Czemu straszą nas chlebem?

Dla jednych baza niemal każdego posiłku, dla innych największe zło tego świata. O co chodzi z chlebem? Dlaczego nas nim straszą?

Produkty mają swoją kaloryczność, ale ważniejsza jest ich wartość odżywcza, a przede wszystkim odpowiednia porcja
Produkty mają swoją kaloryczność, ale ważniejsza jest ich wartość odżywcza, a przede wszystkim odpowiednia porcja123RF/PICSEL

W latach osiemdziesiątych czekolada miała swój gorszy odpowiednik - wyrób czekoladopodobny. To, co serwuje nam dziś rynek super i hipermarketów, a także dyskontów spożywczych to nic innego jak wyrób chlebopodobny.

Niestety nikt nie uregulował dotąd zapisu - co jest chlebem, a co jego imitacją, bezwartościowym odpowiednikiem. Już w drzwiach wejściowych wielu popularnych sklepów do naszych nozdrzy dociera nieprzyzwoicie kuszący zapach pieczywa.

Wciąż nie wszyscy mamy świadomość, że nie ma to nic wspólnego z zapachem prawdziwego chleba. Ile w nich jest chemicznych polepszaczy smaku, zapachu, a nawet kształtu? Tak, mrożone ciasto do wypieku bułek zawiera również składniki odpowiedzialne za nienaganny kształt. 

Świeżo pieczone bułeczki - serce pęka gdy nieświadomy rodzic,  w najlepszej wierze podaje taką "delicję" dziecku. Te bułeczki pieką się owszem, niemal na naszych oczach, szkoda tylko, że ciasto, z którego powstały było mrożone, na przykład rok. O jakich wartościach odżywczych można tu mówić?

Dodawanie do mrożonego ciasta sztucznych dodatków: propionianu wapnia i sorbinian potasu może wywołać reakcje alergiczne, a także dolegliwości astmatyczne. Dlatego szczególnie dzieci i kobiety w ciąży powinny stronić od takiego pieczywa.

Nigdy nie mamy gwarancji, że lokalna piekarnia nas nie oszuka, ale logicznie rozumując - jeśli kupujemy chleb w foliowym worku z miesięczną datą ważności, to trudno się spodziewać, że jest to dobre dla naszego zdrowia. Wersja optymalna - wypiekanie chleba w domu, na zakwasie i najlepiej z własnej mąki. Tylko kto ma na to czas? Szukanie idealnego modelu świata prowadzi donikąd. Wybierajmy rozsądnie. Zawsze namawiam pacjentów do kupowania chleba w piekarni, najlepiej małej, lokalnej i do ciągłych zmian rodzajów chleba.

Mamy w naturze przywiązywanie się do ulubionych produktów, a monotonia wycisza nasz przewód pokarmowy. Na brak wyboru w XXI wieku narzekać nie możemy, to jego nadmiar potrafi przyprawić o zawrót głowy. Koniecznie dostosujmy wybór do kondycji zdrowotnej, z naciskiem na stan jelit. Pieczywo pszenne naznaczone zostało w wielu głowach negatywną etykietką.

Owszem, więcej cennych wartości odżywczych uzyskamy z pieczywa razowego czy orkiszowego, ale jeśli ktoś boryka się z notorycznymi biegunkami i ma akurat zaostrzenie stanu - trudno go namawiać do wysokobłonnikowych produktów. Chleb jest najczęściej wybieraną formą węglowodanu złożonego na drugie śniadanie.

Szybciej i wygodniej zrobić kanapkę, niż przygotować posiłek na bazie kaszy, ryżu czy makaronu. Nie oznacza to wcale, że chleb  jest najlepszym wyborem. Obecność węglowodanu złożonego w posiłku jest natomiast niezbędna, aby odżywić mózg i krwinki czerwone.

Osoby z tendencją do radykalnych zmian w sposobie żywienia bardzo często z dnia na dzień rezygnują z chleba, bo jest tuczący. Niezmiennie bawi mnie ten przymiotnik. Produkty mają swoją kaloryczność, ale ważniejsza jest ich wartość odżywcza, a przede wszystkim odpowiednia porcja. Wydawać by się mogło, że to takie oczywiste, tylko dlaczego wciąż powtarzamy te same błędy?    

Ewa Koza, dietetyk, autorka bloga mamsmak.com, MAM s’MAK na życie

Prosty chleb na zakwasieInteria Kulinaria
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas