała przekąska, czyli tradycyjne hiszpańskie tapas. To ciepła lub zimna przekąska, często serwowana z alkoholem. Dlatego, jeszcze do niedawna, w cenie trunku dostawaliśmy tapas. Dziś płacimy za nie osobno, a do wyboru mamy tyle ich rodzajów, ile barów tapas w mieście. Słone, wyraziste, pobudzają kubki smakowe i zachęcają do kosztowania.
Wielu Hiszpanów dzień zaczyna właśnie od wizyty w lokalnym barze z tapas. Niespieszne śniadanie w dobrym towarzystwie jest gwarancją dobrze rozpoczętego dnia i kwintesencją hiszpańskiego stylu życia.
Skąd się w ogóle wzięła tradycja spożywania tapas? Ponoć jeden z hiszpańskich władców, chcąc położyć kres pijaństwu, kazał przykrywać kieliszki z winem małymi talerzykami, na których to układano małe przekąski. Co zastanawia, a może i nie ;), jego imienia nikt dziś nie pamięta. Inna historia mówi, że tradycję jedzenia tapas napisało samo życie. Na kieliszkach kładziono talerzyki, by do alkoholu nie wpadały muchy. A że widok pustych nakryć być raczej smutny i przygnębiający, zaczęto je przyozdabiać oliwkami, kawałkami chleba i tak, z biegiem lat, dekorowane talerzyki doczekały się setek wariacji. Nie ma co dociekać, która z wersji jest prawdziwa.
Warto ten czas poświęcić na wybór tapas. Uprzedzam, jest ich bez liku. Tradycyjne w formie omleta z jajkiem i ziemniakami, z jajkiem i rybą, z krewetkami w sosie i z krewetkami w panierce na salsie, z kurczakiem, z kalmarami, z ośmiornicą i ziemniakami w sosie majonezowym, z łososiem i awokado oraz w wersji wege - awokado z sałatą i czerwoną cebulką... Więcej smaków nie pamiętam i szczerze żałuję.
Zakochacie się w tapas i stracicie dla nich głowę! Na jednym nie skończycie. Jeśli będziecie mieli problem z wyborem, warto zajrzeć na talerzyki "lokalsów" i zapytać, co polecają. Są bardzo otwarci i chętnie wdadzą się z wami w rozmowę nie tylko o tapas, ale i o tym, co do nich. Bo, jak wiadomo, po takim śniadaniu trawienie będzie wymagało wsparcia.
Karolina po wsparcie ruszyła do jednej z lokalnych winnic, gdzie miała okazję nie tylko skosztować lokalnego wina, ale i zasięgnąć informacji, jakie wino do jakiego dania pasuje najbardziej, czy sangria jest popularna jedynie wśród turystów i czy to prawda, że na wino, każda pora dnia dla Hiszpana jest dobra.
Czego się dowiedziała, jakich win spróbowała i które poleciła jej sommelierka Ximena, sprawdźcie sami! Ja muszę powoli kończyć i zabieram was do celu naszej wyprawy w ramach cyklu "Viva España", czyli do szkoły tańca na lekcję flamenco.
Ta zaczęła się od szybkiej rozgrzewki i nauki kilku podstawowych kroków.
A skąd się w ogóle wzięło flamenco?
Kiedy cała Europa przeganiała Cyganów, hiszpańska arystokracja ze zrozumieniem i akceptacją przyjęła ich beztroski, podniesiony do rangi sztuki sposób życia. Bez podejrzliwości, za to z zaciekawieniem przyglądali się ich kolorowym strojom, falującym na wietrze falbanom i drapowanym chustom.
Właśnie w Andaluzji, na początku XIX wieku ich ognista krew, chmurna natura, pasja do muzyki, tańca i śpiewu znalazła ujście. Sięgając do korzeni flamenco trafimy jednak nie na kroki, a na wolny śpiew, wyrażający krzywdę i dumę przeganianego narodu. Do smutnego krzyku na przestrzeni lat doszedł taniec wykonywany przez cygańskie dziewice. Ekspresja głosu i ruchu udekorowana kolorami, gwałtowna i wymowna, szybko zabrała flamenco z ulic do tawern, a następnie na deski teatru. Ludyczny i egzotyczny charakter flamenco, pełnego melancholii, romantyzmu i egzaltacji, podbił serca Hiszpanów i stał się częścią andaluzyjskiego dziedzictwa kulturalnego.
Każdy występ jest wyjątkowym doświadczeniem i wymianą energii tzw. "duende" między tancerzami a publicznością. Jeśli będziecie mieli okazję uczestniczyć w pokazie flamenco, bądźcie gotowi i otwarci na przyjęcie emocji pokoleń. Bez tej gotowości nie zrozumiecie ani flamenco ani cygańskiej i andaluzyjskiej duszy.
Polecam serdecznie!
Elżbieta Sawerska