Stłukłam szybę

Kasia Kowalska (36) to już zupełnie inna Kasia. Gdy na świat przyszedł jej synek Ignacy, w życiu piosenkarki wszystko się zmieniło.

Kasia Kowalska wreszcie szczęśliwa
Kasia Kowalska wreszcie szczęśliwaMWMedia

Dokąd byś pojechała?
Kupiłabym dom w Hiszpanii i uciekła tam na rok, by wygrzewać się z rodziną na słońcu.

Rzuciłabyś śpiewanie?Nigdy! Nabrałam teraz większej ochoty na granie kameralne. W zeszłym roku zabrałam w trasę maleńkiego Ignacego. Koncertowałam w niewielkich klubach, miałam ludzi na wyciągnięcie ręki, patrzyłam im prosto w oczy. Przez wiele lat nie potrafiłam i nie chciałam takiej konfrontacji.

Dlaczego?
Jestem typem człowieka, który najchętniej zamknąłby się w domu. Rzadko wychodzę na miasto. O wiele bardziej wolę napić się wina w kuchni z przyjaciółkami, zjeść kawałek ciasta i powygłupiać się. Ale coś takiego ostatnio się zdarzyło, że stałam się bardziej otwartą osobą.

Tymon Tymański powiedział kiedyś: "Stłukłaś szybę między sobą i ludźmi". Ja tak właśnie teraz się czuję.

I teraz będziesz, tak jak Edyta Górniak, pozwalała fanom nosić się na barana?
Nie, ja nadal jestem introwertykiem i człowiekiem o raczej trudnym charakterze. Ale podjęłam wyzwanie, pokonałam swoje obawy, stałam się bardziej pogodna i trochę się otworzyłam. Pracuję nad sobą.

Co spowodowało tę zmianę?
Fakt, że urodziłam dziecko. Przecież to oczywiste! Po urodzeniu Ignacego dostałam takiej werwy, że zaczęłam robić rzeczy, których do tej pory nie robiłam. Po prostu chciało mi się chcieć i doświadczać. Nagle też ogarnęła mnie jakaś niewyobrażalna fala miłości.

Ale przecież ty już raz urodziłaś dziecko!
Tak, tylko że miałam wtedy 24 lata. A teraz mam 36. To zasadnicza różnica.

Uważasz, że z macierzyństwem nie warto się spieszyć?
To jest sprawa indywidualna. Ale jak czytam w gazecie list od przerażonej nastolatki, że jest w ciąży, zostawił ją chłopak i ona boi się, że już zawsze będzie sama, to okropnie się złoszczę. Do macierzyństwa trzeba dorosnąć. Nie skakać w związek bez zastanowienia. Na początku kompletnie traci się głowę, to jest naturalny stan zakochania. Warto ochłonąć z tej chemii, która w człowieku buzuje.

Bałaś się kiedyś samotności?
Nie, nigdy! U mnie raczej się to przeradzało w agresję. Kiedyś nie lubiłam ludzi, zamykałam się w sobie. Teraz wiem, że to były złe decyzje, błędy.

Sama sobie utrudniałam życie.

Teraz bardziej dojrzale przeżywasz macierzyństwo?
Dziś znajoma spytała mnie, dlaczego jeszcze karmię piersią. Powiedziałam, że będę to robić, bo właśnie jest sezon na grypę, a mleko matki daje najlepszą odporność. To jest najskuteczniejsza ochrona dla mojego syna. I nie interesują mnie już argumenty innych.

Nawet jak powiem, że twój biust będzie wyglądał gorzej?
Daj spokój, już wygląda (miech). Gdy urodziłam Olę, to uważałam, że karmienie piersią jest czymś ohydnym. A teraz plastikowa butelka wydaje mi się po prostu bezduszna.

Co słychać u twojej córki Oli?
Dziękuję, moje starsze dziecko czuje się dobrze.

Obecnie przebywa na wycieczce. Nawet do mnie nie zadzwoni (śmiech). Ola ma już 13 lat. Swój świat, przyjaciółki, ulubioną muzykę. Czasem mówi: "Nie wchodź do mnie na górę, bo słucham Jacksona". Ostatnio przyjechałam po nią do szkoły ubrana w dres i usłyszałam, że to jest dla niej obciach (śmiech).

Ingerujesz w gusta muzyczne córki?
Raczej nie! Ale jak słyszę Beyonce, której chronicznie nie cierpię, to powiem słówko. Staram się jednak strasznych epitetów nie rzucać.

Jak Ola zareagowała na narodziny brata?
Do tej pory była naszym oczkiem w głowie, więc spodziewałam się kłopotów. Ale Ola świetnie dogaduje się z Ignacym. Gdy tylko wraca ze szkoły, rzuca torbę i krzyczy: "Gdzie Duduś?". Biegnie do niego i razem się tarmoszą. To są najpiękniejsze chwile dla mamusi.

Widzisz w niej siebie?
Jasne. Czasem mój ojciec pyta, czemu Ola nie odbiera telefonu. A ja też łapię się na tym, że zapomniałam zadzwonić do brata w dniu urodzin. Ostatnio muszę sobie pewne rzeczy zapisywać. Zupełnie jak stara baba. Oczywiście zwalam to na karb zmęczenia.

Myślisz czasem tylko o sobie?
W ramach przyjemności wsiadam do pociągu i jade na koncert do Berlina. Znikam tylko na półtora dnia. Na dłużej nie potrafiłabym zostawić Ignacego. Gdy posłucham dobrej muzyki, wracam pełna nowych pomysłów.

Matka nie powinna zapominać o sobie?
Kiedy siedziałam w domu z Ignacym, dbałam o to, by czasem pobyć tylko ze sobą. Wychodziłam na chwilę, by przewietrzyć umysł. To był taki 30-minutowy spacer dookoła klombu (śmiech).

Dom jest dla ciebie ważny?
Najważniejszy! Dziś cały dzień gotowałam z koleżanką. Kręciłyśmy ciasto marchewkowe z odrobiną kardamonu, cynamonu i żurawiny. Uwielbiam eksperymentować. Obserwować, jak ciasto rośnie. Czuć, jak po kuchni unosi się wspaniały zapach i robi się ciepło. Widzieć, jak Ola wraca ze szkoły i na jej buzi od razu pojawia się szeroki uśmiech. Przed świętami pieczemy razem pierniki. Ważne są takie chwile, bo w codziennym pędzie za dużo pokrzykujemy: "Odrób lekcje!", "Sprzątnij pokój!", "Muszę przewinąć małego". Gotowanie jest pełną magii, tajemną sztuką kobiet.

Jak Ola dogaduje się z ojcem Ignacego?
Poproszę o łatwiejszy zestaw pytań. Strasznie mnie maglujesz.

OK. Jeździsz na koncerty z ukochanym?
Ostatnio miałam dwa bilety na koncert

The Dead Weather, przypięte magnesem na lodówce. W ostatniej chwili Marcinowi wyskoczył jego koncert i musiałam pojechać sama. On dużo pracuje.

Nie czujesz się wtedy samotna?
Nie! Ja mam "skłonności samotnicze", więc przywykłam. Pójdę sobie do sklepu, kupię kilka winyli, koszulkę i już czuję się jak po lekkim liftingu.

Jaki jest Marcin? Niewiele o nim mówisz.
Ma bardzo ładne oczy. Jest świetnym perkusistą. Bardzo wrażliwym człowiekiem. Czasami potrafi być nawet śmieszny. I mam do niego

słabość. Ale jest tylko facetem...

Co to znaczy?
Przynajmniej raz w tygodniu odbywam rozmowę z którąś z koleżanek i słyszę: "On mnie znowu nie docenił", "Spóźnił się", "Tego nie zrobił". Wtedy im mówię, że mężczyzna ma inny mózg, inna wrażliwość i sposób pojmowania rzeczywistości. Nie oczekujmy, że oni będą myśleli tak samo jak my. Faceci są naprawdę inaczej psychicznie skonstruowani. Im szybciej sobie to uświadomimy, tym lepiej. Dlatego uważam, że każda kobieta powinna liczyć w stu procentach tylko na siebie.

Czytałaś córce bajki o księciu na białym rumaku?
Tak. Uważam, że życie samo zweryfikuje obraz tego księcia. Czego bym nie robiła, Ola i tak musi przez to przejść. Mój znajomy powiedział mi kiedyś: "Odejmij sobie pół mózgu, a na pewno znajdziesz księcia z bajki i będziesz szczęśliwa. Potrafisz?". Ja odpowiedziałam: "Nie potrafię." Wtedy on: "Przejdźmy zatem

do innego tematu" (śmiech).

Jaki z tego morał?
Lepiej mniej rozmyslać (śmiech). Warto skoncentrować się na dzieciach oraz na drobnych przyjemnościach dla siebie. Kiedy budzę się rano i widzę, jak moje dzieciaki gramolą mi się do łóżka, to czuję się jak tygrysica. Szczęśliwa i spełniona. Oczywiście mogę narzekać, że Marcin wrócił za późno z koncertu, ale po co? Uważam, że mam bardzo dużo szczęścia. Cudowne, zdrowe dzieci, faceta i pracę, która bardzo lubię. Jest we mnie coraz więcej pozytywnego myślenia. I to są ogromne plusy.

Rozmawiała Iwona Zgliczyńska

Czytaj więcej w nowym numerze magazynu o gwiazdach "SHOW" W sprzedaży od 4 stycznia.

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas