Co ma pani pod sukienką...
Kiedyś odpowiedź byłaby prosta: bieliznę. A dziś? Raczej coś, co stara się udawać, że jest, a w gruncie rzeczy tego nie ma, a dokładniej - jest, lecz w stanie szczątkowym.
bliższa koszula ciału
A ponieważ panie nie miały nic pod sukienkami, przeto z biegiem czasu wymyśliły bieliznę. Po listku figowym następna była koszula. Ponieważ koszula jest bliższa ciału (niż suknia), przeto nadawano jej znaczenie magiczne. Koszula stykając się bezpośrednio ze skórą miała wiązać się z charakterem człowieka, jego życiem. Stąd kultowy - co zna etnografia - charakter koszuli noworodka czy śmiertelnej koszuli. W pierwszym przypadku biała koszula dziecka przy chrzcie symbolizuje czystość, a ta druga - powłokę duszy zmarłego. Jedynie w koszuli stawał grzesznik u drzwi kościoła; był to znak pokuty. Jedynie w koszuli szedł skazaniec na szafot. Ale tak naprawdę koszule noszono po to, by chronić ciało przed podrapaniami przez wierzchnie stroje.
Damska bielizna przez wieki ograniczała się jedynie do koszuli właśnie i paska pod biustem. Majtki to wynalazek dopiero początku XIX wieku. Poprzednio ta część bielizny w ogóle nie istniała. Nie istniał też stanik. Pasek pod biustem zastąpiony został wśród lepszych sfer gorsetem (kobiety z ludu nadal trzymały się owego paska). Z czasem jednak gorset malał, wychodził z użycia, aż przybrał w początkach XX wieku kształt współczesnego stanika.
bielizna na pokaz
Na przełomie XIX i XX wieku pojawia się wykwintna bielizna, przyjemna w dotyku: jedwabna, batystowa, milanezowa lub satynowa, w dodatku ozdabiana koronkami. Te bardziej ozdobną nosiły damy parające się najstarszym zawodem świata. Inne zadawalały się mniej wyszukaną bielizną. W każdym razie Iwona księżniczka Burgunda już nie mogłaby powiedzieć, że pod sukienką swoją jest naga, ponieważ pod sukienką miała bieliznę. I to dość obfitą.
Bieliznę jednak ukrywano i żadne ramiączko czy koronka nie miały prawa wystawać spod sukni czy kostiumu. Aż nie tak dawno temu pokazały się przezroczyste bluzki, pod którymi wyraźnie widać staniki, przezroczyste sukienki, pod którymi wyraźnie widać majtki. Bielizną panie zaczęły się chwalić i pokazywać, co mają pod sukienką. W tej sytuacji bielizna musiała przestać być przaśna. Rzeczywiście - stawała się coraz bardziej wyrafinowana i wymyślna.
zamiana
Aż wreszcie dziś nadszedł czas, kiedy dzisiejszy ubiór zaczął przypominać bieliznę, bielizna zaś - ubiór. Leginsy i T-shirty kiedyś uznano by za kalesony i koszule, letnie sukienki bez ramiączek za elastyczny stanik z doczepioną króciutką, symboliczną spódniczką, a podwinięte bluzki ukazujące brzuch wraz pępkiem - za stanik. Tym bardziej, że szyk nakazuje nie nosić pod taką bluzką stanika.
Z kolei bielizna staje się coraz bardziej wymyślna. Już nie dość, że różnokolorowa, z lśniących i migających sztucznych włókien, z coraz większą ilością koronek i haftów, albo wręcz będąca jedną wielką koronką, to znów z tkanin delikatnych jak mgiełka, z najrozmaitszymi wzorami.
Ale co ja tu się będę mądrzył - panie najlepiej wiedzą, co jest w sklepach. W każdym razie idea ubioru i bielizny obecnie jest taka, żeby mieć jedno i drugie na sobie, tak jednak, by pokazać jak najwięcej gołego ciała. Że to są dwie sprzeczne ze sobą idee? Panie nie takie paradoksy rozwiązują ku zdumieniu prostolinijnych mężczyzn, nieustannie się dziwiących: jak one to robią?
Marek Arpad Kowalski