Mendoza doskonale usatysfakcjonowany

Zawsze powtarzam, że kocham pieniądze, bo za pieniądze możesz kupić najcenniejszą rzecz: twój czas - mówi INTERIA.PL hiszpański pisarz Eduardo Mendoza.

Eduardo Mendoza
Eduardo MendozaAgencja SE/East News

Katarzyna Kasińska, INTERIA.PL: Czytelnikom nie trzeba wyjaśniać, że jesteśmy tutaj, ponieważ Pańska najnowsza książka "Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa" właśnie trafiła do polskich księgarń. Jest pan zadowolony ze swojego osiągnięcia, czy też odczuwa jakiś rodzaj niedosytu?

Eduardo Mendoza: Nigdy nie jestem zadowolony; myślę, że nie ma takiego pisarza. Przystępujesz do pisania z ambitnymi pomysłami i oczekiwaniami, a na końcu widzisz po prostu książkę... Tak właśnie musi być.

Jestem wystarczająco stary, by doskonale satysfakcjonował mnie fakt, że udało mi się napisać książkę, co jest rodzajem wspaniałego doświadczenia. To cud, kiedy zaczynasz pisać powieść, nie wiedząc, dokąd zmierzasz, by ostatecznie dotrzeć gdzieś. A zatem z tego punktu widzenia jestem usatysfakcjonowany. I jestem bardzo szczęśliwy, że moje książki są tłumaczone i czytane w wielu krajach. Myślę, że wspaniale jest być czytanym we własnym kraju, ale jeszcze wspanialsze jest to, kiedy twoja twórczość trafia za granicę, do innych obszarów językowych i innych narodów.

W "Niezwykłej podróży Pomponiusza Flatusa" pisze Pan o Jezusie Chrystusie z niespotykanym dystansem. Czy było Panu łatwo - jako osobie z katolickiej Hiszpanii - zdystansować się od tego katolickiego dziedzictwa swojego kraju?

Tak... Jako dziecko byłem wychowywany w bardzo katolickim kraju. Bardziej katolickim, niż obecnie. Teraz to bardzo zwariowane miejsce. Ale wówczas był to bardzo katolicki kraj, a ja otrzymałem religijne wykształcenie, bardzo religijne wykształcenie. Znałem Ewangelię na pamięć, znałem fragmenty Biblii. Odebrałem też klasyczne wykształcenie, ponieważ Kościół lubi greckich i łacińskich myślicieli, artystów i pisarzy. Po upływie tak wielu lat myślę, że mam ten dystans i piszę, aby go wyrażać. Myślałem, że będzie to interesujące, a także zabawne.

Proszę powiedzieć, jakie są źródła inspiracji dla tych barwnych postaci, które wprowadza Pan do swoich literackich kreacji?

Cóż, zaczynam zawsze od postaci otwartych na wszystko. Przyszedł mi do głowy ten niemądry bohater, który jest filozofem i naukowcem w czasach, kiedy nauka dopiero raczkowała, w bardzo interesującej epoce. Czytałem greckich i rzymskich historyków i naukowców, próbujących opisać i odkryć, czym jest natura, sklasyfikować zjawiska w niej występujące. To fascynujące, bo w większości ich rozumowania są błędne. Jednocześnie jednak widać, że tkwi tam jakiś potencjał i że nauka - współczesna nauka - wywodzi się z tamtej epoki. Traktuję ich więc z humorem i również z największym szacunkiem. Pomyślałem: co stałoby się, gdyby ta postać, w swoich podróżach będących poszukiwaniem mądrości, znalazła się u źródła, u samego początku tego, co ma stać się Wielkim Objawieniem? Ale on tego nie wie i traktuje Jezusa jako dziecko, nie wiedząc co robi i nie wiedząc, z kim rozmawia.

Jest całkowicie nieświadomy...

Tak, tak. Próbuje więc edukować to dziecko. Wydaje mi się, że jest w tym dość delikatny, ponieważ dziecko akceptuje ten rodzaj protekcjonalnego traktowania i edukacji, bo jej potrzebuje. Jest również dzieckiem. Pomyślałem, że to dość otwarty temat; nie chciałem wchodzić w tę kwestię bardzo głęboko, ale przyszła mi do głowy taka refleksja, że to opowieść moralna, niemalże historia dla dzieci przeznaczona dla dorosłych, ale bez tej delikatności.

Z tego, co Pan mówi, wynika, że konstrukcję bohatera literackiego muszą poprzedzić dokładne badania. Skoro już o tym mowa, chciałabym wrócić do niektórych spośród Pańskich wcześniejszych powieści i zapytać o opisy półświatka. Czy są one rezultatem bezpośredniego doświadczenia, czy też literackimi kreacjami - a może gruntownie zbadał Pan temat, by je stworzyć?

Nie jestem przedstawicielem półświatka - nigdy nie byłem przestępcą. Natomiast przez kilka lat pracowałem jako prawnik i zetknąłem się z osobami z półświatka. Musiałem bronić osoby, które dopuściły się kradzieży, a kiedyś zawarłem dłuższą znajomość z mężczyzną, który zabił człowieka. W sensie prawnym było to nieumyślne spowodowanie śmierci, nie morderstwo. Ale fakt był taki, że człowiek ten zabił innego człowieka i miał podły charakter. Odbywaliśmy ze sobą długie rozmowy. A zatem wiem coś o tym, zetknąłem się z tym. Mogłem wyobrazić sobie, jak wygląda życie w tym szemranym świecie. Czytałem również o nim i próbowałem go rozpracować z pomocą mojej wyobraźni. Wiem też, jak wielu rzeczy nie wiem. Jestem świadomy swej ignorancji. Oto, dlaczego zawsze traktuję moje pisarstwo w fantastyczny, nierealistyczny, humorystyczny sposób.

Obejrzyj wywiad z Eduardo Mendozą:

Eduardo Mendoza
Agencja SE/East News

Mój sukces komercyjny przydarzył mi się kilka lat temu, a nie na samym początku mojej drogi. Nie wiem, co by się ze mną stało, gdybym odniósł sukces w trzeciej dekadzie życia. Musiałem czekać na niego niemal do pięćdziesiątki, byłem więc już dojrzałym człowiekiem. Tak, sukces ten zmienił moje życie w bardzo pozytywny sposób. Dzięki niemu zyskałem wolność. Zawsze powtarzam, że kocham pieniądze, bo za pieniądze możesz kupić najcenniejszą rzecz: twój czas.

Nie chcę dobrego jedzenia, pięknych samochodów. Oczywiście, kocham te wszystkie rzeczy, ale mogę się bez nich obejść. Natomiast chcę mojego czasu. Pamiętam, kiedy z konieczności spędzałem większość mojego życia na pracy dla kogoś innego, na robieniu czegoś, czego nie chciałem robić - tak, jak każdy. A więc kiedy wreszcie mogłem kupić swój czas i zyskać wolność by robić to, na co miałem ochotę. Co nie oznacza oczywiście lenistwa i całodziennego wysypiania się, ale pracę nad własnymi projektami - poczułem się bardzo szczęśliwy i wciąż jestem bardzo szczęśliwy. Popularność wiąże się też z pewnymi negatywnymi rzeczami, jak bycie odpowiedzialnym za to, co się robi. Ostateczny bilans jest jednak bardzo, bardzo pozytywny.

W świetle tego komercyjnego sukcesu, jaki Pan odniósł - czy dalej uważa się Pan za najgorszego pisarza, jak kiedyś stwierdził?

Cóż, prawdopodobnie nie było to stwierdzenie absolutne, ale tak - nie uważam się za dobrego pisarza. Zawsze towarzyszy mi to poczucie, które prawdopodobnie podzielają wszyscy pisarze, że drzemie we mnie jakaś bardzo dobra książka, której nigdy nie napisałem. Sądzę, że to bardzo dobre poczucie, ponieważ sprawia, że piszesz wciąż i wciąż, z myślą, że wreszcie natrafisz na kopalnię złota. Tak jednak się nie dzieje, więc kontynuujesz pisanie - znów, i znów, i znów.

Po to, by - jeśli można tak powiedzieć - mieć ten cel przed sobą? Cel, do którego można aspirować?

Tak chodzi o tę jedyną książkę. Tym razem mogłeś ponieść porażkę, ale może uda ci się przy następnej okazji. Dlatego ponawiasz próby. To właśnie utrzymuje cię przy życiu.

Przypuszczam, że to dobrze, bo to również sprawia, że jest Pan cały czas kreatywny jako pisarz.

Tak, tak... Nie mogę sobie na przykład wyobrazić, co stało się z Dantem, kiedy skończył pisać "Boską komedię". Pewnie zapytał sam siebie: co ja teraz zrobię? Prawdopodobnie umarł, bo ludzie w tamtych czasach umierali bardzo wcześnie. Sądzę jednak, że wspaniale jest uważać się za ciągle młodego, za kogoś, kto ciągle ma coś do zrobienia.

Skoro mówimy o planach na przyszłość, czy traktuje Pan obecny kryzys finansowy i jego konsekwencje w swojej ojczyźnie jako potencjalne źródło inspiracji dla swojej nowej powieści? Wydaje mi się, że mógłby to być dobry punkt wyjścia.

Tak, aczkolwiek bardzo trudno jest napisać powieść o czymś, co właśnie się dzieje. Powieść, aby mogła powstać, potrzebuje pewnego dystansu, pewnego czasu i pamięci. Myślę, że bardzo trudno byłoby opowiadać o tej sytuacji teraz. Kolejną sprawą jest to, że wrażenia, które odnosisz spacerując po ulicach i rozmawiając z ludźmi, którzy odczuwają wpływ danej sytuacji, mogą dać ci motywację do napisania czegoś, co traktuje nie tylko o kryzysie - być może o czymś, co dzieje się w innym miejscu i w innym czasie, i co stanowi próbę uchwycenia tej chwili kolektywnego odczucia. Doświadczyłem tego raz, po śmierci Franco. Byłem wtedy w Barcelonie, gdzie panowało wielkie podekscytowanie. Nie mogłem pisać o tamtej chwili, ale napisałem coś, co było próbą uchwycenia tamtej ekscytacji i umiejscowienia jej gdzie indziej, pod swoistą maską.

Eduardo Mendoza
Agencja SE/East News

Moje słowa były nieco inne; to była część dłuższej rozmowy, a te zdania zostały z niej wyjęte. Są one dość radykalne; nie jestem aż tak radykalny. Nie uważam, że powieść jest martwa albo skończona. Powiedziałem, że powieść nie jest tym, czym była kiedyś. Kiedyś była jedynym sposobem na objaśnianie świata, uczuć i ludzkiej egzystencji. Teraz mamy tak wiele innych sposobów poznawania, zdobywania informacji i kontaktowania się z rzeczywistością - jednym z nich jest oczywiście internet, ale są też inne czynniki. Na przykład kiedyś ludzie żyli w swoich własnych domach, w swoich własnych miastach i w ogóle nie podróżowali. Obecnie ludzie podróżują bardzo dużo i po całym świecie. To zmienia znaczenie powieści. Nie czytasz powieści po to, by dowiedzieć się, jak żyją ludzie w Paryżu, albo jak żyli w starożytnym Rzymie, bo możesz odwiedzić te miejsca w wymiarze fizycznym.

A co stanie się z książką? Nie wiem. Toczy się na ten temat długa dyskusja. Jestem przekonany, że coś się stanie. Książki zmienią się, prawdopodobnie za kilka lat papier wyjdzie z użycia, co będzie z pożytkiem dla lasów, dla drzew. No i będziemy czytać w internecie, będziemy czytać e-książki, które w mojej opinii są fantastyczne. Fantastycznie jest móc nosić przy sobie, w kieszeni, pięćdziesiąt lub pięćset książek. Obecnie zamiast tego noszę swoją walizkę, która jest bardzo ciężka, bo podczas tej podróży do Polski kupiłem trzy czy cztery książki. Nie mogę nosić przy sobie walizki z wszystkimi książkami. W przypadku e-książek wystarczyłoby nacisnąć guzik, by czytać dowolną książkę. To będzie zmiana, zwłaszcza dla pisarzy, bo nie będziemy już dostawać 10 procent od każdego sprzedanego egzemplarza. Zobaczymy, co się wydarzy. To tak, jak wtedy, gdy Gutenberg wynalazł prasę drukarską. Wszystko się wtedy zmieniło.

Oczywiście, to była rewolucja. Z drugiej strony myślę też, że być może pisarze będą mogli komunikować się z czytelnikami. Na przykład powieść mogłaby stać się jakąś wielowarstwową strukturą z dodawanymi do niej treściami generowanymi przez czytelników. Czytelnicy mogliby wysyłać przez internet alternatywne zakończenia albo umieszczać w sieci filmiki oparte na fabule...

Jest to możliwe. Nie wiemy nic na pewno. Z mojego doświadczenia - nie z osobistego doświadczenia, ale z lektury historii wynalazków i nowych idei - niesamowitym wydaje się to, w jaki sposób ludzie zawsze wyobrażają sobie przyszłość i jak różni się ona od tych wyobrażeń. Na przykład niegdyś wierzono, że będziemy zawsze podróżować drogą podmorską, bo wydawało się to lepsze od podróży ponad morzami. Nigdy nie myśleli, że będziemy kiedyś podróżowali drogą powietrzną, w samolotach. Ludzie sądzili, że zawsze będziemy przemieszczać się w łodziach podwodnych. A potem rzeczywistość rozwijała się w innym kierunku. Nie wiemy więc, w jaki sposób będzie wyglądało nasze czytanie albo postawa czytelnicza w przyszłości. Musimy czekać. Ale musimy być przygotowani...

...na wszystko.

Tak, na wszystko.

Kończąc naszą rozmowę, chciałabym zacytować to, co powiedział Pan niegdyś o Polsce lat 80.: "Był to wówczas fascynujący kraj, chociaż nieco zacofany technologicznie". A co myśli Pan o współczesnej Polsce?

Niestety, nie miałem czasu, żeby się tu rozejrzeć, bo przez cały czas przebywałem z bardzo miłymi osobami - co jest na swój własny sposób bardzo interesujące. Zyskuję w ten sposób wiedzę, której normalny turysta by nie zyskał. Przez wszystkie te dni rozmawiałem z inteligentnymi ludźmi. Myślę, że Polska jest zupełnie innym krajem i krajem z wielką przyszłością. Dostrzegam też podobieństwa między Polską i Hiszpanią. Wychodzenie z długiego okresu stagnacji, kiepskich pomysłów i słabej żywotności to dobra rzecz, bo dzięki temu wzmacniasz się - tak, jak wtedy, kiedy podcinasz włosy. Jesteśmy dwoma krajami, które doświadczyły wielkich trudności i wielkich rozczarowań, ale w głębi jest w nas żądza życia. Mamy też wiele rzeczy do przekazania i wiele rzeczy do zrobienia. Musimy uważać, byśmy nie stali się aktorami naszej własnej sztuki. Ale sądzę, że nasze kraje mają w sobie wielką witalność. I kocham to.

Myślę, że Polska taka, jaką jest dzisiaj, jest bardziej interesująca niż inne kraje, które mają bogatszą przeszłość - kraje dojrzałych ludzi, dojrzałe pod względem swojego dorobku. My natomiast dopiero budujemy nasze domy. I to czyni nas bardziej pełnymi życia. Ale oczywiście nie wiem niczego na pewno, za bardzo generalizuję.

Mimo to bardzo mi miło usłyszeć tyle pozytywnych komentarzy o naszym kraju. Dziękuję bardzo za rozmowę, to była prawdziwa przyjemność.

Dziękuję, było bardzo miło.

Rozmawiała: Katarzyna Kasińska

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas