Wszystko się zazębia
W połowie września 2005 roku do sklepów trafił drugi album duetu Anita Lipnicka i John Porter, zatytułowany "Inside Story". Po niespodziewanym i nieprawdopodobnym sukcesie debiutanckiego albumu "Nieprzyzwoite piosenki", kolejna płyta Anity i Johna było na pewno jednym z najbardziej oczekiwanych wydawnictw 2005 roku.
INTERIA.PL: Skąd pomysł, by nagrywać płytę aż w Ljubljanie w Słowenii? Poprzednio nagrywaliście w Anglii...
Producent to bardzo istotna osoba. Szukaliśmy, szukaliśmy, aż w końcu dotarliśmy do Chrisa Eckmana. Chris był w Słowenii, stamtąd pochodzi jego żona, więc musieliśmy tam pojechać za nim. I właśnie dlatego płyta została nagrana w Ljubljanie.
Pracowaliście z Chrisem Eckmanem jako producentem. Dlaczego postanowiliście zatrudnić właśnie jego? Jaka jest zasadnicza różnica pomiędzy nagrywaniem płyt z polskimi producentami a z zagranicznymi.
Jest bardzo duża różnica. I wcale nie chodzi o to, w jakim języku producent mówi i tak naprawdę czy jest Polakiem, czy nie. Po prostu w Polsce trudno nam znaleźć osobę, która zna dobrze gatunek muzyki, którą my gramy i klimaty, które są nam bliskie. Stąd nasze poszukiwania musiały siłą rzeczy ruszyć się poza granice Polski.
Wybór padł na Chrisa. Zainspirowała nas jego solowa płyta, która ukazała się dwa lata temu. Zakochaliśmy się w tej płycie i nagle okazało się, że to jest właśnie człowiek, z którym chcemy nagrywać swoją płytę. Wierzyliśmy, że on czuje naszą muzykę, rozumie nas i wie o co nam chodzi. Po prostu zawsze trzeba wybierać odpowiedniego człowieka do odpowiedniej pracy. Dla nas takim człowiekiem był Chris Eckman.
Czy nagrywając album czuliście ciśnienie związane z niespodziewanym sukcesem debiutanckiej płyty "Nieprzyzwoite piosenki"?
To duży błąd, jeżeli człowiek tworzy coś myśląc tylko o sukcesie komercyjnym, czyli o dużym zarobku. My staramy się tworzyć prawdziwą muzykę i jeżeli ona nie podoba się ludziom, to trudno. My i tak jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, co zrobiliśmy.
Jesteście parą w życiu prywatnym. Czy potraficie na co dzień zapomnieć o pracy w studiu, czy też w domu dyskutujecie na tematy związane z płytą?
Nie potrafimy zapomnieć o tym, że pracujemy razem. Jest to chyba nieuniknione. Ze studia czy koncertu wracamy do domu i wszystkie tematy, zdarzenia, są w domu poruszane. Czasami jest to bardzo męczące i łapiemy się na tym, że ciągle mówimy o pracy i dobrze byłoby, aby ktoś trzeci nam przerwał i powiedział: "Od tej pory zero rozmów o pracy".
Wiadomo, że nie zawsze jest łatwo, bo to bywa monotematyczne. Jednak widocznie w jakimś stopniu to nas fascynuje i inspiruje. Na chwilę obecną da się tak żyć i tak tworzyć.
Które spory jest łatwiej rozwiązać - zawodowe czy prywatne?
Zawodowe mimo wszystko są dużo łatwiejsze do rozwiązania. Chociaż w naszym wypadku czasami trudno rozróżnić, które są tak naprawdę zawodowe, a które prywatne. To wszystko się zazębia i rzeczy, które nas drażnią w sobie nawzajem prywatnie, przekładają się też na pracę . To działa też w odwrotną stronę.