Nie można jej zatrzymać

„Moje życie nie jest ścieżką usłaną płatkami róż” - mówi aktorka. Co zyskała, co straciła, podejmując niepopularne decyzje? Oto szczery rozrachunek.

Małgorzatę nazywa się ikoną stylu
Małgorzatę nazywa się ikoną styluJ.AntoniakMWMedia

Małgorzata Kożuchowska: - Też tak słyszałam. Ale nie ma jeszcze skończonych scenariuszy (śmiech). Więc potwierdzę, kiedy przeczytam wszystkie nowe odcinki.

Maria Okońska miała być czarnym charakterem. A tymczasem pani prokurator ma całkiem ludzką twarz. Wytłumaczysz się z tego?

- To jest taka kobieta, której można nie lubić. Bo nie lubimy perfekcjonistek dopracowanych w każdym calu. Wydaje się, że Maria budzi się już umalowana, uczesana i zapięta na ostatni guzik. Dla mnie najciekawsze było szukanie w niej człowieka, który ukrywa pod maską ideału prawdziwe emocje, ale też wady. Chciałam ją zaznaczyć wyraziście i konkretne. Cieszyłam się, kiedy udało mi się zagrać jakąś scenę komediowo i przy okazji pokazać, że Okońska ma duszę.

Oglądasz "X Factor"?

- Nie mam telewizora, ale w pierwszą wolną sobotę od pracy obejrzałam w internecie odcinek show. To są takie programy, które trzeba traktować w kategoriach przygody. I to jest bardzo kusząca przygoda.

Żałujesz, że nie ma cię w jury?

- Czy ja żałuję? Mmm... Wiesz, w życiu jest jakiś porządek. Nie można mieć wszystkiego. Po prostu kilka miesięcy temu był taki moment, że nie dało się wszystkiego połączyć, i już. Ale myślę sobie, że jeśli o mnie walczono, to już dużo. Może kiedyś wrócę do tego tematu. Ta formuła spotkania z młodymi ludźmi walczącymi o siebie, swoją przyszłość, pasję jest niesamowita.

Umiałabyś powiedzieć komuś: "Nie nadajesz się"?

- Czasem lepiej to zrobić. Powiedzieć: "To nie dla ciebie. Musisz sobie znaleźć inną szansę". Łatwiej jest się podźwignąć na początku drogi, niż przebudzić rozgoryczonym po latach prób. Z drugiej strony, branie odpowiedzialności za czyjeś życie jest trudne. Bo to jest jednak czyjeś życie! Ale właśnie dlatego nie wolno ludzi oszukiwać.

Wygłaszasz teraz mało popularne kwestie...

- Dlaczego? Nikt przecież nie lubi być oszukiwany. Chciałabyś usłyszeć, że jesteś super, gdybyś się do czegoś nie nadawała?

Gośka, ludzie nie chcą prawdy! Chcą, by było miło.

- Jedno drugiego nie wyklucza.

Twój przepis na życie w show-biznesie?

- Nie kombinuję, nie ściemniam, nie kłamię. I już! To jest pod prąd tendencjom... Opowiem historię sprzed lat. Kiedy zagrałam dziennikarkę w "Kilerze", Magda Mołek zaprosiła mnie do programu "Reflektor". To był duży, poważny wywiad. I tam, ku zaskoczeniu przepytywanego, wypowiadali się jego bliscy i znajomi. O mnie mówili: Warlikowski, Cieślak, Machulski... i nagle widzę moją mamę, która siedzi w naszym rodzinnym mieszkaniu w Toruniu. I mówi: "Małgosiu, my oczywiście trzymamy za ciebie kciuki. Ale pamiętaj, że najważniejsze, to gdziekolwiek będziesz i cokolwiek będziesz robiła, żebyś zawsze była sobą". I w tym momencie musieliśmy przerwać nagranie, bo ja zaczęłam ryczeć. Ale jak!

Co dla ciebie oznaczały słowa mamy?

- Nigdy nie byłam rozpieszczanym dzieckiem. Nikt się specjalnie nade mną nie trząsł. A w tych słowach zobaczyłam nagle wielką troskę o mnie. Zrozumiałam, że ona boi się o mnie, jak ja sobie poradzę w tym nowym środowisku. Przecież mama nie znała aktorów, reżyserów. Te jej słowa mocno zapadły mi w pamięć. Zrozumiałam, że w tym może być moja siła. Bo tuż po szkole teatralnej wydawało mi się, że artysta musi być jakiś "wymyślony". Bohema! A ja jestem za normalna, nudna.

Co to dziś dla ciebie znaczy "być sobą"?

- Jeśli jesteś uczciwym wobec siebie, to też i wobec ludzi, z którymi pracujesz. Sytuacje w aktorstwie, jak w każdej innej branży, są trudne.

Komu ufasz, gdy podejmujesz ważne wybory?

- Bartkowi, mojemu mężowi.

Co on ma takiego w sobie, że liczysz się z jego zdaniem?

- Bartek mimo miłości do mnie i zaangażowania emocjonalnego w moje sprawy potrafi powiedzieć prawdę prosto w oczy. Nawet jak jest trudna. Oczywiście moment i sposób, w jaki to robi, jest ważny. Można bardzo zranić. Można bardzo pomóc.

Jako Natalia Boska w serialu "Rodzinka.pl"
Jako Natalia Boska w serialu "Rodzinka.pl"J.AntoniakMWMedia

Które cechy swojej mamy chciałabyś przekazać kiedyś własnym dzieciom?

- Skromność, mądrość, cierpliwość, klasę, łagodność, uczciwość, pracowitość, empatię - mogłabym wymieniać jeszcze długo. Moja mama jest po prostu wspaniała. Im jestem starsza, tym bardziej doceniam to, czego się nauczyłam w domu. Zdaję sobie sprawę z tego, że najważniejszy jest przykład, nie musztra, moralizatorskie rozmowy czy kary. Tylko właśnie przykład codziennego zwykłego dnia, kiedy są gorsze i lepsze chwile, kiedy czasami naprawdę nie jest łatwo. Cieszę się, że mam taki dobry kontakt z chłopcami z serialu "Rodzinka.pl". Niczego przed sobą nie udajemy, jesteśmy autentyczni i szczerzy. Chyba dlatego tak dobrze nam się razem pracuje.

Z czego jesteś teraz najbardziej dumna?

- Że mam możliwość, by w jednym czasie grać dwie bardzo różne postaci: Natalię Boską ("Rodzinka. pl") i Marię Okońską ("Prawo Agaty"). Cieszę się, że tak szybko po "M jak miłość" udało mi się stworzyć wyraziste postaci, które zyskały sympatię.

Dlaczego na Facebooku założyłaś swój fanpage?

- Miałam poczucie, że brak mi platformy porozumienia z widzami. I to był strzał w dziesiątkę. Zalogowało się mnóstwo osób i piszą do mnie np., że w "Rodzince.pl" oglądają sytuacje jakby żywcem wyjęte z ich domu, że oglądają ten serial całą rodziną i jest dla nich ważny.

Podczas oglądania tego serialu musiałam uświadomić swoją córkę. Dziękuję ci, Małgosiu!

- (Małgosia pokazuje język). Wiesz, to jest format kanadyjski i zdarzają się w nim sytuacje, które obyczajowo są dość odważne.

O czym teraz marzysz?

- Czasem dostaję scenariusz i mówię agentowi: "To nie jest dobre". A on na to: "Gośka, ale ty zrobisz z tego perłę". A ja nie chcę już być lokomotywą ciągnącą za sobą wagoniki. Ja chcę od czasu do czasu dostać perłę, którą się zachwycę. Popatrz na Kate Winslet. Ależ ona ma ostatnio role!

Marzysz o kinie europejskim, amerykańskim?

- Dziś świat się otworzył i naprawdę wszystko jest możliwe. Joasia Kulig zagrała z Juliette Binoche, a Andrzej Chyra z Isabelle Huppert. Po prostu trzeba jak najuczciwiej pracować, robić swoje i tyle.

Twoja młodsza o sześć lat siostra mieszka we Francji. Miała więcej odwagi, by wyjechać?

- Ona jest z innego pokolenia. Nie pamięta już żelaznej kurtyny. Może dlatego taka decyzja była dla niej psychologicznie łatwiejsza.

Gdybyś cofnęła się 20 lat, zmieniłabyś coś?

- Ja jestem pogodzona ze swoim życiem. Nie mam takiego myślenia, że ono jest nic nie warte, bo gdybym wyjechała za granicę, zrobiłabym wielką karierę. Może wyszłabym tam za milionera i z piątką dzieci czułabym się nieszczęśliwa? A może pracowałabym na zmywaku totalnie zadowolona? Gdybanie jest głupie.

Po 11 latach w "M jak miłość" powiedziałaś: "Dość". Wtedy w branży podniosły się głosy, że jesteś niesubordynowana. Co sprawiło, że zaryzykowałaś ciepłą posadkę?

- Jedna jest zasada: trzeba być wiernym sobie, uczciwym. Wobec siebie i innych.

Gosia, ale ludzie mają dziś kredyty. Nie mogą powiedzieć: "Mam dość!" i podążać za marzeniami...

- Ja to wszystko wiem. Są różne momenty w życiu. I czasem głupotą jest podążanie tylko za swoimi potrzebami, bo są w danej chwili wartości nadrzędne. Na przykład trzeba wychować dzieci, zapłacić za dodatkowe lekcje i tak dalej. Ale ja byłam w takim momencie i wiedziałam, że granie w "M jak miłość" więcej mi odbiera niż daje.

Za co lubisz siebie?

- Jestem odważna i robię rzeczy mało popularne. Czasem lubię prowokować różne sytuacje. Bo podoba mi się, jak coś nowego się dzieje. Nie mam natury osoby, która chowa się w kącie przed światem.

Co to znaczy?

- Tyle że nie jestem osobą układową, która mówi tylko to, co wypada i co przyniesie korzyści. Nie jestem w żadnej koterii, nie przymilam się.

Jak ktoś ma tak wielki talent jak ty, to może być odważny!

- Nie takie talenty niszczono. Skąd więc w tobie tyle odwagi? Bo ja kocham wolność! Uważam, że czasem łatwo uwikłać się w coś, co nas potem tłamsi. A przecież to "ja" decyduję, co zrobię ze swoim życiem. I nie będzie mnie nic zniewalało: kasa, układy, koterie, wygodne życie, kiedy ja będę w tym nieszczęśliwa. To wymaga wielkiej pracy, by sobie taką przestrzeń zorganizować. Ale takie postępowanie daje ci oddech i czujesz się szczęśliwym człowiekiem. Z moim mężem śmiejemy się czasem, że dzięki takiemu postępowaniu nie masz tego "przyczaja", czyli nie rozglądasz się na boki ze strachu.

Bywa, że się boisz?

- Tak, ale dziś nie jestem już niecierpliwa. Myślę sobie: spokojnie, poczekaj. Czasem rzeczy potrafią się same ułożyć. Nie działam pochopnie i w panice.

Potykasz się?

- Czasami tak, bo moje życie nie jest ścieżką usłaną płatkami róż. Czasem trzeba sobie zbić kolano.

Iwona Zgliczyńska

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas