Phil Collins

Phil Collins zaczynał karierę muzyczną jako perkusista grupy Genesis. Po odejściu z jej szeregów w 1975 roku Petera Gabriela, to właśnie Phil stał się "nowym głosem" Genesis.

fot./ Oliver Stratmann
fot./ Oliver StratmannAFP

Pod koniec 2004 roku ukazał się dwupłytowy zestaw "Love Songs", na którym - oprócz dobrze znanych "miłosnych przebojów" Collinsa - znalazły się także skrywane wcześniej w archiwach rarytasy z kolekcji byłego wokalisty i perkusisty Genesis.

Z tej okazji Phill Collins opowiedział o pomyśle wydania kompilacji "Love Songs", dobieraniu utworów, swych życiowych doświadczeniach, komponowaniu i przyczynach swojej popularności.

Kiedy pojawiła się koncepcja wydania płyty "Love Songs"?

To zaczęło się od pomysłu, który wpadł mi do głowy już jakiś czas temu. Pomyślałem, że byłoby świetnie mieć wszystkie miłosne piosenki zebrane na jednej płycie. Romantyczne utwory, dobre i złe, zebrane razem. To znaczy nie kiepskie, tylko opowiadające o nowej i utraconej miłości, wszystko na jednej płycie.

Dlaczego postanowiłeś wydać właśnie taką kompilację - zestaw miłosnych piosenek? Czy ich wybór sprawił ci trudność?

To ma dla mnie znaczenie, jako dla artysty, który napisał i nagrała wiele piosenek o tym temacie. Mieć je wszystkie w jednym miejscu. Dla fanów i dla tych, którzy nie są moimi fanami, ale ten temat jest dla nich z jakiegoś powodu ważny.

A problem z wyborem piosenek...

Dla mnie to zawsze wygląda tak samo. Chciałem, by na tej kompilacji znalazło się kilka utworów, których ludzie nigdy nie słyszeli lub zapomnieli o nich. I dobrać do nich kilka utworów, które ja uważam za moje największe artystyczne osiągnięcie. A o których mało kto już pamięta.

Na przykład piosenki z płyty "Songs From Both Sides". Kilka utworów, które znalazły się na "Love Songs", to moim zdaniem kompozycje zapomniane i przeoczone. A uważam, że są wspaniałe. Zatem powodów, dla których je wybrałem, jest kilka.

Co twoim zdaniem łączy utwory umieszczone na "Love Songs"?

Moimi największymi przebojami stawały się spokojne, balladowe kompozycje. Mówię tu o "Against All Odds" , "One More Night", "Groovy Kind Of Love" czy "Do You Remember". Te piosenki dotykały ludzi. Tak przynajmniej mnie się wydaje. Dlatego połączenie ich w jedną całość miało sens.

Tak było na przykład z albumem "Songs From Both Sides". Chciałem, aby to była nastrojowa płyta. Spokojna, która trzyma pewien klimat, a nie zróżnicowany - raz szybszy, raz wolniejszy. To była płyta, która zabierała cię w pewne miejsce i zostawała tam już do końca. Tak było właśnie z "Songs From Both Sides" i myślę, że dlatego odniosła ona sukces. To płyta opowiadająca o uczuciach.

więcej >>

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas