Pasja projektowania

Krawiec i projektant, artysta i rzemieślnik. Tworzy męskie ubrania wyjątkowej jakości, unikatowe kreacje dla kobiet i pokazy mody, których się nie zapomina. Jego życie zawodowe to ponad 20 lat doświadczenia, setki skrojonych materiałów i kilometry zużytych nici. W twórczości Tomasza Ossolińskiego konstrukcja, forma i precyzja przestają być pojęciami – zyskują realny kształt.

Fot. Jakub Pleśniarski La Mode info
Fot. Jakub Pleśniarski La Mode infoMagazyn Wesele

Czy uważa pan kształtowanie ubioru polskich mężczyzn za wyzwanie? A może jednak niekoniecznie, ponieważ zaczynają oni mieć swój wypracowany styl i dobry gust?

Tomasz Ossoliński: - Panowie bardzo ruszyli do przodu jeżeli chodzi o myślenie o swoim wyglądzie i można by nawet powiedzieć, że ten segment mody męskiej bardzo dobrze się rozwija. Mężczyźni wiedzą już, że dobry wygląd to też inwestycja w siebie. Obserwuję to zarówno u swoich klientów, jak i u ludzi, którzy chodzą po ulicy. Na szczęście do lamusa odchodzi slogan o tym, że mężczyźni nie myślą o ubiorze i nie dbają o siebie. Oczywiście, wciąż trafiają się i tacy, ale ci, którzy pracują w różnych firmach czy korporacjach, w większości chcą się dobrze prezentować. Zresztą, każdy z założenia nie chce wyglądać źle, tylko jak najlepiej.

Czy Polacy łatwo i chętnie podpatrują i uczą się nowych trendów w modzie?

- Bardzo chętnie! Sam nawet często się śmieję, że trzeba wziąć pod uwagę, że choć Polacy nie wyglądają jak Włosi czy Francuzi, to jednak często lubią się za nich przebierać. Czasami dochodzi do śmiesznych sytuacji, np. kiedy mężczyzna o aparycji jednak odległej od urody włoskiej wygląda jak przeniesiony wprost z Italii. Efekt końcowy bywa nieco komiczny. Z drugiej strony, cieszę się, że mężczyźni eksperymentują z ubiorem, próbują nowych rzeczy To jest bardzo dobre!

Ma pan słabość do wzoru w kratę. Ubrałby pan w nią przyszłego Pana Młodego? A idąc dalej tym tropem - czy w modzie ślubnej jest miejsce na oryginalność czy lepiej pozostać przy klasyce?

- Jest bardzo dużo przyszłych Panów Młodych, którzy przychodzą do mojego atelier i szukają niestandardowych rozwiązań. Mam tkaninę, która jest granatowa albo czarna, w żakardową kratę i bardzo pięknie wygląda na smokingu. Choć nie jest przesadnie wzorzysta, to jednak ta kratka się w tym niewątpliwie pojawia (śmiech). Jeśli chodzi o wybór stroju na ślub, to rzeczywiście nadal króluje smoking i dobrze uszyty garnitur, ale pojawiają się też panowie, którzy chcą wyglądać tego dnia bardziej oryginalnie, dzięki czemu realizowałem już przeróżne zamówienia.

Proszę przybliżyć mniej wtajemniczonym, na czym w pańskim atelier polega bespoke tailoring, czyli krawiectwo na miarę?

- Zwykle odbywa się to tak, że przychodzi do nas klient, z którym najpierw rozmawiamy i wysłuchujemy jego oczekiwań oraz wyobrażeń na temat tego, co jest mu potrzebne. Następnie jest ściągana z niego miara, a na jej podstawie szyty pierwszy, próbny garnitur z naszej tkaniny. To na nim sprawdzamy konstrukcję i sposób układania się materiału, a dopiero potem z wybranej tkaniny szyjemy to, co zadowoli klienta. Przymiarki są trzy bądź cztery, dzięki czemu mogę nieskromnie powiedzieć, że jesteśmy w stanie ubrać w zasadzie każdego mężczyznę, niezależnie od sylwetki i proporcji. Jest to ciężka i żmudna praca, często panowie muszą poświęcić na to również trochę swojego czasu, jednak na koniec są z tego zadowoleni. Potem często od nich słyszę, że nie chcą już wracać do gotowych, kupnych marynarek. Szycie na miarę tą techniką to wyjątkowa umiejętność wyrażenia indywidualizmu klienta w ponadczasowym i doskonałym kroju garnituru czy smokingu.

W czym tkwi siła garnituru?

- Garnitur ubiera mężczyznę. To niby banalne stwierdzenie, ale tak naprawdę to właśnie on potrafi pięknie narysować sylwetkę. Marynarka umie dużo zatuszować, a pewne elementy figury wyciągnąć i podkreślić. Jeżeli jest dobrze skrojona, to mężczyzna zawsze będzie w niej korzystnie wyglądał, a w konsekwencji czuł się zdecydowanie pewniej. Mamy bardzo dużo klientów, którzy szyją u nas garnitury nie tylko na wyjątkowe okazje, ale również na co dzień. Wiedzą, jaka jest różnica pomiędzy egzemplarzem ze sklepu a garniturem uszytym na miarę. Proszę mi wierzyć, to po prostu jest odczuwalne w komforcie i jakości noszenia.

Jest pan przede wszystkim krawcem męskim, ale czasem szyje również dla kobiet. Czy gdyby w atelier zjawiła się nowoczesna Panna Młoda, której marzą się spodnie do ślubu, to wykonałby pan jej oryginalny garnitur ślubny?

- Dla mnie zawsze jest ważne to, jakiego klienta mam przed sobą. Jak wygląda, jakie ma proporcje. Wtedy od razu wiem, co powinienem skroić, w jakim kształcie. Jeżeli byłyby to oczekiwania niezgodne z moim poczuciem estetyki, to po prostu nie podjął bym się tego zlecenia. Ale garnitur dla odpowiedniej kobiety? Dlaczego nie!

Czy uważa pan takie kobiety za odważne? W końcu przełamują pewien kanon mody ślubnej, która wciąż jeszcze jest zachowawcza...

- Bodajże Bianka Jagger wystąpiła w garniturze podczas swojego ślubu, także pierwsze lody zostały przełamane już jakiś czas temu. Osobiście uważam, że im więcej ludzie mają fantazji, tym bardziej kolorowo się żyje i wszystko może lepiej wyglądać. Poza tym ślub jest tak specyficzną okazją, że jak najbardziej pozwala na wyrażenie siebie.

Jest pan pierwszym polskim projektantem, o którym nakręcono film. Czy było ciężko wpuścić ekipę filmową do swojej codzienności na czas przygotowań do pokazu kolekcji?

- Umówiłem się z reżyserką, że z jednej strony oni nie będą mi przeszkadzali w pracy, a z drugiej ja nie będę wnikał, jak to wszystko powstaje. W oparciu o to zaufanie powstał film dokumentalny. Jego twórcy towarzyszyli mi w przygotowaniach do pokazu, a nakręcony materiał pokazuje jak w rzeczywistości wygląda praca projektanta i na czym ona polega. Operator był bardzo dyskretną osobą, więc tym bardziej była to naprawdę niezwykle przyjemna współpraca.

Szerszej publiczności jest pan znany jako mentor młodych projektantów w programie Project Runway. Czy udział w nim stanowił w jakimś stopniu wyzwanie?

- Była to duża niewiadoma. Z jednej strony wiedziałem, jak wyglądał format amerykański, bo stąd się wziął pomysł na ten program, a z drugiej strony wiele osób się zastanawiało, jak to będzie w Polsce zrobione. Przyznam szczerze, że dla mnie to była super przygoda, dzięki której nawiązałem kontakt z bardzo fajnymi ludźmi i że tak naprawdę nie mogę się doczekać trzeciej edycji.

Rozmawiała: Aleksandra Sibistowicz-Krzyżok

Magazyn Wesele
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas