Problemy w szkole George’a i Charlotte. Chodzi o… parkowanie

Królewskie rodzeństwo to uczniowie, którzy traktowani się w nieco inny sposób niż pozostałe dzieci. Nie chodzi tu bynajmniej o niższe lub wyższe wymagania, stawiane im przez nauczycieli, ale o względy bezpieczeństwa. To właśnie z uwagi na nie George i Charlotte każdego dnia podwożeni są prosto pod drzwi szkoły, do której uczęszczają. Jak podaje brytyjski dziennik „Daily Mail” takie rozwiązanie nie podoba się części rodziców.

Książę William i jego syn - książę George na zdjęciu w 2017 roku
Książę William i jego syn - książę George na zdjęciu w 2017 rokuKarolina MisztalEast News

Książę George i księżniczka Charlotte uczęszczają do szkoły Thomasa Battersea w południowo-zachodnim Londynie. To elitarna placówka, w której czesne wynosi 24 tysiące funtów, a za tę cenę uczniowie otrzymują nie tylko lekcje na wysokim poziomie, ale również komfortowe warunki nauki. Na te ostatnie składają się m.in. świetnie wyposażone i dostosowane do ich potrzeb sale lekcyjne oraz stołówka serwująca przysmaki, jakich próżno szukać w menu niejednej restauracji.

"Wydarzenia": Czerwone, słodkie i nie dotyka ich inflacja. W Polsce rozpoczął się sezon na truskawkiPolsat News

Koszmar każdego ranka

Choć George i Charlotte przez nauczycieli nie powinni być traktowani inaczej niż pozostali uczniowie, nie ma jednak wątpliwości, że królewska dwójka wyróżnia się z grona rówieśników. Można to dostrzec każdego ranka, gdy podjeżdżają pod drzwi placówki. Królewskie rodzeństwo odwożone jest do szkoły przez ochroniarza, na którego zachowanie skarży się część rodziców.

"Blokują chodni, a silni samochodu pozostaje przez cały czas na chodzie. Nie da się przejść, piesi muszą schodzić z chodnika na ulicę. Nie wiem, jak mają sobie poradzić osoby na wózku inwalidzkim. To jest jakiś koszmar" - cytuje "Daily Mail" jednego z rodziców.

"Osobiście uważam, że księżna Kate, która pewnie nic o tym nie wiem, powinna być świadoma tej sytuacji" - mówi drugi z rodziców.

Rozmówcy dodają, że podejmowali już próby rozmów z ochroniarzami. Niestety nie odniosły one skutku.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas