Wiara dodaje mi sił!

Rozmowa z założycielem popularnego zespołu De Mono, cenionym kompozytorem piosenek m.in. Justyny Steczkowskiej i Krzysztofa Krawczyka oraz założycielem pisma Machina - Markiem Kościkiewiczem.

Marek Kościkiewicz/fot. Adam Kępiński
Marek Kościkiewicz/fot. Adam KępińskiMWMedia

Marek Kościkiewicz:- Marzyłem o szkole aktorskiej lub innym kierunku artystycznym. Jako dziecko brałem udział w wielu konkursach plastycznych, w których zdobywałem nagrody. Wyboru kierunku studiów dokonałem w liceum. Podczas pobytu w Akademii muzyka była dla mnie jedynie sposobem czy elementem spędzania wolnego czasu. Pierwsze pieniądze, jakie udało mi się zarobić, pochodziły ze sprzedaży moich obrazów. Na ASP studiowałem na Wydziale Wzornictwa Przemysłowego. Kierunek ten dał mi niezwykle wszechstronne wykształcenie, ponieważ oprócz klasycznych przedmiotów takich jak rzeźba i malarstwo, studiowałem również technologie przemysłowe i grafikę reklamową. Wzornictwo obdarzyło mnie artystyczną odwagą i nauczyło samodyscypliny. Po studiach powróciło zamiłowanie do muzyki, która do dziś zawodowo jest dla mnie najważniejsza. Niemniej jednak sfera sztuk pięknych również pozostała mi bliska.

W 1987 roku założył pan zespół De Mono, dla którego napisał pan większość piosenek, w tym największe przeboje: "Statki na niebie", "Znów jesteś ze mną" czy "Kamień i aksamit", które śpiewała cała Polska. Skąd zrodził się w pana głowie pomysł na śpiewanie i karierę muzyczną?

MK: Początkowo była to czysta zabawa. Szczerze przyznam, że sukces pierwszej piosenki, która trafiła na listy przebojów i przez długi czas utrzymywała się na szczycie listy Marka Niedźwieckiego w radiowej Trójce, był dla nas ogromnym zaskoczeniem. I to był właśnie moment, kiedy postanowiliśmy pójść ścieżką muzyczną. Myślę, że nasze zdrowe podejście w połączeniu z entuzjazmem były motorem napędowym do dalszej twórczości.

Jest pan także kompozytorem piosenek dla wielu znanych i cenionych polskich artystów, takich jak Krzysztof Krawczyk, Krzysztof Cugowski, Justyna Steczkowska czy Małgorzata Ostrowska. Skąd czerpie pan muzyczne inspiracje?

MK: Przede wszystkim wymienieni artyści należą do podobnego nurtu muzycznego. Jest to muzyka na bazie bliskiego mi rockowego brzmienia. Nierzadko bywa, że wykonawcy na podstawie wcześniej zasłyszanego utworu mojego autorstwa, zgłaszają się do mnie z prośbą o skomponowanie linii melodycznej lub napisanie tekstu piosenki. Przyznam, że zaufanie jakim obdarzają mnie niektóre gwiazdy, jest wyjątkowym doznaniem. Jeśli chodzi natomiast o inspiracje, poza kontynuacją własnego stylu, jestem bardzo otwarty na to, co aktualnie dzieje się na rynku muzycznym. Pisanie utworów także uwzględnia pojawianie się nowych trendów, a zatem ulega modzie.

A czy twórczość innych kompozytorów miała wpływ na pana?

MK: Oczywiście. Miałem to szczęście, że dorastałem w czasach świetności największych gwiazd sceny muzycznej, takich jak Rolling Stones, Pink Floyd, Police, U-2, ale słuchałem też dużo czarnej muzyki i do dziś moimi ulubionymi wykonawcami są Prince i Earth Wind and Fire. Nigdy nie zamykałem się na jakikolwiek rodzaj muzyki, ponieważ jestem zdania, że liczy się dobra linia melodyczna, nie zaś ramy w jakich zostaje potem osadzona. Dowodem na to są kolejne aranżacje znanych przebojów, które niezależnie od pokolenia cieszą się popularnością.

Brał pan udział w popularnym show "Gwiazdy tańczą na lodzie", w którym partnerowała panu Aleksandra Kauc. Jak wspomina pan udział w tym programie?

MK: Udział w programie był dla mnie przede wszystkim ciekawą przygodą. Wcześniej nie pasjonowała mnie jazda figurowa na lodzie, natomiast po pierwszych próbach do programu zmieniłem zdanie. To były dwa miesiące ostrych treningów, dyscypliny, a przede wszystkim ciągłej nauki i nowych doświadczeń. Nie planuję zostać łyżwiarzem, ale cieszę się z nabytych umiejętności.

Żałuje pan, że tak szybko skończyła się przygoda z tańcem na lodzie?

MK: Nie rozpatruję tego w kategorii żalu bądź rozczarowania. Oczywiście, jak każdy z uczestników, chciałem zostać w programie jak najdłużej. Każda gra rządzi się jednak swoimi regułami. Była dobra zabawa i satysfakcja - to najważniejsze.

Łyżwy, piłka nożna - jest pan piłkarzem Reprezentacji Artystów Polskich, częste podróże do Włoch, Hiszpanii, Meksyku. Prowadzi pan chyba aktywny tryb życia?

MK: Tak, lubię aktywny tryb życia. Czasem brakuje mi wyciszenia, głębszego oddechu i dystansu do wszelkich spraw naokoło, jednak świat jest na tyle intrygujący, piękny, pełen niespodzianek, że zdobywanie go dostarcza mi nieporównywalnie więcej energii i relaksu, niż leniuchowanie.

A co z przyjęciami? Lubi pan bankiety, towarzyskie spotkania, bywanie na salonach?

MK: Show-biznes zdecydowanie idzie w parze z towarzyskimi spotkaniami, bankietami. Bywam na nich od czasu do czasu, ale to nigdy nie było dla mnie priorytetem czy nieodłączną częścią mojej kariery, w przeciwieństwie do spotkań w gronie najbliższych mi osób.

Wierzy pan w ludzi?

MK: Oczywiście! Gdyby nie wiara w ludzi, nie byłbym tym kim jestem, nie osiągnął bym wielu życiowych celów. Wiara pomaga cierpliwie przeżywać ciężkie chwile i daje siłę. Poza tym myślę, że nie ilość przyjaciół, ale moc więzi międzyludzkich jest istotna. Rodzina, przyjaciele - również z zespołu, stanowią ważną część mojego świata, który bez nich niewiele byłby wart.

Czego najbardziej boi się Marek Kościkiewicz?

MK: Każdy z tych obszarów jest dla mnie ważny, wpływa przecież na wygląd i jakość życia. Zarówno upływający czas jak i samotność zaprzątają myśli wielu z nas. Nie poddaje się jednak temu zbytnio. Jest czas dla marzeń i czas dla spraw przyziemnych jak np. pieniądze - mówi się, że szczęścia nie dają, ale to dzięki nim możemy spełnić marzenia.

Pana plany zawodowe na najbliższą przyszłość ?

MK: Nowy materiał, który przygotowujemy razem z przyjaciółmi z De Mono. Po dość długim okresie przerwy postanowiliśmy reaktywować zespół. Zdradzę jedynie, że w składzie pojawił się nowy, niezwykle utalentowany wokalista Rafał Brzozowski. Głęboko wierzę, że odmieniony image i nowoczesne wcielenie zespołu połączone z wieloletnim doświadczeniem na rynku muzycznym, zaowocuje wieloma koncertami i dobrą zabawą z fanami.

Rozmawiała: Ilona Adamska

IDmedia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas