Sercątko

Poszłam do jadalni i otworzyłam lodówkę. Światło zapaliło się, jakbym je wrzuciła z zewnątrz. Od śmierci Loli nie było w lodówce żadnych języków ani nerek. Ale ja je widziałam i czułam ich zapach.

article cover
Wydawnictwo Czarne

Miał na myśli ojca, ale ja myślałam o dyktatorze. Ojca wypuszczono ze szpitala, żeby umarł.
Uśmiechał się najszczuplejszą twarzą, jaką miał kiedykolwiek. Był tak głupi, że się cieszył. - Lekarz jest niedobry - powiedział - pokój zły, łóżko twarde, w poduszce zamiast pierza są szmaty. Dlatego coraz gorzej ze mną.
Zegarek zsuwał mu się z przegubu ręki. Dziąsła się skurczyły. Włożył sztuczną szczękę do kieszeni marynarki, bo nie pasowała już do jego ust.
Ojciec był chudy jak tyczka grochowa. Tylko wątroba mu urosła, oczy i nos. A nos ojciec miał niczym dziób, jak u gęsi.
- Idziemy do innego szpitala - powiedział. Niosłam jego małą walizkę. - Tam są dobrzy lekarze - dodał ojciec. Na rogu ulicy wiatr rozrzucił nam włosy wokół głowy i spojrzeliśmy na siebie. Ojciec skorzystał z okazji i powiedział: - Muszę pójść jeszcze do fryzjera.
Taki był głupi, że na trzy dni przed śmiercią ważny był dla niego fryzjer. Tak głupi byliśmy oboje, że spojrzał na zsuwający mu się z przegubu zegarek, a ja przytaknęłam. Że parę minut później mógł spokojnie siedzieć, a ja mogłam spokojnie stać u fryzjera. Tak byliśmy oddaleni od siebie nawzajemna trzy dni przed jego śmiercią, że mogliśmy oboje patrzeć, jak fryzjer w białym kitlu bierze włosy w nożyczki.
Niosłam małą walizkę ojca do miasta. Leżały w niej ręczny zegarek, sztuczna szczęka i domowe pantofle w biało-brązową kratkę. Posługacz w kostnicy założył ojcu buty wyjściowe.

Wszystko, co należy do ojca, powinno być w trumnie, myślałam.
Domowe pantofle w biało-brązową kratkę mają wokół kostki brązowy kołnierz. W miejscu, gdzie stykają się obie połówki kołnierza, znajdują się dwie biało-brązowe, cętkowane wełniane frędzle. Ojciec nosi te domowe pantofle, od kiedy jest dziecko. Kiedy je wkłada, jego kostki stają się cieńsze, niż kiedy jest boso. Zanim ojciec pójdzie spać, dziecko może pogłaskać frędzle. Nie wolno mu na nie nadepnąć, nawet jeśli jest boso.
Ojciec siedzi na brzegu łóżka, dziecko na podłodze. Dziecko słyszy wahadło zegara ściennego i w jego takt głaszcze frędzle. Matka już zasnęła. Głaszcząc dziecko, mówi: tik-tak, tik-tak. Ojciec przydeptuje lewy pantofel prawym. Pomiędzy pantoflami jest dłoń dziecka. To boli. Dziecko wstrzymuje oddech i pozostaje nieme.
Kiedy ojciec unosi pantofel, dłoń jest zgnieciona. Ojciec mówi: - Zostaw mnie w spokoju, bo? Potem bierze zgniecioną dłoń między swoje dłonie i mówi: - Bo nic. Mówi się, że śnieg pada tylko wtedy, kiedy umierają dobrzy ludzie. To nieprawda.
Śnieg zaczął padać, kiedy po śmierci ojca szłam z małą walizką do miasta. Płatki bujały się w powietrzu jak strzępki szmat. Śnieg nie trzymał się kamieni, żelaznych ozdóbek parkanów, klamek furtek ogrodowych i daszków skrzynek na listy. Pozostawał biały tylko na włosach mężczyzn i kobiet.
Zamiast zatroszczyć się o śmierć, myślałam, ojciec zaczął coś z fryzjerem. Z pierwszym lepszym fryzjerem na pierwszym rogu ulicy zaczął coś niewłaściwego, tak jak i ze śmiercią zaczął coś niewłaściwego. Nic nie powiedział fryzjerowi o śmierci. Chociaż ojciec przeczuwał śmierć, to liczył się z życiem.
Taka byłam głupia, że z powodu padających strzępków śniegu, który utrzymywał się biały tylko na włosach mężczyzn i kobiet, musiałam to właściwe zacząć od siebie. Musiałam dzień przed pogrzebem ojca pójść z tą małą walizką do mojego fryzjera i opowiedzieć mu coś o śmierci.

Zostałam u fryzjera tak długo, jak to tylko było możliwe, i opowiedziałam mu wszystko, co wiedziałam o życiu mojego ojca. W opowiadaniu o śmierci życie ojca zaczynało się w czasie, o którym najwięcej wiedziałam z książek Edgara, Kurta i Georga, a najmniej od samego ojca: Zwrócony przez wojnę esesman, który robił cmentarze i szybko się przemieszczał, powiedziałam fryzjerowi. Ktoś, kto musiał spłodzić dziecko i zawsze uważać na swoje domowe pantofle. Podczas gdy opowiadałam o jego najgłupszych roślinach, najciemniejszych śliwkach, pijackich piosenkach dla führera i za dużej wątrobie, zrobiono mi trwałą ondulację na jego pogrzeb. Zanim wyszłam, fryzjer powiedział: - Mój ojciec był w Stalingradzie.
Wsiadłam do pociągu i pojechałam na pogrzeb ojca i do matczynych bólów w krzyżu. Pole miało biało-brązowe łaty. Stałam przy trumnie. Do pokoju weszła śpiewająca babka z pikowaną kołdrą. Obeszła trumnę dookoła i położyła kołdrę na całunie. Nos miała podobny do jego dzioba. On wykorzystuje to, myślałam, że ona się o niego troszczy. Jej wargi były ochrypłą, samotną, bezmyślnie podśpiewującą rurką. Śpiewająca babka już od lat nie rozpoznawała nikogo w domu.
Teraz rozpoznała ojca, bo była szalona, a on nie żył. Teraz jego sercątko mieszkało w niej. Powiedziała do matki: - Zostaw kołdrę na trumnie, przyjdzie gąska. Matka położyła jedną rękę na bólu w krzyżu, a drugą zrzuciła kołdrę z całunu.
Edgar, Kurt i Georg chodzili od czasu rewizji ze szczoteczką do zębów i małym ręcznikiem w kieszeni kurtki. Liczyli się z tym, że zostaną aresztowani. Żeby zobaczyć, czy ktoś w czworokącie dobiera się im do walizek, kładli rano na wiekach dwa włosy. Wieczorem włosów nie było.
Kurt mówił: - Każdego wieczoru, kiedy kładę się spać, mam wrażenie, jakbym leżał plecami na czyichś zimnych rękach. Przewracam się na bok i podciągam nogi pod brzuch.
To okropne dla mnie, że muszę iść spać. Zasypiam tak szybko, jak kamień wpada w wodę.
- Śniło mi się - powiedział Edgar - że chciałem pójść do kina. Świeżo się ogoliłem, bo w gablotce przy wejściu wisiało rozporządzenie, że akademik mają prawo opuszczać jedynie świeżo ogoleni. Poszedłem do tramwaju. W wagonie na każdym siedzeniu leżała kartka papieru z wypisanymi na niej dniami tygodnia. Przeczytałem: poniedziałek, wtorek, środa, wszystkie dni aż do niedzieli. Powiedziałem do konduktora:
Dziś nie jest żaden z tych dni. Konduktor odrzekł: Dlatego wszyscy muszą stać. Ludzie stali stłoczeni przy tylnych drzwiach. Każdy z dzieckiem na ręku. Dzieci śpiewały chórem. Śpiewały równo, chociaż nie widziały się nawzajem między dorosłymi.
Sercątko
Herta Müller
Wydawnictwo Czarne

Wydawnictwo Czarne
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas