Słodki smak zwycięstwa

Nasza największa gwiazda futbolu zna go lepiej niż inni sportowcy. W dzieciństwie za każdego gola Robert dostawał... ciastko. Ale i bez tego zawsze kochał piłkę.

Robert Lewandowski wspiął się na sportowy szczyt, zarabia miliony euro, a od niedawna jest szczęśliwym mężem
Robert Lewandowski wspiął się na sportowy szczyt, zarabia miliony euro, a od niedawna jest szczęśliwym mężemAKPA

Los nie zawsze był dla niego łaskawy - kilka razy dostawał od niego potężne ciosy. Ale Robert Lewandowski (24) podnosił się i to za każdym razem silniejszy. Dziś ma wszystko: wspiął się na sportowy szczyt, zarabia miliony euro, a od niedawna jest szczęśliwym mężem. Jak do tego doszedł?

Rodzice zawodnika Borussii Dortmund, Iwona i Krzysztof Lewandowscy, wiedli spokojne życie w domu w sąsiedztwie sosnowego lasu w podwarszawskim Lesznie. Robert był ich drugim dzieckiem, trzy lata wcześniej urodziła się córka Milena. Mama piłkarza wspomina, że nie miała problemu z tym, jak nazwać syna. Padło na Roberta, bo to znane imię, które wymówi każdy, bez względu na narodowość.

Państwo Lewandowscy od najmłodszych lat wpajali dzieciom miłość do sportu i sami czynnie go uprawiali. Iwona Lewandowska to była siatkarka AZS Warszawa, a tata Roberta uprawiał judo. Milena wzięła przykład z mamy i trenuje siatkówkę. Jej brat z kolei spróbował wszystkiego. Ojciec uczył go judo i tego, jak ma się... przewracać, by nic mu się nie stało.

Powtarzał, że taka umiejętność przyda się w każdym sporcie. Robert zdobywał medale w biegach przełajowych, tenisie stołowym, grał we wszystkie popularne gry zespołowe, ale zawsze miał przy sobie piłkę nożną. Nie rozstawał się z nią nawet w szkole - trzymał ją pod ławką.

Futbol kochał tak bardzo, że jego mszę komunijną skrócono, by nie spóźnił się na mecz. Iwona Lewandowska wspomina, że w samochodzie zamieniał odświętny garniturek na strój piłkarski. Nie ulega wątpliwości, że gdyby nie rodzice, Robert nie osiągnąłby tak wiele. Na pierwszy trening zaprowadził go tata. Przyszły zawodnik Borussii miał wtedy dziewięć lat. Kiedy dumny pan Krzysztof oglądał syna w akcji, stojący obok trener Varsovii (pierwszy klub Roberta), Marek Siwecki, tylko cmokał z zachwytu.

"Krzysiek, to będzie skarb", stwierdził. Jak wspominają trenerzy, dla Roberta liczył się tylko sport. "Inni zawodnicy spóźniali się na treningi, tłumaczyli się chorobą albo korkami. A on zawsze był na czas. Dyskoteki i alkohol nie interesowały go", podkreśla Andrzej Trzeciakowski, który prowadził siedemnastoletniego Roberta w Delcie Warszawa.

Robert Lewandowski W ubiegłym sezonie strzelił w Bundeslidze 24 gole, błysnął też w Lidze Mistrzów.

Rodzice pilnowali jednak, by piłkarska pasja nie zaszkodziła edukacji syna. Mama była dyrektorką szkoły w Lesznie, więc miała go cały czas na oku. Jak wspomina, najlepszy był z geografii. "Lubił jeździć palcem po mapie, poznawać państwa, miasta. Zawsze był ciekawy świata. A teraz ten świat zwiedza", mówi Iwona Lewandowska i dodaje wzruszona: "Kiedyś byłam na wycieczce w Barcelonie, oglądałam stadion Camp Nou. Kiedy wróciłam, dzieliłam się z synem wrażeniami. »Robert, ten stadion jest piękny, wierzę, że kiedyś na nim zagrasz«, mówiłam. On się tylko lekko zaczerwienił i uśmiechnął".

Trzeba przyznać, że mama Roberta wiedziała, jak go zmotywować. Jeszcze w Varsovii obiecywała mu, że za każdego gola dostanie swoją ulubioną... babeczkę z truskawkami. Kiedy strzelił trzy bramki, wracał tym szczęśliwszy, że w domu czekały na niego aż trzy ciastka. Miał też słabość do budyniu. Po obiedzie nigdy nie odchodził od stołu bez zjedzenia choć jednej porcji.

Kiedy miał 16 lat, wydarzyła się tragedia. Po ciężkiej chorobie zmarł jego ojciec. Niedługo później dostał kolejny cios. Legia Warszawa rozwiązała z nim umowę. Z budynku klubowego wyszedł zapłakany. Ale pod stadionem czekała na niego mama, która od razu zawiozła syna do Pruszkowa, by trenował w Zniczu. To właśnie tam w pełni objawił się jego talent.

Robert i Anna
Robert i AnnaEngelbrechAKPA

A w 2007 roku na studenckim obozie integracyjnym spotkał Anię Stachurską. Przedstawił się jej jako... Andrzej, a potem zgadywali swoje dyscypliny sportowe. "Lewy" nie trafił - myślał, że Ania jest tenisistką, a uprawiała karate. Kiedy poznali się, Robert był anonimowym piłkarzem. Byli jak ogień i woda: ona ekspresyjna i pełna energii, on - cichy, spokojny, nieco wycofany.

Dziś ten nieśmiały chłopak jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich sportowców na świecie. Jednak Ania twierdzi, że w ogóle się nie zmienił. I nadal kocha słodycze...

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas