Marieta Żukowska o swoim stylu: Uwielbiam nieoczywiste miksy

Trampki i biała koszula, kaszmirowy sweter i jeansy, jedwabna sukienka i skórzany pasek - to styl Mariety Żukowskiej. - Uwielbiam nieoczywiste miksy - mówi aktorka serialu "Barwy szczęścia". Choć jej kolory to biały, szary i czarny, na wakacjach szaleje.

Marieta Żukowska
Marieta ŻukowskaMWMedia

Zawód aktora daje możliwość wcielania się w różne postacie, też przymierzania wielu ubrań. Jak ważny jest kostium, który tworzy postać?

Marieta Żukowska: - Kostium bardzo tworzy postacie, więc panie kostiumolog mają ogromny wpływ na to, jaki ten bohater jest. Zwłaszcza, że pierwszy odbiór jest taki, że najpierw widzimy postać na ekranie i od razu wyobrażamy sobie, jak jest ona zarysowana. Później my, aktorzy możemy do tego wszystkiego dodawać coś od siebie i na tym budujemy postać, ale pierwszy sygnał - to, co widzimy - jest bardzo mocny i idzie do naszej podświadomości właśnie przez to ubranie. Także kostium w zawodzie aktora jest bardzo ważny. Jest wręcz taką drugą skórą. Co więcej, czasami poniekąd zmusza do tego, żeby założyć na siebie coś, czego prywatnie być może nigdy byśmy na siebie nie włożyli. To daje takie uczucie, że naprawdę mogę poczuć się daną postacią. Ktoś kiedyś powiedział, że dobry kostium to jest taki, który kryje powierzchowność, żeby pokazać wnętrze postaci. Coś w tym jest.

Zdarzyło się, że jakaś część garderoby na planie tak się pani spodobała, że zechciała zabrać ją pani do domu?

- Mam takie sentymenty, że zawsze z planu - zazwyczaj po rolach filmowych - proszę, żeby dali mi coś na pamiątkę... I tak z mojego pierwszego filmu "Nieruchomy poruszyciel" Łukasza Barczyka mam łańcuszek, który nosiła moja bohaterka Teresa. Nigdy potem go nie założyłam, bo on jest tylko pamiątką, ale był tak charakterystyczny, tak ważny dla tej postaci, że musiałam zabrać go do domu. Alicji Iwańskiej, którą miałam przyjemność grać w filmie "Generał", "podkradłam" skórzany pasek z okresu drugiej wojny światowej. Z filmu "Słaba płeć?" Krzysztofa Langa dostałam taką odjechaną kurtkę i T-shirt z brylantami. Także z każdego planu coś zabieram.

Pani kolory to?

- Lubię klasykę, a więc biały, szary i czarny.

Marieta Żukowska
Marieta ŻukowskaMWMedia

Zdarza się pani wyłamać z palety tych trzech kolorów?

- I zaszaleć? Oczywiście.

I wtedy stawia pani np. na fluorescencyjny różowy albo żółty?

- Jasne! Wiadomo, co w sercu to i na zewnątrz (śmiech). A tak na poważnie, zdarza mi się tak szaleć, zwłaszcza na wakacjach. Mam takie odjechane fluorescencyjne ubrania od Justyny Chrabelskiej, które zawsze zabieram ze sobą nad nasze polskie morze. Mam też takie szalone kolorowe spodnie z sieciówek. Wszystko zazwyczaj miksuję - cześć ubrań biorę od projektantów, część polskich rzeczy i łączę to z sieciówkami.

Lepiej czuje się pani w wydaniu eleganckim czy sportowym?

- Czasami, w zależności od okazji ubieram się elegancko, ale na sportowo też - w mojej szafie oczywiście znajdują się getry czy adidasy. Jednak na co dzień stawiam na taką casualową elegancję.

Szpilki czy trampki?

- Trampki, ale też biała koszula. Też kaszmirowy sweter i jeansy czy jedwabna sukienka i stary skórzany pasek. Uwielbiam takie nieoczywiste miksy.

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas