Reklama

Arabowie wolą blondynki

Z chwilą powstania wolnego rynku, ewolucji ulegają również obyczaje. Istotnym składnikiem zachodzących zmian obyczajowych jest łatwość podróży zagranicznych.

Alicja N. (imię i pierwsza litera nazwiska ze zrozumiałych względów zostały zmienione) jest asystentką jednej z wyższych uczelni na Śląsku. Ma dwadzieścia sześć lat i urodę miss Polonii, choć nigdy nie startowała w wyborach. Wysoka blondynka ze wszystkim na swoim miejscu.

Od dwóch Alicja N. podczas wakacji oraz w przerwach międzysemestralnych jest damą do towarzystwa, ale nie schodzi poniżej szejka i właściciela pól naftowych w Kuwejcie. Fama głosi, że to najbardziej ekskluzywna dama do towarzystwa w całej Europie Środkowej.

Reklama

Rozmawiamy z nią w kawiarence uczelnianej.
- Czy ta szeptana fama jest prawdziwa?
- Alicja N. - Wzięło się to z tego, że ubiegłoroczne wakacje spędziłam z synem pewnego szejka z Emiratów Arabskich na Seszelach. Przeważnie jednak obracam się wśród właścicieli pól naftowych.
- Biznes to czy przygoda?
- Nie cierpię pruderii, więc powiem: jedno i drugie. Moi znajomi, którym dotrzymuję towarzystwa, do biednych nie należą. Arabowie wolą blondynki, a ja mam jasne włosy. Na brunetów to działa. Wszystko zaczęło się od przypadku. Na przyjęciu w Warszawie poznałam pewnego arabskiego dyplomatę, który na dodatek pochodził z rodziny nafciarzy. Pojechałam z nim na tydzień do Szwajcarii. I tak się to zaczęło.
- Lubi pani swoje zajęcie?
- Stale poznaję się z nowymi ludźmi i nowe ciekawe miejsca, o których nawet nie mogłabym marzyć. Poniekąd traktuję to jako swoje hobby. A przy okazji zarabiam pieniądze.
- Bardzo niezręcznie mi o nie pytać.
- W tej branży obowiązują rozliczenia tygodniowe. Za tydzień mam pięć tysięcy dolarów, ale zdarza się, że i więcej. Do tego dochodzą ekskluzywne rezydencje, wspaniałe hotele i restauracje, podróże luksusowymi jachtami.
- Nie obawia się pani, że za którymś razem jakiś napalony bogacz z Emiratów po prostu porwie panią do swojego haremu?
- Podobno takie rzeczy się zdarzały, ale to chyba przeszłość. W środowiskach wielkiego biznesu naftowego obowiązują już zupełnie inne zwyczaje. Po prostu zaprasza się atrakcyjną dziewczynę na tydzień czy dwa. To bardzo wygodne i mniej zobowiązujące.
- O ile się domyślam nikt nie wie o pani wakacyjnych zajęciach?
- Staram się być dyskretna. Jesteśmy jeszcze bardzo zakłamanym społeczeństwem, choć wszyscy wiedzą, co dzieje się w krzakach po każdej dyskotece.
- Nadal myśli pani o karierze naukowej?
- W dziedzinie, którą się zajmuję, jestem dobra. Mam w połowie napisany doktorat. To chyba nieźle.

P. W.

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: blondynki | Arabowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy